[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okoliczności jego śmierci wcale nie są takie jednoznaczne.Nie wiadomo,jak znalazł się pod kołami tej wielkiej platformy z ponad półtonowym koniem pociągowym wzaprzęgu.To prawda, pomyślała.Ashe miał rację.Wieczorem przyszedł do domu pijany i wście-kły, oskarżając ją o kolejne nieudane przedsięwzięcie.Tłukł szkło i porcelanę.Zlękła się i ucie-kła do ojca.Kiedy wróciła rano, on był skacowany, nieumyty i w nieświeżym ubraniu.Błagałją znowu o pieniądze.Wtedy zagroziła mu rozwodem i zawołała dwóch lokajów ojca, by gowyrzucili z domu.Stała na ganku i patrzyła, jak to robią.Nie cackali się.Kiedy próbował siępodnieść, przeklinając ją i jej rodzinę, stracił równowagę i zatoczył się w tył na drogę, wprostpod koła nadjeżdżającego wozu.RLTJego rodzina oczywiście twierdziła, że to ona zawiniła i przez nią utracił zdolność do ra-cjonalnej oceny sytuacji.- Więc znasz już prawdę - powiedziała lodowatym tonem i odłożyła list na biurko.-Chciałeś wiedzieć, co tu robię, więc już wiesz.Jesteś zadowolony?Reakcja Genevry nie speszyła Ashe'a.Siedział i ją obserwował.- Masz rację, tego listu nie masz się co obawiać.Nie ma w nim mowy o żadnej zbrodni,ale o skandalu.Ten skandal jednak może potencjalnie okazać się dla ciebie zgubny, jeśli wyj-dzie na jaw.Genevra zacisnęła pięści.- Jeśli zamierzasz mnie szantażować, to jesteś gorszym łajdakiem, niż początkowo sądzi-łam.- Nie zamierzam.Chcę, żebyś zdała sobie sprawę z tego, że jeśli ja mogłem zdobyć tę in-formację, Henry też może.Nie spodziewaj się, że nie spróbuje tego wykorzystać.- Niewinna? - Uniosła brwi.- Może zechcesz mi bliżej to wyjaśnić, bo w twoich inten-cjach nie dopatruję się niczego niewinnego.- Daj spokój, Genevro.Nie zamierzałem cię obrazić ani zaszantażować.- Nie, nie dam spokoju.Kazałeś mnie szpiegować i chcę wiedzieć dlaczego.- Chciałem wiedzieć, czy zagrażasz Bedevere i czy w jakikolwiek sposób nie zbałamuci-łaś mojego ojca, w nadziei na wykrojenie dla siebie kawałka z tego tortu.Genevra pobladła.- Myślałeś, że jestem łowczynią majątków! - przykryła usta z przerażenia.To samo insynuował w oranżerii pierwszego wieczoru.To był najgorszy zarzut, jakimógł przeciwko niej wytoczyć.- Nie chciałem cię urazić - zapewnił ją.- Nic nie rozumiesz, Ashe - odezwała się cicho Genevra, odzyskując spokój.- Właśniemnie oskarżyłeś o coś, co zrobił mój zmarły mąż.Poszło zle.Ashe przeczesał włosy dłońmi.Genevra teraz pewnie się pakuje przed wyjaz-dem do Seaton Hall, nie zważając na toczące się tam prace remontowe i zapachy świeżej farby.Nie winił jej.Jak na mężczyznę biegłego w sztuce uwodzenia, z całą pewnością wszystko ze-psuł.Chciał jej tylko uzmysłowić, jak niebezpieczne bywają sekrety.Gdyby Henry się o tymdowiedział, mógłby ją zmusić szantażem, by za niego wyszła.Skandal mógłby zaszkodzić jejRLTinteresom jako właścicielki linii żeglugowej i z całą pewnością nie pomógłby wejść do londyń-skiej socjety, gdyby kiedyś tego zapragnęła.Tyle że Genevra nie wierzyła w to, co mówił