[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś oczyścił rumowisko po eksplozji.Ktośzałatał i pózniej pomalował ściany w salonie.Ktoś wymienił okna i założyłnową instalację elektryczną.Ktoś.Usłyszała odbijające się echem kroki na klatce schodowej.Pośpieszne,energiczne, zdecydowane.Jamie patrzyła na drzwi z nadzieją, modląc sięcicho:  %7łeby tylko nie był to Murphy.Rozczarowanie mogłoby mnie zabić".To nie był Murphy.W drzwiach stanął Chris i zastygł bez ruchu na jejwidok.Na koszulce miał pręgę perłowo-szarej farby, tej samej, którapokrywała świeżo malowane drzwi.- Jesteś w domu - powiedział.Jamie poczuła, jak jej dusza wypełnia się niepohamowaną radością.- Jestem w domu - szepnęła.- Zwietnie wyglądasz.- Chris musiał się skupić na zachowaniuemocjonalnej równowagi, co wcale nie było łatwe.Marzył o tym, co terazsię stało: że wejdzie do środka i zastanie ją czekającą na niego, że zobaczyjej uśmiech, usłyszy jej głos.Nieoczekiwane spełnienie się marzeniawprawiło go w zakłopotanie.- Miałem nadzieję, że skończę remont przed twoim przyjazdem.- To ty jesteś odpowiedzialny za to wszystko?- Widziałaś to, co stało się w kuchni, tak? - zaczął ostrożnie.- Mogęsię wytłumaczyć.Nigdy wcześniej tego nie robiłem, a ten przeklęty gipswysychał tak szybko, że ledwo.- Jeszcze nie widziałam kuchni.Nikt nigdy tyle dla mnie wcześniejnie zrobił.Nie wiem, jak ci dziękować.- Nie ma potrzeby, byś to robiła, przecież dobrze wiesz.141RS Zapadła kłopotliwa cisza.Jamie szukała stosownych słów, byzamaskować natarczywe pragnienie i podniecenie, które sparaliżowały ją.Dopiero teraz zauważyła, że Chris trzyma po galonie farby w każdej ręce.- Nie chciałam cię zatrzymać - powiedziała ledwo słyszalnym głosem.- Zaraz ci pomogę.Czy mógłbyś.- Jamie.- Postawił farbę na podłodze.- To jestem ja, pamiętasz?Pracuję tu już kilka dni.Nie musisz grać grzecznej gospodyni.Zrelaksuj się.- Jestem zrelaksowana.- Nie wiedziała, jak długo jeszcze utrzyma sięna nogach.Jaka szkoda, że sofa wyleciała w powietrze.- Jestem tylkotrochę.Chris patrzył na nią z wyraznym rozbawieniem.Podszedł do niej ipołożył delikatnie ręce na jej ramionach.- Jesteś trochę.? - zapytał łagodnie.- Oszołomiona - szepnęła.-I tak bardzo, bardzo szczęśliwa, że cięwidzę, Marlowe.- Przytuliła się do niego z westchnieniem ulgi.Stali objęci,w ciszy, stopniowo przystosowując się do rzeczywistości.Byli razem i zwy-czajne przytulenie dawało im tak dużo przyjemności.- Cześć - powiedziała Jamie.- Cześć.- W Wyoming było tak pusto bez ciebie.- A Miami ziemią jałową, pustynią bez życia.bez ciebie.Piłem zadużo.Nie mogłem spać.Zniszczyłem sobie sportowe buty.Jamie uśmiechnęła się przebiegle.- Naprawdę? Jak do tego doszło?142RS - Hm, nieważne.- Zerknął w dół i dotknął jej pokrytych rumieńcamipoliczków.- Mógłbym tak trwać wiecznie, obejmując cię, tylko obejmując.A tak niewiele brakowało, byś złamała mi serce, Jamie Cross.- A ty mogłeś złamać moje.Zmiało, Marlowe, ja składam swoje sercew twoje dłonie.Zrób z nim to, co chcesz.W końcu pomalowałeś mój salon,kuchnię i sypialnię, więc myślę, że mogę ci zaufać.- Właściwie to sypialnia nie jest jeszcze pomalowana.Dopiero dzisiajrano skończyłem z gipsowaniem dziur, ale mogę zagwarantować, że.Jamie? - Nagle coś sobie przypomniał, rozmarzenie malujące się do tej poryna jego twarzy ustąpiło miejsca przerażeniu.- Nie widziałaś jeszczesypialni?- Nie, ale.- W takim razie zaczekaj tutaj.- Cholera, przecież powinienprzewidzieć, że coś takiego może się zdarzyć.- Za chwilę będę z powrotem.Może byś tymczasem zabrała bagaże z korytarza? Ja zajmę się czymś wsypialni.To nic wielkiego, naprawdę.Po prostu.zaczekaj tutaj. Tak, powinieneś przewidzieć - pomyślała, patrząc, jak Chris wybiegaz salonu.- Jestem przecież dziennikarką i mam nadmiar zdrowej ciekawości.Chyba nie myślał, że go posłucham.Nie, na pewno nie".Ruszyła za nim do sypialni.Chris przeklinał się w duchu za to, cozrobił.Jamie zastanawiała się, dlaczego tak pognał z galonem farby.Czyżbynaszło go nagłe pragnienie malowania? Gdy stanęła w drzwiach, wszystkosię wyjaśniło.Miała na ścianie nowe malowidło - perłowosiwe serce, trochękrzywe, ale za to z zuchwałym, chłopięcym oświadczeniem:  Christopherkocha Jamie".- O rany - szepnęła.143RS Chris podskoczył jak oparzony.- Wiedziałem! Nie mogłaś mi dać pięciu minut, żebym zdążył tozamalować, prawda?- Ale dlaczego miałbyś to zamalować? - zapytała z lekkim drżeniem wgłosie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl