[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W owej chwili wierzyłem, że mójojciec jest najlepszym człowiekiem pod słońcem i że wszyscy tozrozumieją, jeśli życie przestanie w końcu dawać mu same blotki.- Davidzie, cokolwiek złego zrobisz w życiu, zawsze, wcześniejczy pózniej, wraca do ciebie.A ja zrobiłem wiele złego.Bardzo dużo.Ale musiałem za to zapłacić.I nasz los się odmieni.Zobaczysz.Zobaczysz.Pomimo ciągłych pytań dońi Mariany, która, nie w ciemię bita,domyślała się, w czym rzecz, już nigdy nie zagadnąłem ojca co domojej edukacji.Kiedy nauczycielka zrozumiała, że nie ma co sięłudzić, zaproponowała, że codziennie po lekcjach poświęci migodzinę, żeby poopowiadać mi o książkach, historii i o tymwszystkim, co tak bardzo przerażało mojego ojca.- To będzie nasz sekret - stwierdziła.Już wówczas zaczynałem rozumieć, że mój ojciec wstydził się, iżludzie uważają go za nieuka, za odpadek wojny, prowadzonej, jakprawie wszystkie wojny, w imię Boga i Ojczyzny, po to, by uczynićpotężniejszymi tych, którzy już przed jej wybuchem byli i tak zbytpotężni.W tamtym okresie zacząłem, co którąś noc, towarzyszyć ojcuw pracy.Przy ulicy Trafalgar wsiadaliśmy do tramwaju, który dowoził nasdo cmentarnej bramy.Siadałem w stróżówce, czytałem stareegzemplarze dziennika i co jakiś czas próbowałem porozmawiać znim, choć przychodziło mi to z wielkim trudem.Ojciec niewiele, ajeśli już, to bardzo niechętnie, mówił o wojnie w koloniach i okobiecie, która go opuściła.Kiedyś zapytałem, dlaczego matka naszostawiła.Podejrzewałem, że stało się to z mojej winy, że zrobiłemcoś złego, już choćby samym swoim przyjściem na świat.- Twoja matka opuściła mnie, nim zostałem wysłany na front.Toja byłem głupcem, bo zrozumiałem to dopiero po powrocie.Takie jestżycie, Davidzie.Prędzej czy pózniej wszyscy cię opuszczają.- Ja nigdy cię nie opuszczę, ojcze.Odniosłem wrażenie, że zaraz zacznie płakać, więc przytuliłemsię do niego, żeby nie widzieć jego twarzy.Następnego dnia, o niczym mnie nie uprzedzając, ojcieczaprowadził mnie do sklepu bławatnego El Indio przy ulicy Carmen.Nie weszliśmy do środka, ale przez szybę pokazał mi młodą iuśmiechniętą kobietę, która obsługiwała klientki, demonstrując suknai luksusowe tkaniny.- To twoja matka - powiedział.- Kiedyś tu przyjdę i ją zabiję.- Niech ojciec tak nie mówi!Spojrzał na mnie przekrwionymi oczyma i zrozumiałem, że nadalją kocha i że ja, choćby dlatego, nigdy jej nie wybaczę.Pamiętam, żeprzyglądałem się jej ukradkiem i poznałem ją, bo wcześniej widziałemją na fotografii, trzymanej w szufladzie razem z pistoletem, któryojciec każdej nocy, przekonany, że już śpię, wyjmował, by wpatrywaćsię w niego, jakby ten zawierał wszystkie odpowiedzi, a przynajmniejkilka najważniejszych.Przez lata całe miałem tam wracać i podpatrywać ją dyskretnie.Nigdy nie odważyłem się wejść do sklepu ani zbliżyć do niej, kiedy zniego wychodziła, by skierować się w dół Ramblas, ku życiu, jakiesobie dla niej wyobrażałem, z rodziną, z którą czuła się szczęśliwa, isynem, który zasługiwał na jej miłość i jej dotyk bardziej niż ja.Nigdy nie powiedziałem ojcu, że czasami wymykałem się, by jązobaczyć, i że bywały dni, kiedy, idąc tuż za nią, już brałem ją zarękę, i stawałem obok niej, żeby jednak zawsze w ostatniej chwilistchórzyć i uciec.W moim świecie wielkie nadzieje żyły tylko nastronach książki.Szczęśliwa odmiana, której tak bardzo pragnął mój ojciec, nigdynie nadeszła.%7łycie okazało się dla niego łaskawe tylko o tyle, że niekazało mu czekać zbyt długo.Pewnej nocy, kiedy dochodziliśmy doredakcji, by rozpocząć nocną zmianę, z ciemności wyłoniło się trzechzbirów i na moich oczach zaczęło do niego strzelać.Pamiętam zapachsiarki i dym wydobywający się z otworów wypalonych przez kule wjego płaszczu.Jeden ze zbirów chciał dobić go strzałem w głowę.Rzuciłem się, by osłonić ojca własnym ciałem; wówczas drugi zmorderców odciągnął kamrata i do dziś pamiętam spoglądające namnie z góry oczy bandyty, który zastanawia się, czy nie powinienzabić również i mnie.Odeszli bez pośpiechu, znikając w labiryncieuliczek pomiędzy fabrykami Pueblo Nuevo.Zostawilidogorywającego w moich ramionach ojca i mnie - samego na świecie.Przez blisko dwa tygodnie spałem w pomieszczeniach drukarnidziennika, schowany pomiędzy linotypami przypominającymigigantyczne stalowe pająki, usiłowałem wytrzymać ówdoprowadzający do szaleństwa gwizd, który każdego wieczoruprzeszywał mi uszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]