[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale może Frances chciałaby pograć?- Dobrze.- Frances skinęła głową, czując, że nie może odmówić.- Aletylko jedna szybka partia.I tak pewno mnie rozniesiesz.W tym momencie wpadł Bruno.Nerwowo przeczesywał włosy.- Niestety muszę was opuścić.Ale mam nadzieję, że nie na długo.- Przynajmniej udało nam się razem zjeść lunch - rzekła Rosa zuśmiechem.- Chodz, Jack, przygotujemy stół.- Przepraszam - westchnął ciężko Bruno, bezradnie unosząc ramiona.-Zastanę cię tu jeszcze, kiedy wrócę? - zwrócił się do Frances.- Wątpię.Czy to coś poważnego?- Gabriel Bally.Ból w klatce piersiowej.- Och! Ciekawa jestem.- Pózniej porozmawiamy.Zaczekaj na mnie, jeśli możesz.Zanim słońcezajdzie, moglibyśmy jeszcze popływać.Z tymi słowami pobiegł do samochodu i szybko odjechał, zostawiając posobie tylko obłok kurzu.Jeżeli mu się wydaje, że ona będzie całe popołudnie czekać na powtórkętego, co było rano, to grubo się myli.Chociaż przebywanie z Jackiem i Rosąsprawiało jej wielką przyjemność, musi wyjechać przed powrotem Bruna.- 50 -SRMyśl o Gabrielu Ballym nie dawała jej spokoju.Miał ostatnio tylestresów.Miejmy nadzieję, że to nie serce.Może po jej wizycie międzymałżonkami sytuacja znów się zaostrzyła? Trudno, co się stało, to się nieodstanie.Poszła do oranżerii i rozegrała z Jackiem dwie partie.Rzeczywiścieprzegrała, lecz w chwilę potem dostał duszności.Rosa zareagowała spokojnie.Jack zażył lekarstwo i zasiadł przedtelewizorem.Gdy wydawało się, że program go wciągnął, Frances uznała, żeczas na nią.- Musisz już iść? - W głosie Rosy brzmiało rozczarowanie.W tymmomencie zadzwonił telefon.- To Bruno - szepnęła Rosa do Frances po chwili rozmowy.Musi zostaćdłużej.- Nie powiedział, co z pacjentem? - spytała Frances, ale Rosa pokręciłagłową.Obie zamilkły, widząc, że Jack zdrzemnął się na sofie.Frances podeszła,by sprawdzić, jak oddycha.- Chyba w porządku.Parę minut pózniej zbierała swoje rzeczy w pokoju Bruna, zerkając naobity jedwabiem szezlong.Dziwny mebel w męskiej sypialni.Czy został mu poLindsay? Potrząsnęła niecierpliwie głową.Myślenie o Lindsay zaczynało stawaćsię jej obsesją.Zwłaszcza odkąd wiedziała o podobieństwie między nimi.- Szkoda, że nie zostaniesz na kolacji - powiedziała na dole Rosa,wycierając ręce.- Mam własny dom - zaśmiała się Frances serdecznie.- Chociaż bardzomalutki.- Mam przynajmniej nadzieję, że nie wychodzisz dlatego, że nie maBruna?- Przeciwnie.- Urwała.Nagle ogarnęło ją pragnienie, żeby zostać idowiedzieć się czegoś o Lindsay.Jednak rozsądek zwyciężył.- To był- 51 -SRfantastyczny dzień, ale jestem wykończona.Zazwyczaj nie spędzam sobótnawet w połowie tak aktywnie.- My też.Bruno rzadko bywa w domu.- Z powodu pracy?- Sama wiesz, jesteś przecież pielęgniarką.- Przystanęły na progu.-Słyszałaś o szkole Jacka?- O internacie? - Frances przygryzła wargę.- A co na to sam Jack?- Stara się z tym pogodzić, biedactwo - westchnęła Rosa.