[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądzę, iż jestem szczery w poszukiwaniu prawdy.Jeżeli zostaną miprzedstawione przekonujące dowody, zawsze jestem gotowy - mówię to przedBogiem - ulepszyć lub być może zmienić moje obecne wnioski.Przyjmując zasadę odrzucenia fanatycznego nieprzejednania, chęci podsycaniapolemik, chciał, aby w tłumaczeniu włoskim nie został opublikowanysuplement z jego odpowiedzią na 22 "uwagi krytyczne" Pierre'a Grelota.- Uważam, iż się nie pomyliłem - mówił.- Ale jeżeli mam rację, będzieczas na wyjście prawdy na jaw, bez prowadzenia walki przez nasspecjalistów, która niosłaby ryzyko skompromitowania miłości.Monsignore Jean Charles Thomas, biskup Ajaccio, poważany teolog i egzegeta,był jednym z wielu związanych z egzegezą, która do niedawna uchodziła zabezdyskusyjną.Pózniej długie rozmowy z Claudem Tresmontantem, przyjacielemCarmignaca, skłoniły go do zainteresowania się problemem.Kiedy wyszłaksiążka Le Christ hebreu, chciał napisać do niej przedmowę:- Ta książka wywoła zgorszenie; wielu będzie uważało, że jej nie ma i niezostała opublikowana.Rzeczywiście, nie respektuje ona przeważającychopinii.Będzie, być może, wydawała się zacofana, tymczasem działa w niejwłaśnie prawo postępu, który nie polega na nieruchomym trzymaniu siętradycji najbardziej popularnych w danej epoce, ale który polega naodnawianiu, nie na powtarzaniu.Według monsignora Thomasa nadszedł czas, aby wpuścić świeże powietrze dosalonu niektórych biblistów:- Trzeba odnalezć żywe świadectwo Ewangelistów, tych prostych autorów dlaludzi prostych, a nie blokować niezliczonymi komplikacjamiinterpretacyjnymi.Zbyt wielu chrześcijan zniechęciło się tymizawiłościami, porzuciło czytanie i medytację Ewangelii, straciło darbezpośredniego, żarliwego, zrozumiałego, przekonującego, przemieniającegokontaktu z osobą Jezusa.Jeżeli zawiłość oraz skomplikowanie pewnejegzegezy współczesnej są uzasadnione, to słusznie trzeba się liczyć z nimi.Ale jeżeli, jak się wydaje, zbyt często wywodzą się z hipotez niepewnych,dlaczego pozwalać się im obezwładniać? Ewangelia czytana w Kościele, podświatłem Ducha Zwiętego, który ją inspirował, jest może prostsza, bardziejprzystępna dla wierzących niż to, co mówią zbyt liczni specjaliści.Lucien Cerfaux, inny egzegeta na pewno nie podejrzany o konserwatyzm,wysunął ostatnio wątpliwość:- A jeżeli po dwóch wiekach krytyki "naukowej", po upadku wielu teoriiprzedstawianych i przyjmowanych jako bezdyskusyjne, mielibyśmy odkryć, żeprostszy sposób czytania Ewangelii jest w rzeczywistości także bardziejnaukowy?Bellarmino BagattiKiedy spotkałem go w Jerozolimie, ojciec Bellarmino Bagatti rozpoczynałosiemdziesiąty rok życia i pięćdziesiąty rok pobytu, bez przerwy, w starymklasztorze franciszkańskim, zwanym Klasztorem Biczowania.Miał istotnietrzydzieści lat (był to już bardzo teraz odległy rok 1935) kiedy, jeszczemłodego, po studiach archeologii biblijnej, przełożeni wysłali doPalestyny.Tutaj działało, od początku wieku, Studium BiblicumFranciscanum, instytut prowadzący, zgodnie z zasadami naukowymi,wykopaliska w tych miejscach tradycji chrześcijańskiej, którymi od czasówśw.Franciszka opiekowali się franciszkanie, trwając odważnie w wiekachprześladowań, męczeństwa, zagrożeń, biedy i upokorzeń.Historia KustodiiFranciszkańskiej Ziemi Zwiętej jest chwalebna i wzruszająca: znak pośródwielu innych, co potrafi wiara, jak żywa i odporna jest potrzebachrześcijańska uczepienia się historyczności Ewangelii, nieopuszczaniamiejsc, w których wszystko się zaczęło.Wielka biała broda, jasne oczy, dobroć i pogoda w każdym słowie, w każdymgeście.Stojąc przed Bellarminem Bagattim, instynktownie bardziejwyczuwałem w nim zakonnika o życiu naprawdę ewangelicznym, niż specjalistęo poziomie światowym, jakim przecież jest.Przez pół wieku, z wytrwałością,inteligencją, a zwłaszcza miłością, realizował swój program: kopać tam,gdzie wznoszą się najstarsze sanktuaria chrześcijaństwa, od Nazaretu doBetlejem, od Golgoty do Getsemani; iść coraz głębiej, na poszukiwaniepierwszych uczniów Chrystusa; jeżeli możliwe - samego Jezusa.- Widzi pan - mówił z akcentem pizańskim, który po tak długim czasiepozostał nienaruszony - różni krytycy, począwszy, dajmy na to, od czasówVoltaire'a i pózniej stopniowo, z coraz większą uporczywością przez caływiek dziewiętnasty i część dwudziestego, rzucali podejrzenia na miejscaczczone przez chrześcijan w Ziemi Zwiętej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]