[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoÅ›pieszyÅ‚a tedy Å‚agodzić wszystko: Tak zle byÅ‚o tylko na poczÄ…tku, bogdy przenieÅ›li gdzie indziej, siedziaÅ‚a już sama; a gdy siÄ™ do szpitala potem dostaÅ‚a, byÅ‚o jużzupeÅ‚nie doskonale. Do szpitala?!. O przypomniaÅ‚a powoli swe przejÅ›cia najgorsze byÅ‚y zawsze wspomnienia tychpierwszych czasów.Potem gdy przychodziÅ‚a gorÄ…czka, to mnie w niej zawsze przeÅ›ladowaÅ‚owspomnienie jednej z tych.wie pani!.%7Å‚eby pani wiedziaÅ‚a, jakie te kobiety sÄ… straszne! Które? pytaÅ‚a Nina. No, prostytutki.Taka ciężka, otyÅ‚a wspominaÅ‚a Wanda z odrazÄ… MaÅ„ka Kalosz na-zywali jÄ… bo one wszystkie majÄ… przezwiska.Nina otrzÄ…sÅ‚a siÄ™ ze wstrÄ™tem: jakaÅ› nieuchwytna dla niej ohyda wyzieraÅ‚a z tego przezwi-ska. Ta MaÅ„ka Kalosz naprzykrzaÅ‚a mi siÄ™ swojÄ… opiekÄ….UsÅ‚ugiwaÅ‚a, zabiegaÅ‚a, pobiÅ‚a siÄ™raz o mnie z drugÄ…, ale za to ciÄ…gle rozmawiać chciaÅ‚a: Po coÅ› pani w tÄ™ robotÄ™ lazÅ‚a?WiÄ™c jej mówiÄ™ prosto, tÅ‚umaczÄ™, jak umiem; myÅ›lÄ™: także przecie czÅ‚owiek zrozumie.Aona pozwala mi tak mówić z pół godziny, kiwa gÅ‚owÄ…, potakuje, a gdy skoÅ„czyÅ‚am, zwieszawargÄ™ i klepie mnie po ramieniu: Mnie starej.(no, nie mogÄ™ powtórzyć!) mnie starej bÄ™-dziesz pani powiadaÅ‚a.Za facetami lazÅ‚aÅ› w tÄ™ robotÄ™ albo przez nich zapÄ™dzona.Przecieżkażda kobieta, cokolwiek w życiu robi, to tylko przez tych.no, znów nie mogÄ™ powtórzyć,przez tych.(no, «drani» powiedziaÅ‚a).A my przecie we wszystkim, w co oni nas pchnÄ…,mamy wiÄ™cej i wytrwania, i chytroÅ›ci, i wszystkiego, co trzeba.W naszych sprawach zÅ‚o-dziejskich czy tam w waszych: sÅ‚yszaÅ‚a pani, żeby kobieta kiedy zdradzaÅ‚a? Chyba że siÄ™ ze-mÅ›cić chciaÅ‚a.A oni? Hej! Oni wszystko zÅ‚e w życiu robiÄ…, oni siebie nawzajem niszczÄ….A iwaszych sokołów napatrzyÅ‚am siÄ™ przecie, gdy tu pod kluczem w sÄ™pów siÄ™ zamieniÄ….A mydo nich, takich czy innych, jak te ćmy.I do ostatka.Bo my same z siebie to nic.Chyba zamąż siÄ™ dać lub.siÄ™.Tyle tylko potrafimy z siebie.Obu dziewczynom omiÄ™kÅ‚y blade w tej chwili twarze, jak gdyby ich oblicza nie znajdo-waÅ‚y jeszcze wyrazu dla takich wrażeÅ„ i myÅ›li.Wanda tymczasem przypominaÅ‚a tego grube-go, o nie golonej twarzy, z oczami wilka cywilnego, który naprzód Å‚aziÅ‚ za niÄ… przez kilkadni po mieÅ›cie, a potem trÄ…caÅ‚ i popychaÅ‚ jak cielÄ™, gdy wiózÅ‚ przez miasto w dorożce wÅ›ródnocy gÅ‚uchej.Potem wróciÅ‚a znów