[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co siÄ™ z tobÄ… dziaÅ‚o? - spytaÅ‚a Maria z uÅ›miechem.- Lepiej nie mówić! - odpowiedziaÅ‚ attache kulturalny gÅ‚osemdziwnie cienkim jak na takiego kolosa.- MaÅ‚o brakowaÅ‚o, a bym siÄ™spózniÅ‚! MusiaÅ‚em poruszyć niebo i ziemiÄ™, żeby mnie przepuÅ›cili!- Z jakiego powodu?- Z powodu ich gÅ‚upoty! - odpowiedziaÅ‚.PrzybraÅ‚ ponurÄ… minÄ™.- Czasy siÄ™ zmieniajÄ….wszystko siÄ™ zmie-nia, a na gÅ‚upotÄ™ nie ma siÅ‚y! Gdy chodzi o ich granice, te ruskie tu-many zupeÅ‚nie dostajÄ… kręćka! - westchnÄ…Å‚ rozbawiony.- DokÅ‚adniekręćka!- Co ty mówisz? Co siÄ™ staÅ‚o?147- Gorzej niż pożar w burdelu.W jednej chwili zablokowali wszel-kie kontrole.UdaÅ‚o mi siÄ™ przejść dziÄ™ki znajomemu Gruzinowi, wy-darÅ‚ mi jednak dwadzieÅ›cia dolarów.PowiedziaÅ‚, że dostali rozkaz,aby wstrzymać kontrolÄ™, dopóki wszyscy nie dostanÄ… zdjÄ™cia faceta,który jest poszukiwany.Z tego, co mi powiedziaÅ‚, wynika, że chodzi ojakiegoÅ› Amerykanina.- Amerykanina? - wybeÅ‚kotaÅ‚a Maria.- Tak, jakiÅ› Deve czy coÅ› w tym rodzaju.Po prostu kipiÄ… ze zÅ‚o-Å›ci.Zdaje siÄ™, że jego zdjÄ™cie zostaÅ‚o rozesÅ‚ane po caÅ‚ym kraju.Maria nie sÅ‚yszaÅ‚a już, co do niej mówiÅ‚ attaché kulturalny.Z ca-Å‚ych siÅ‚ Å›ciskaÅ‚a oparcie, zdawaÅ‚o jej siÄ™, że zaraz siÄ™ udusi, chciaÅ‚awyć, lecz zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że nie jest w stanie nic zrobić.Gdy sa-molot zakrÄ™ciÅ‚, aby wjechać na pas startowy, miaÅ‚a wrażenie, że przy-spieszajÄ…c oddaliÅ‚ jÄ… od tego wszystkiego, przeniósÅ‚ w inne miejsce,tak jak zabiera siÄ™ z niebezpiecznego miejsca dziecko, aby je ochro-nić.CzuÅ‚a, że Å‚zy napÅ‚ywajÄ… jej do oczu, bÅ‚agaÅ‚a samolot, żeby siÄ™pospieszyÅ‚.BÅ‚agaÅ‚a jeszcze wtedy, gdy wzmagaÅ‚ siÄ™ huk silników,maszyna pÄ™dziÅ‚a.a ona bÅ‚agaÅ‚a i bÅ‚agaÅ‚a.Samolot jakby wysÅ‚uchaÅ‚jej życzenia, wyrwaÅ‚ do przodu i wzbiÅ‚ siÄ™ w powietrze.Michael natychmiast pojÄ…Å‚, że coÅ› jest nie w porzÄ…dku.W gÄ™stym tÅ‚umie i zgieÅ‚ku od razu dostrzegÅ‚ wyÅ‚aniajÄ…cych siÄ™ ze-wszÄ…d ludzi w mundurach, zajmujÄ…cych pozycje w punktach stra-tegicznych.WychwyciÅ‚ energiczne rozkazy oficerów milicji i straż-ników granicznych krÄ™cÄ…cych siÄ™ tu i ówdzie.Kiedy nagle, bez wy-jaÅ›nienia przerwano wszystkie dziaÅ‚ania kontrolne, ku zmartwieniunajbardziej spieszÄ…cych siÄ™ pasażerów, byÅ‚ przekonany, że jedynympowodem i przedmiotem caÅ‚ej tej pantomimy jest on - tylko i wy-Å‚Ä…cznie on!Ale już byÅ‚o za pózno.KontrolÄ™ celnÄ… miaÅ‚ za sobÄ…, znajdowaÅ‚ siÄ™ teraz w strefie