o Henrym.Nie widziała zagrożenia z jegostrony i to uważał za największy problem.Oby nie musiała się sparzyć, by uwierzyć.Na podjezdzie przed domem zachrzęścił żwir.Ashe spojrzał za okno.Podjechał powóz,do którego po chwili wsiadła Genevra i odjechała.Szkoda, pomyślał.Ostatnia noc była nad-zwyczajna, daleko donioślejsza niż czysto fizyczne doznania.O niczym innym nie myślał przezcały dzień.Nawet wówczas gdy słuchał dzierżawców i sklepikarzy, w wyobrazni odtwarzałkażdą minutę, którą spędził w jej ramionach.Kobiety z miasteczka uwielbiały ją.Ich sympatia przejawiała się w sposobie, w jaki siędo niej garnęły, pokazywały swoje dzieci i zapraszały do swojego kręgu.Przez całe popołudnienie było chyba chwili, w której Genevra nie miałaby na rękach czyjegoś dziecka.Ile razy na niąpopatrzył, otaczał ją wianuszek dzieci.To przywołało na myśl Ashe'owi kolejną kwestię.Skoro jego ojciec chciał, aby on i Ge-nevra się pobrali, nie mógł wiedzieć, że była przekonana o własnej bezpłodności? Zlub z niąoznaczałby koniec nazwiska Bedevere.Naturalnie, zakładając, że miała rację.Alex przecież niespłodzi dziedzica.Zapewnienie kontynuacji rodu zależy więc wyłącznie ode mnie, pomyślał Ashe.Byłabyw tym spora doza ironii, gdyby poświęcił się i dla ocalenia Bedevere ożenił się z Genevrą i niemiał komu pozostawić ocalonego majątku.Teraz jednak należało skupić się na terazniejszości.Poślubienie Genevry szybko stało się jedynym możliwym rozwiązaniem nie tylko dladobra Bedevere, lecz także dla dobra niej samej, nawet jeśli nie chciała tego dostrzec.Ashemiał nadzieję, że ta lekcja nie okaże się bolesna.Zlub ochroniłby ją przed Henrym.Przestałabybyć dla niego przeszkodą do zdobycia kontroli nad Bedevere, bowiem decydujący głos w spra-wach majątku przeszedłby na niego.Tak czy inaczej, musi chronić Aleksa, ciotki i Genevrę,bez względu na to, czy sobie tej ochrony życzą, czy nie.RLTROZDZIAA CZTERNASTYWyznaczony czas na oświadczyny minął.Genevra dała Henry'emu kosza, lecz jak sięzdawało, Marcus Trent przyjął niepomyślną wiadomość raczej dobrze.Henry wiercił się w głę-bokim skórzanym fotelu przy biurku Trenta i starał się nie okazywać przedwcześnie ulgi.Naszczęście byli sami.Marcus oparł się łokciami na czereśniowym biurku.- Zatem czas sięgnąć po mniej delikatne środki.Wszystko gotowe.Potrzebujemy jedyniezgody właścicieli majątku na rozpoczęcie wydobycia.Skoro nie dostaliśmy jej poprzez małżeń-stwo, uzyskamy ją innymi sposobami.Henry doskonale wiedział, że te inne sposoby" to mająca niebawem się rozpocząć serianieszczęśliwych wypadków.Szajka Trenta pokonywała w przeszłości przeszkody właśniedzięki pewnym nieoczekiwanym zbiegom okoliczności.Henry dostrzegł szansę zaimponowania Trentowi swoją zdolnością perspektywicznegomyślenia.- Mój kuzyn naraził się paru osobom w Audley.Ograł wszystkich w bilard.Rozmawia-łem z jednym z nich.A dzisiaj rano doszły mnie słuchy o jakimś wypadku.Trent zareagował raczej niezgodnie z oczekiwaniem Henry'ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]