do wspomnieÅ„ o MaÅ„ce Kalosz , o jej chÅ‚opcu szykow-nym , który MaÅ„ce wszystkie pieniÄ…dze zawsze zabieraÅ‚ i biÅ‚ jÄ… strasznie.MaÅ„ka miaÅ‚a pierÅ›niegdyÅ› nożem przez niego rozprutÄ….PokazywaÅ‚a: takie wielkie, obwisÅ‚e, obrzydliwe piersi!I tak oto Wanda rozgawÄ™dziÅ‚a siÄ™ prawie ochoczo; choć mówiÅ‚a ze wstrÄ™tem, widać byÅ‚o,że by chÄ™tnie tak do jutra opowiadaÅ‚a.Z równym wstrÄ™tem i równÄ… ochotÄ… sÅ‚uchaÅ‚aby i Nina.W oczach dziewczyn zapaliÅ‚y siÄ™ niedobre bÅ‚yski: nie ciekawoÅ›ci bynajmniej przelaÅ‚a siÄ™już dawno przez brzegi wyobrazni lecz jakby zaszczepianej w tej chwili żądzy za nÄ™kiem iudrÄ™kÄ… duszy wÅ‚asnej w tym musowym zafascynowaniu ostatnimi doÅ‚ami czÅ‚owieczeÅ„stwa irozkÅ‚adajÄ…cymi siÄ™ w nich trupami dusz; jak fascynuje przepaść wrażliwe zmysÅ‚y dzieciÄ™ce,jak to czyni w ich snach gorÄ…czkowych jama wężowa.Lecz oto Wandzie przeskoczyÅ‚a myÅ›l na pogodniejsze wspomnienia, na tych jej chÅ‚opcówz ulicy, których uczyÅ‚a. Och, jacy oni żywi!.Wie pani, że powagÄ… nic z nimi nie zrobi, a pogodÄ… wszystko.Onimi siÄ™ nieraz przyznawali, gdy który z nich co chapnÄ…Å‚. Co znaczy chapnąć? pytaÅ‚a Nina.33 No, ukraść zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ Wanda. W wiÄ™zieniu poznaÅ‚am dwie zÅ‚odziejki, ale mÅ‚ode inaprawdÄ™ miÅ‚e.O, te siÄ™ nikogo nie baÅ‚y, każdemu odpowiadaÅ‚y hardo i z każdego drwiÅ‚y.Raz siÄ™ pobiÅ‚y z dozorcÄ….Och, jak siÄ™ pobiÅ‚y! klasnęła Wanda w rÄ™ce w przypomnieniu.Potem poznaÅ‚am jeszcze, wie pani, tynglówkÄ™, piÄ™tnastoletniÄ… zaledwie i Å‚adnÄ…, bardzo Å‚adnÄ…!Ta także okradÅ‚a goÅ›cia w hotelu.Och, ona byÅ‚a zepsuta strasznie! Ale Å›piewaÅ‚a ciÄ…gle.OnadaÅ‚a w twarz.Cha! cha! zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ oto Wanda po raz pierwszy serdecznie, caÅ‚ym ciaÅ‚em daÅ‚a w twarz!.Obu dziewczynom oziÄ™bÅ‚y czy też opierzchÅ‚y zÄ™by w ustach suchych miÄ™dzy zgrabiaÅ‚ymiteraz wargami.A w oczach paliÅ‚y siÄ™ wężowe bÅ‚yski.Nina drżaÅ‚a w sobie; a że serce przypomniaÅ‚o siÄ™przy tym bólem niewyraznym, wiÄ™c siÄ™ poczuÅ‚a niepewnie na krzeÅ›le.SiÄ™gnęła po jakÄ…Å› po-duszkÄ™ skórzanÄ… opodal, rzuciÅ‚a jÄ… pod stopy Wandy i przysiadÅ‚a tak u jej nóg na ziemi.Ujęłajej rÄ™kÄ™ dÅ‚ugÄ… i jak lód zimnÄ… i poÅ‚ożyÅ‚a jÄ… sobie na czoÅ‚o. Nie kasÅ‚aj! mruknęła po chwili w zadumie.A gdy tamta siÄ™gnęła po chustkÄ™, podrzuciÅ‚a uważnie gÅ‚owÄ™. Mój Boże! szeptaÅ‚a pochwili w peÅ‚nym przerażenia