przej-Å›ciowej poprzedzajÄ…cej stanowiska kontroli paszportów, byÅ‚ unieru-chomiony na czele kolejki.Naprzeciwko niego, przed okienkami, jakwryci stali strażnicy owiniÄ™ci obszernymi pÅ‚aszczami koloru khaki, zrÄ™kami na karabinach; pozostali, a także milicjanci, stali pomiÄ™dzycelnikami, nieco z tyÅ‚u.148Deves nie mógÅ‚ nic zrobić.Ani pójść do przodu, ani siÄ™ cofnąć.ByÅ‚zaklinowany! MógÅ‚ jedynie czekać, aż puÅ‚apka siÄ™ zatrzaÅ›nie.- Najgorsze, że nawet nie można im nawymyÅ›lać! - narzekaÅ‚ jakiÅ›Francuz z tyÅ‚u.- Nic nie rozumiejÄ…!- Nie to jest najgorsze - poprawiÅ‚ inny, trochÄ™ starszy.- Najgor-sze, że czÅ‚owiek czuje siÄ™ tu jak w latach czterdziestych.Michael spojrzaÅ‚ na zegarek.Już wystartowaÅ‚a.Na pewno teraz już leci!Ta myÅ›l pokrzepiÅ‚a go.W koÅ„cu, majÄ…c Å›wiadomość, że karmi siÄ™zÅ‚udzeniami, powiedziaÅ‚ sobie, że nie wszystko jeszcze stracone, żeprzecież nic nie wskazuje, iżby to on miaÅ‚ być powodem tego caÅ‚egozamieszania militarno-milicyjnego.Jego dokumenty sÄ… w naj-zupeÅ‚niejszym porzÄ…dku, nie ma siÄ™ czego obawiać, powinien jedyniezachować zimnÄ… krew i odgrywać rolÄ™ niemieckiego przemysÅ‚owcanajlepiej jak potrafi.ZauważyÅ‚, że pojawiÅ‚y siÄ™ trzy milicjantki.- A to co znowu? - zrzÄ™dziÅ‚ po angielsku jakiÅ› gÅ‚os z tyÅ‚u.- Na li-tość boskÄ…! NiedÅ‚ugo przyÅ›lÄ… tu marynarzy!Najstarsza z milicjantek wzięła gruby pakiet dokumentów, któryjedna z dwóch pozostaÅ‚ych, najmniejsza i najgrubsza, wygrzewaÅ‚apod pachÄ… ozdobionÄ… okrÄ…gÅ‚ymi plamami potu.Nie zaczerpnÄ…wszynawet powietrza, zaczęła pospiesznie rozdawać po jednym egzem-plarzu wszystkim funkcjonariuszom kontroli paszportowej niewi-dzialnym za okienkami o przyciemnionych szybach.Gdy skoÅ„czyÅ‚arozdawać, pospiesznie wróciÅ‚a do koleżanek i oddaÅ‚a resztÄ™ doku-mentów tej, która z niewiadomego powodu byÅ‚a upoważniona do ichnoszenia.Najgrubsza odebraÅ‚a je szybkim ruchem, szybkim, leczniezrÄ™cznym.Dokumenty wypadÅ‚y jej z rÄ…k i rozsypaÅ‚y siÄ™ na podÅ‚o-dze, niektóre wylÄ…dowaÅ‚y bardzo daleko.Deves zobaczyÅ‚, że sÄ… to czarno-biaÅ‚e fotografie.OniemiaÅ‚.Ta twarz na fotografiach.To byÅ‚ on!StaÅ‚ jak wryty, czuÅ‚, że miÄ™knÄ… mu nogi, a myÅ›li szaleÅ„czo wirujÄ…,zupeÅ‚nie jakby porwaÅ‚ je ryczÄ…cy malstrom, który za chwilÄ™ caÅ‚kiemgo pochÅ‚onie.Ostry ból rozdarÅ‚ mu czaszkÄ™.Ta twarz, mój Boże, jego twarz!MiaÅ‚ wrażenie, że kiedyÅ› przeżyÅ‚ już takÄ… chwilÄ™.Jak oni to zrobili?ZdjÄ™cia porozrzucane na podÅ‚odze brutalnie przypominaÅ‚y mu149dawne czasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]