[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lana też tam stoi i czeka na Josha.Wiecie co? Mnie to wszystko naprawdę nie jest potrzebne.To znaczy, żeby Justin przy Laniewyjawiał, że jest moją Tajemniczą Śnieżynką.Bóg raczy wiedzieć, jak ona to skomentuje, tadziewczyna, która niemal codziennie od czasu, kiedy wkroczyłyśmy w wiek dojrzewania, doradzała mi zakładanie plastrów z opatrunkiem zamiast stanika.Odkąd rozwaliłam jej komórkę, lubi mnie jeszcze mniej.Założę się, że ma w rękawie coś wyjątkowo paskudnego, zarezerwowanego na taką właśnie okazję.- Koleś.Koleś? Nie jestem kolesiem.Do kogo ten Justin mówi?Odwróciłam się.Josh stał za Laną.- Koleś, szukam ciebie już cały tydzień - mówi Justin do Josha.- Przyniosłeś mi te notatki z trygonometrii? Muszę się w godzinę przygotować do poprawki.Josh coś mówi, ale ja go nie słyszę.Nie słyszę go, bo w ustach bardzo głośno mi szumi.A w uszach szumi mi bardzo głośno, bo za Justinem stoi Michael.MICHAEL MOSCOVITZ.A w ręku trzyma ŻÓŁTĄ RÓŻĘ.Piątek, 19 grudnia, Kiermasz ZimowyO Boże.Znów tkwię po uszy w tarapatach.Znowu.I tym razem nawet nie jest to moja wina.To znaczy, nie mogłam się powstrzymać.To się po prostu STAŁO, rozumiecie? I to wcale nic nie znaczy.To było tylko, no wiecie, takie zwyczajne coś.A poza tym wcale nie jest tak, jak myśli Kenny.Zupełnie nie.To znaczy, jak się nad tymzastanowić, jest to totalna i kompletna porażka.Przynajmniej dla mnie.Bo oczywiście pierwsza rzecz, jaką powiedział Michael, kiedy zobaczył, że stoję tam i gapię się na niego, gdy on trzyma w ręku ten kwiat, to:- Proszę.Właśnie wypadła z twojej szafki.Wzięłam ją od niego, zupełnie oszołomiona.Przysięgam Bogu - serce mi biło tak mocno, że omal nie zemdlałam.Bo ja myślałam, że one są od niego.To znaczy, te róże.Przez minutę naprawdę myślałam, że toMichael Moscovitz zostawiał dla mnie róże.Ale oczywiście tym razem do róży dołączona była karteczka.A na niej:Powodzenia w Genowii! Do zobaczenia po Twoim powrocie!Twoja Tajemnicza ŚnieżynkaBorys PelkowskiBorys Pelkowski.Borys Pelkowski zostawiał dla mnie te wszystkie róże.Borys Pelkowski jest moją Tajemniczą Śnieżynką.Oczywiście.Borys nie ma pojęcia, że żółte róże oznaczają wieczną miłość.Borys nawet nie wie, że nie wsadza się swetra w spodnie.Skąd miałby znać sekretną mowę kwiatów?Nie wiem, co było naprawdę silniejsze, moja ulga, że to nie Justin Baxendale zostawiał dla mnie róże.czy rozczarowanie, że nie zostawiał ich Michael.A potem Michael zapytał:- No i? Jaki werdykt?Za całą odpowiedź popatrzyłam na niego głupio.Wciąż jeszcze nie do końca do mnie docierało.No wiecie, po tych kilku krótkich sekundach, kiedy wydawało mi się - naprawdę tak mi się wydawało, idiotce jednej - że on mnie kocha.- Co dostałaś z algebry? - spytał powoli, jakbym była niedorozwinięta.Bo faktycznie, jestem niedorozwinięta.Tak niedorozwinięta, że nawet nie wiedziałam, jak bardzo kocham Michaela Moscovitza, dopóki nie pojawiła się na scenie Judith Gershner i nie sprzątnęła mi go sprzed nosa.Otworzyłam wreszcie wydruk komputerowy zawierający moje oceny i - uwierzylibyście? - zalgebry poprawiłam się z jedynki aż na pięć minus!Co pokazuje, że jeżeli poświęcisz każdą wolną chwilę uczeniu się czegoś, istnieje sporeprawdopodobieństwo, że jednak coś ci w głowie zostanie.Przynajmniej tyle, żeby dostać pięć z minusem z egzaminu.Naprawdę próbuję nie pękać z dumy, ale to