współczuciu.MilczaÅ‚y obie.I zmory życia najplugawsze, wszystkich nÄ™dz i krzywd pognÄ™bienia otoczyÅ‚y rojem ciem-nym te gÅ‚owy dziewczÄ™ce.A przez tÄ™ chmurÄ™ przebijaÅ‚y siÄ™ przecie dla ich wyobrazni pro-mienie pogodniejsze: zÅ‚o rozeÅ›miane, zÅ‚o niepotulne, gnuÅ›noÅ›ci sporne, zÅ‚o mszczÄ…ce siÄ™ zakrzywdy; zÅ‚a hazard i wyzwanie, fascynujÄ…ce dusze mÅ‚ode, wyrosÅ‚e w pognÄ™bieniach duszy ignuÅ›noÅ›ci okolnej.W sali bilardowej, sÅ‚użącej zarazem jako gabinet do palenia, zbierali siÄ™ panowie, prostu-jÄ…c swe czÅ‚onki oraz instynkty po nazbyt dÅ‚ugiej wobec dam gentilezzy.W szerokiej tedyniedbaÅ‚oÅ›ci ruchów i w pilnej potrzebie opowiadania sobie rzeczy sproÅ›nych zawiÄ…zywaÅ‚y siÄ™przy papierosie Å‚atwe kamractwa: brudne gniazda mÄ™skiej plotki, pierwsze instancje życiowe-go sÄ…du, przez które przechodzi imiÄ™ każdej kobiety z towarzystwa.W żółte stożki Å›wiatÅ‚a nad zielone sukno bilardu wychylaÅ‚y siÄ™ tymczasem gÅ‚owy na poty-licach od pomady lÅ›niÄ…ce i krótkie przy nich rzuty ramion.SÅ‚ychać byÅ‚o kuÅ‚ grzechot, stuka-nie liczników, czasem jakieÅ› urywkowe sÅ‚owa w echowym wtórze ust innych, w dziwnieupartych glosolaliach i przyÅ›piewach nieustannych: dymna atmosfera ekskluzywnie mÄ™skiejczczoÅ›ci w koncercie wygÅ‚osów bezmyÅ›lnych.W kÄ…cie pod oknem zebraÅ‚a siÄ™ inna gromadka.Tam zwracaÅ‚ uwagÄ™ ktoÅ› o wyglÄ…dzie nie-co zakrystiaÅ„skim wobec frakowych panów jegomość w tużurkowym stroju o szerokim,szpakowatym zaroÅ›cie wokół koÅ›cistej twarzy.UwijaÅ‚ siÄ™ koÅ‚o niego zabiegliwie i opowiadaÅ‚coÅ› żwawo niski blondynek z bródkÄ… francuskÄ… i paryskim poÅ›piechem w mowie i gestach.RozpowiadaÅ‚ z entuzjazmem o jakiejÅ› nowej l'affaire paryskiej i dziwiÅ‚ siÄ™ niepomierniepowszechnej tu obojÄ™tnoÅ›ci dla niej. Piasek to przecie! mruknÄ…Å‚ tużurkowy jegomość. Przesypuje siÄ™ to w ich klepsydrachi czas im znaczy.A nam co z tego? Tam gazety umiejÄ… i z tego piasku ukrÄ™cić bicz na życie.Trudno, takÄ… jest już zależnośćwielkomiejskiego życia od wytworzonej atmosfery.Tam rzÄ…dzi ludzmi potÄ™ga, o której my tupojÄ™cia nie mamy: zarazliwość rytmem życia.Tam ustokrotnia ludzi potÄ™ga widowni życiajawnej.To jest scena obowiÄ…zujÄ…cego gestu: du grand geste! entuzjazmowaÅ‚ siÄ™ niski mÅ‚o-dzieniec szerokim wyrzutem ramienia i mimowolnym wspiÄ™ciem siÄ™ na palce. My o jegowpÅ‚ywie pojÄ™cia wprost nie mamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]