[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powiedziawszy już ani sÅ‚owa, wyÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ z okna w Å›lad zaTenpencem.Lidia i jej zakÅ‚adnik szli strzeżonym korytarzem, za nimi Jean-Louis.Od czasu do czasu wciskaÅ‚a pistolet, ukryty pod pÅ‚aszczem, w żebrahrabiego, ale Chabrier zdawaÅ‚ siÄ™ caÅ‚kiem zrezygnowany.Mimo toodetchnęła dopiero, gdy wyszli na dziedziniec.Jean-Louis wysunÄ…Å‚ siÄ™ przed nich jak zwiadowca, gdy skierowali siÄ™do piwnicy.WzdÅ‚uż żelaznego ogrodzenia nie widać byÅ‚o nikogo.- To te drzwi - popchnęła hrabiego w cieÅ„, podczas gdy chÅ‚opiecmocowaÅ‚ siÄ™ z klamkÄ….Drzwi nie dawaÅ‚y siÄ™ otworzyć, wiÄ™c dotknęłaChabriera pistoletem.- Klucze, proszÄ™.WestchnÄ…Å‚ ciężko i wyciÄ…gnÄ…Å‚ przed siebie dÅ‚oÅ„, w której trzymaÅ‚zÅ‚oty Å‚aÅ„cuszek z nanizanym pÄ™kiem kluczy.Jean-Louis szybko znalazÅ‚ wÅ‚aÅ›ciwy, lecz gdy za drzwiami zobaczyliciemność powiedziaÅ‚:- Nie mamy Å›wieczki.- Ja znam drogÄ™ - powiedziaÅ‚a krótko, zmuszajÄ…c Chabriera dowejÅ›cia na schody.- Hrabia też.341RSProwadziÅ‚a go przez piwnicÄ™ z winem, aż doszli do celi, gdzie jÄ…przetrzymywaÅ‚ i gdzie przez okno wpadaÅ‚o nieco Å›wiatÅ‚a.Niestety drzwido celi byÅ‚y zamkniÄ™te i żaden z kluczy hrabiego tu nie pasowaÅ‚.- Jean-Louis, biegnij do wejÅ›cia i zobacz, czy sÄ… tam kluczestrażnika.W ciemnoÅ›ci rozlegÅ‚ siÄ™ gÅ‚os Chabriera:- Cokolwiek teraz ze mnÄ… siÄ™ stanie, panno Peartree, jest maÅ‚oistotne.ZwyciężyÅ‚em swego wroga, wiÄ™c nawet jeÅ›li mnie zastrzelisz,umrÄ™ kontent.Lidia uÅ›miechnęła siÄ™ do siebie.- Nie jestem już pannÄ… Peartree.Jestem żonÄ… Mateusza Frobishera.- ByÅ‚ pani mężem? - zniżyÅ‚ gÅ‚os.- Spodziewam siÄ™, że wasi informatorzy pominÄ™li ten szczegół,hrabio.Po raz pierwszy Chabrier poczuÅ‚ dreszcz prawdziwego lÄ™ku.Nie miaÅ‚do czynienia z kokietkÄ…, która straciÅ‚a przygodnego kochanka, ale zwdowÄ…, co z caÅ‚ego serca pragnęła zemsty.- Mam'selle! Nie mogÄ™ nic znalezć! - zawoÅ‚aÅ‚ Jean-Louis.LidiaodwróciÅ‚a siÄ™, zanim zdążyÅ‚a pomyÅ›leć.Hrabia bÅ‚yskawicznie podbiÅ‚ jej rÄ™kÄ™, Å›cisnÄ…Å‚ boleÅ›nie za przegub ichciaÅ‚ wyrwać broÅ„.Lidia strzeliÅ‚a w powietrze, przysiÄ™gajÄ…c sobie, żehrabia nie użyje pistoletu przeciwko niej.StrzaÅ‚ obiÅ‚ siÄ™ echem wniewielkim pomieszczeniu.Chabrier wrzasnÄ…Å‚ rozwÅ›cieczony, wytrÄ…ciÅ‚pistolet Lidii z dÅ‚oni i zacisnÄ…Å‚ palce wokoÅ‚o jej szyi.342RSLidia walczyÅ‚a dzielnie, wijÄ…c siÄ™ jak piskorz, orzÄ…c paznokciami pojego twarzy i po rÄ™kach, które jÄ… dusiÅ‚y.Kopnęła go boleÅ›nie w jednÄ… nogÄ™i w drugÄ….- Jean-Louis! - krzyknęła rozpaczliwie, gdy hrabia rzuciÅ‚ jÄ… o kraty.Znowu kopnęła, tym razem wyżej, trafiajÄ…c go kolanem w krocze.ZwinÄ…Å‚siÄ™ z bólu, przeklinajÄ…c, ale wnet wyprostowaÅ‚ siÄ™ ze strasznym wyrazemw oczach.I nagle jÄ™knÄ…Å‚, wywróciÅ‚ oczy i z charkotem osunÄ…Å‚ siÄ™ naziemiÄ™.Za nim staÅ‚ Jean-Louis, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ triumfalnie i trzymajÄ…cpistolet za lufÄ™.