- Bruno najlepiejwie, co jest słuszne.Tylko że to taki wrażliwy chłopiec.Te słowa dzwięczały Frances w uszach przez cały weekend.Niemalfizycznie wyczuwała obawę Rosy: obawę odzwierciedlającą z pewnościąnastawienie Jacka.Musi być przecież jakieś inne wyjście niż internat.Aleznając Bruna, podejrzewała, że nikt nie zdoła go skłonić do zmianypostanowienia.Gdy w poniedziałek weszła do przychodni, znalazła kartkę od Bruna zwiadomością, żeby się z nim skontaktowała.- Chodzi o Ballych - wyjaśnił bez wstępów, gdy weszła do jego gabinetu.- Jak wiesz, w sobotę Gabriel miał bóle w klatce piersiowej.Najwyrazniejdoszło między nimi do straszliwej awantury, która znacznie pogorszyła jegostan.- Refluks przełykowy? - spytała, starając się nie zwracać uwagi na fakt, żenawet nie powiedział jej dzień dobry.- Nie tym razem.Jestem pewien, że to był ból wieńcowy.- Wieńcowy! Nie powiem, żebym była bardzo zdziwiona.- Dlaczego? - Wpatrywał się w nią przenikliwie.- Cóż, jego ogólny stan i te wszystkie zmartwienia.- Właśnie na ten temat chciałem z tobą porozmawiać.Petra Bally złożyłana moje ręce oficjalną skargę, że wiedziałaś o ich problemach małżeńskich i że- 52 -SRw niedopuszczalny sposób zapoznałaś się z bardzo intymnymi szczegółami ichżycia.Albo że ja je ujawniłem.Frances opadła na krzesło.Nie wierzyła własnym uszom.- Ależ to śmieszne! To był po prostu zbieg okoliczności.- A więc coś zostało powiedziane?- Tylko niechcący.- Tak czy owak, ona uważa, że zawiodłem ich zaufanie.Francespotrząsnęła głową.- Ja przecież tylko.- Przykro mi, Frances, ale nie mam czasu na takie rzeczy.- Wstał.-Sądziłem po prostu, że powinnaś o tym wiedzieć.Skierowałem Gabriela nabadania: rentgen klatki piersiowej, ekg, lipidogram, ewentualnie badanieizotopowe.Nie idz do nich w tym tygodniu, bo może cię spotkać coś przykrego.Frances uświadomiła sobie, że została odprawiona.Petra Bally miałaprawo być zła, ale ona, Frances, jest po prostu wściekła.Nawet nie pozwolił jejnic wyjaśnić!- Poproś Suzie, żeby przysłała następnego pacjenta, dobrze? - Z powrotemutkwił wzrok w komputerze.Policzyła do dziesięciu.Niech mu się nie zdaje, że będzie jej rozkazywał.Po raz ostatni rzuciła mu pełne żalu spojrzenie, którego wcale nie zauważył, iopuściła gabinet.Starała się spojrzeć na to racjonalnie.Ze strony Petry Bally była to czysta złośliwość, co bolało tym bardziej, żeFrances niczym sobie na nią nie zasłużyła.Ale nie bolało nawet w połowie tak,jak zachowanie Bruna.Bruno wierzył tej kobiecie; to było oczywiste.W poczekalni podeszła do Suzie Collins i oznajmiła jej, że Bruno prosi onastępnego pacjenta.Rejestratorka skinęła głową, ale się nie odezwała, po czymbez najmniejszego wahania wstała i pomaszerowała prosto do gabinetu Bruna.- 53 -SRZanim zamknęła za sobą drzwi, Frances usłyszała jego głos.Wydał jej siębardzo serdeczny.To już zupełnie wytrąciło ją z równowagi.Dla Suzie ma czas, a jej nie dałnawet kilku sekund na wyjaśnienie, co się stało u Ballych.- Masz manię prześladowczą - mruknęła do siebie, wychodząc i kierującsię do samochodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]