trudne.Jestem taka szczęśliwa.No cóż, poza tym, że nie mam partnera na bal.Niemniej i tak trudno było mi się nie cieszyć.W żaden sposób nie mogłam dostać tego stopnia tylko dlatego, że nauczyciel jest przy okazji moim ojczymem.W algebrze albo podajesz dobrą odpowiedź, albo nie.Nie ma w tym nic subiektywnego, w przeciwieństwie do angielskiego.Nie ma tu żadnej interpretacji faktów.Albo masz rację, albo się mylisz.A ja miałam rację.W jakichś osiemdziesięciu procentach.Oczywiście, pomogło mi to, że znałam odpowiedź na nadprogramowe pytanie egzaminacyjne: najakim instrumencie grał Ringo z The Beatles.Ale to mi dawało zaledwie dwa punkty.W każdym razie, w tym miejscu zaczynają się moje kolejne kłopoty.Chociaż to nie moja wina.Tak się ucieszyłam z tej piątki z minusem, że na chwilkę zupełnie zapomniałam, że jestemzakochana w Michaelu.Na odmianę zapomniałam nawet, że zwykle bywam przy nim nieśmiała.Izrobiłam coś, co było do mnie zupełnie niepodobne.Poważnie.Zarzuciłam mu ramiona na szyję i wrzasnęłam:- Uiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!Jakoś tak samo wyszło.Byłam taka szczęśliwa.No dobra, cała sprawa z różami trochę mnąwstrząsnęła, ale piątka z minusem niemal mi to wyrównała.No cóż, niemal.To był tylko niewinny uścisk.I to WSZYSTKO.Michael przecież mnie douczał przez prawie cały semestr.On też miał swój udział w tej piątce z minusem.Ale jak przypuszczam, Kenny, który - jak mówi mi teraz Tina - wyszedł zza rogu dokładnie wchwili, kiedy to robiłam - to znaczy, ściskałam Michaela - nie patrzył na to w ten sposób.Według Tiny Kenny uważa, że coś jest między mną i Michaelem.Na co mogę powiedzieć tylko jedno: CHCIAŁABYM!Ale tego nie mogę powiedzieć.Muszę iść teraz znaleźć Kenny'ego i wyjaśnić mu, że to był tylko taki przyjacielski uścisk.Tina na to:- Dlaczego? Dlaczego nie powiesz mu prawdy - że nie czujesz do niego tego samego, co on czuje do ciebie? To twoja wielka okazja!Ale nie można z kimś zrywać na Kiermaszu Zimowym.No, naprawdę.To by było wredne.Dlaczego moje życie musi być tak pełne napięcia?Piątek, 19 grudnia, ciągle jeszcze Kiermasz ZimowyNo cóż, nadal nie znalazłam Kenny'ego, ale jedno muszę przyznać szkolnej administracji - może są apodyktyczni, niemniej wiedzą, jak urządzić imprezę.Nawet Lilly jest pod wrażeniem.Oczywiście, wszędzie widać ślady makdonaldyzacji.Na każdym piętrze jest dystrybutor napoju pomarańczowego z MacDonalda i wygląda to tak, jakby obrabowali Entenmann's, wszędzie stoityle stołów pełnych ciast i czekoladek.Ale i tak widać, że chcą nam urządzić dobrą zabawę.Wszystkie kluby oferują jakieś atrakcje i mają swoje stoiska.Sala gimnastyczna została przygotowana do tańców dzięki Klubowi Tanecznemu, w audytorium są lekcje fechtunku, dzięki Klubowi Dramatycznemu w holu na pierwszym piętrze są nawet ćwiczenia układów dla cheerleaderek, przygotowane przez - któż by zgadł - cheerleaderki naszej drogiej drużyny.Nigdzie nie mogłam znaleźć Kenny'ego, ale przy stoisku Uczniów Przeciwko MakdonaldyzacjiLiceum imienia Alberta Einsteina wpadłam na Lilly (Uczniowie Przeciwko MakdonaldyzacjiLiceum imienia Alberta Einsteina nie złożyli na czas podania o przydzielenie im stoiska, więc Lilly pozostało tylko zorganizowanie prowizorycznego stanowiska w stylu Amnesty International).I wiecie co? Zgadnijcie, kto dostał z czegoś jedynkę?Tak właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]