- ZaczepiÅ‚em o to po ciemku.A potem walnÄ…Å‚em tym tego psa,trzask, w jego parszywy Å‚eb.- PopchnÄ…Å‚ hrabiego stopÄ….- To za strzelaniedo mojego pana i za te obrzydliwe cukierki, ty szataÅ„ski synu.Lidia chwyciÅ‚a siÄ™ krat, Å‚apiÄ…c oddech.PróbowaÅ‚a nie myÅ›leć o bóluszyi.Dlaczego, na Boga, zawsze Å‚apiÄ… jÄ… za szyjÄ™?- Jean-Louis - odezwaÅ‚a siÄ™ chrapliwie - kapitan nie zginÄ…Å‚.ChÅ‚opieczachichotaÅ‚.- OczywiÅ›cie, że nie.- WiedziaÅ‚eÅ›?- Oui.Gdy zabieraÅ‚em pÅ‚aszcz, puÅ›ciÅ‚ do mnie oko.Bardzo sprytny,ten mój capitaine.- ZniżyÅ‚ gÅ‚os.- Mam'selle, dlaczego ten zÅ‚y czÅ‚owiekpowiedziaÅ‚, że jestem synem kapitana?Lidia przyklÄ™kÅ‚a i poÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce na jego szczupÅ‚ych ramionach.- Kapitan sam chciaÅ‚ ci to powiedzieć, ale wydaje mi siÄ™, żewystarczajÄ…co dÅ‚ugo czekaÅ‚eÅ› na prawdÄ™.Mateusz Frobisher jest twoimprawdziwym ojcem, Jean-Louis.343RS- Mais non! - Mimo mroku panujÄ…cego w piwnicy zobaczyÅ‚a, jakjego oczy rozbÅ‚ysÅ‚y.- Mój ojciec - westchnÄ…Å‚.-Tak bym chciaÅ‚, żeby tobyÅ‚a prawda.Ale dlaczego powiedziaÅ‚aÅ› hrabiemu, że capitaine temuzaprzeczyÅ‚?- ChciaÅ‚am, żeby pomyÅ›laÅ‚, że nic dla kapitana nie znaczysz, i ciÄ™opuÅ›ciÅ‚.NaprawdÄ™ jesteÅ› jego synem - uÅ›ciskaÅ‚a go.- I teraz moim, bojestem żonÄ… kapitana.- Jean-Louis wydaÅ‚ okrzyk radoÅ›ci.- To prawda.PobraliÅ›my siÄ™ w Lempére.- Dlaczego nic nam nie powiedzieliÅ›cie?- UzgodniliÅ›my, że pozostawimy to w tajemnicy.ponieważ wywszyscy mieliÅ›cie i tak dużo zmartwieÅ„ i nie chcieliÅ›my, abyÅ›ciepomyÅ›leli, że kapitan.ma inne rzeczy na gÅ‚owie.- To cudowne! Jestem taki szczęśliwy! Och, nie pÅ‚acz.maman.- Nie pÅ‚aczÄ™ - pociÄ…gnęła nosem, przytulajÄ…c jego główkÄ™ doramienia.TuliÅ‚a go jeszcze, gdy usÅ‚yszeli szmer u wejÅ›cia do korytarza.Przezdrzwi wsadziÅ‚ gÅ‚owÄ™ Tenpence, który trzymaÅ‚ niewielkÄ… latarniÄ™.ZaszeptaÅ‚:- SÄ… tutaj, kapitanie.I ten draÅ„ Chabrier, kompletnie nieprzytomny.- A niech mnie kule bijÄ….Biegnij z powrotem do Arkadego ipowiedz, że zaraz bÄ™dziemy.ChÅ‚opak postawiÅ‚ latarniÄ™ i pobiegÅ‚.Kapitan wszedÅ‚ w korytarz.Wjego kierunku rzuciÅ‚ siÄ™ Jean-Louis z okrzykiem radoÅ›ci.- Johnny! - zawoÅ‚aÅ‚ Mateusz, porywajÄ…c go na rÄ™ce.- Capitaine! Mam'selle mówi, że mam być twoim synem.Ja nie chcÄ™ojca, który jest francuskim psem.344RS-Za to bÄ™dziesz miaÅ‚ angielskiego psa.Nie masz nic przeciwko temu?- Przeciwko? %7Å‚e jednej nocy dostali mi siÄ™ mama i tata? -Jean-LouiswyÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ z objęć kapitana i oznajmiÅ‚ Z wielkÄ… szczeroÅ›ciÄ…: - Ojcze,bÄ™dÄ™ siÄ™ bardzo staraÅ‚, abyÅ› byÅ‚ ze mnie dumny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]