[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bulandra zaś wychylił głowę zniszy i patrzy.Widzi, płomyki na loncie dochodzą ju\ do wywierconych dziur, za chwilę dojdą do dynamitu, za drugąchwilę.- Rokitko! - zawołał kpiąco.- A uwa\aj dobrze, jak posypie się węgiel! I zaledwie wyrzekł te słowa, jak niestrzeli, jak nie gruchnie, jak nie zatrzęsie się wszystko naokoło! O jerum pajtasz! Lampa Bulandry zgasła, lampaRokitki zgasła, a tu dym gęsty, a rumor ogromny, bo węgiel się wali i sypie.I nic! - Rokitka! śyjesz? - wołaBulandra.Rokitka - nie odpowiada.Gdy dym ju\ się rozszedł, Bulandra zapalił lampę i poszedł do przodka, byzobaczyć, co się stało z Rokitką.Patrzy, a tu węgla do chwały Bo\ej, a Rokitka stoi przylepiony do stempla,spłaszczony jak rozdeptana \aba, jedno oko ma na brodzie, drugie na kamizelce, a - wszystkie zęby wyleciały mutyłkiem.A\ litość wzięła Bulandrę, gdy patrzył na biedaka Rokitkę.A \e miał dobre serce, więc odlepił go odstempla, pomógł pozbierać zęby, wcisnął mu do garści i zapytał: - No i co, Rokitko? - Przegrałem! - wybełkotałRokitka i powlókł się pod szyb.Wracał jak kupa nieszczęścia.- A pamiętaj, \e od jutra masz mi pomagać rwaćwęgiel! - zawołał jeszcze za nim Bulandra.- Bo jak nie, to basama teremetete za kućki! Do samego piekła pójdę iwywlokę cię za ogon.- Przyjdę! - jęknął Rokitka i pokuśtykał z płaczem do piekła.Odtąd Bulandra du\o zarabiał, boRokitka musiał mu pomagać rwać węgiel.Bulandra siedział na kamieniu, pokrzykiwał tylko: - Basama za kućki! Wio,stary diable! Fedruj jak się patrzy! A bez kamienia! Bo jak nie, to ci przyło\ę styliskiem! Rokitka pocił się, rwałwęgiel, a Bulandra \uł tytoń, strzykał śliną koło jego nosa, popędzał go i raz po raz zdzielił mocno styliskiem, je\eliociągał się w pracy.Odtąd Bulandra miał się dobrze, du\o zarabiał i je\eli nie umarł, to jeszcze \yje.GustawMorcinek O tym, jak Zuzanka poszła w kumy do utopców W Wiśle pod Skoczowem mieszkały utopce.Tychutopców była spora gromada.Były stare utopce, utopcule i utopczęta.W słoneczny dzień utopczęta baraszkowały wWiśle, fikały w niej koziołki, pluskały się i oblewały wzajemnie wodą.Piszczały wtedy jak młode myszy i byłyogromnie śmieszne.A stare utopce śmiały się i powiadały: - Ha, nasze utopczęta są bardzo wiezgierne! Rozmawiałybowiem ze sobą w gwarze śląskiej, a słowo "wiezgierny" oznacza tyle, co figlarny.Nie były one większe odkrasnoludków.Miały małpie mordki, zadarte noski, palce u przednich łapek spięte błoną jak u kaczki i ubrane były wczerwone kabatki i porcięta albo w czerwone sukienki.Poza tym wszystkie miały wielkie brzuszki i były tak grube,jak kudłaty pies Karuś gazdy Kurzejki.Gazda Kurzejka był bardzo bogaty, lecz ogromnie skąpy.Niczego nie skąpiłjedynie kudłatemu Karusiowi, który wylegiwał się w paradnej izbie na jedwabnej poduszce i chrapał jak stary koń.Ugazdy Kurzejki słu\yła Zuzanka, sierota, co nie miała ju\ ani ojca, ani matki.Była sama jak ten kołek w płocie.Gazdapo śmierci jej matki, gdy ju\ nikogo nie miała, tak powiedział: - Nie becz, a chodz ze mną! Będziesz u mnie pasła gęsii krowy! Zuzanka poszła więc do gazdy Kurzejki i jego gęsi i krowy.Karuś miał się jednak lepiej ani\eli Zuzanka.Karuś zajadał rogaliki z masłem, Zuzanka suchy chleb.Karuś chłeptał śmietanę, Zuzanka miała do chleba chudąwodziankę.Karuś sypiał na jedwabnej poduszce w paradnym pokoju, Zuzanka na starym, wyliniałym sienniku wstajni przy krowach.Gazda Kurzejka nie miał serca, tylko kapuściany głąb w piersi.Zuzanka zaś miała dobre sercenapełnione miodem.Jej serce pragnęło, by nikomu nie było krzywdy na świecie.Có\ z tego, kiedy jej działa siękrzywda! Utopce wiedziały wszystko.I o tym tak\e wiedziały, \e Zuzance dzieje się krzywda, i o tym, \e gazda cowieczora liczy wysypane do skrzyni talary i nie mo\e ich policzyć.I \e potem sypia na owej skrzyni i lęka się, by mujej złodzieje nie ukradli.Skąd utopce wiedziały o tym wszystkim, trudno się domyślić.Widać wychodziły wksię\ycowe noce z wody i zaglądały przez okno do izby gazdy Kurzejki.Gdy Zuzanka pasła krowy nad Wisłą, utopcewyłaziły z wody i przyglądały się jej ciekawie.Ju\ dawno bowiem nie oglądały człowieka, który by miał dobre serce,a w tym sercu przelewał się rzetelny miód.-Kiwały więc głowami i drapały się za uchem.Myślały bowiem, jakprzyjść Zuzance z pomocą.Zuzanka zaś nie widziała utopców, bo gdy chcą, to stają się one niewidzialne dlaczłowieka.Czasem zapuszczały się na łąkę, je\eli była noc księ\ycowa i du\a rosa.Chodziły wtedy od kwiatka dokwiatka, wąchały je, zaglądały w kielichy i kichały.Raz wybrał się w taką księ\ycową noc na przechadzkę po łącesam król utopców podobny do wielkiej ropuchy.Podpierał się berłem, kolebał się szeroko, przytrzymywał sobiekoronę na głowie, by mu nie spadła.Wąchał ka\dy napotkany kwiat, potem kichał i głaskał się po brzuszku.śejednak był ju\ stary, rychło się zmęczył.Usiadł pod liściem łopianu i zasnął.Król utopców spał i spał i nie wiedział,\e słońce ju\ dawno wyszło na niebo i zlizało rosę z łąki.Nadleciała pszczoła, zabrzęczała mu nad uchem i królzbudził się zdumiony.I zaczął narzekać: - Ojej, ojej! Co ja teraz zrobię? Co ja, biedny, teraz pocznę? Zuzanka pasłaniedaleko krowy.Posłyszała jakieś narzekanie w trawie pod liściem łopianu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]