[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem.aletego jeszcze nie napiszę.chociaż wiem.Ostatnich dni marca wyruszyłyśmy po najokropniejszej drodze do Sulimowa.Mama obawia się podróży, koni, karczem.ja wszystkie niewygody zniosłamzajęta myślą mojej przyszłości.W drodze ja tylko byłam wesołą, Pilska dostałafluksji (Fluksja  popularna nazwa zapalenia ozębnej.) Mamci było smutno po miłym towarzystwie, które opuściła.Szczęście, żebaron Herman, opiekun mamy, wyjechał na jej spotkanie.i rozerwał ją trochę.Dawnom go nie widziała  postarzał się, wyłysiał.opuścił się nieco, alezawsze bardzo piękny jeszcze mężczyzna i taki  dystyngwowany! Mama jestz nim jak z bratem.on dla niej najposłuszniejszym sługą.Herman znalazłmnie (słyszałam, gdy mówił mamie, nazywa ją po imieniu: Georginią.)niezmiernie rozwiniętą, piękną i uroczą.Nie powiem, żeby mi to nie uczyniło przyjemności.bo Herman to wyrocznia.Ciągle mi się przypatrywał z daleka i zupełnie teraz innym był dla mnie, bodawniej obchodził się ze mną jak z dzieckiem.Teraz aux petits soins (wewszystkim stara mi się dogodzić).Mamcia mówi, że mnie psuje.Jest mowa o wzięciu Angielki do mnie, którą księżna zaleciła.Wprawdzie jejnie zna, wie tylko, że jest katoliczką i że pochodzi ze znacznego, zubożałegodomu.Zowie się miss Jenny Bomburry.Powodzenie trochę mnie uzuchwaliło i myślę sobie.myślę sobie.jak mi się miss Jenny bardzo nie podoba.noto ją z pomocą Pilskiej i własnego trochę rozumku wygryzć potrafię.Baron Herman, który pada przede mną i który się nie kryje, że mnie wielbi,pomoże mi także u mamy, bylem tylko pisnęła słówko.Mam już moichsprzymierzeńców.Co dzień bardziej przekonywam się, że z Pilską dać sobie rady także potrafię, bomi się wygadała, iż w przyszłości rachuje na mnie.Biedna! na własne wdziękiwcale już liczyć nie może.Uważałam, że bardzo mnie sobie jednać stara, a jachcę być dla niej niezmiernie czułą.Od niej się też wiele, wiele nauczyć można.paplać lubi.choć ciągle powtarza,że nie czas jest, abym o tym lub owym wiedziała.tak jakoś w porę zamykalista, że zawsze ostatek odgadnąć mogę.Sulimów, choć ta młoda wiosna bardzo brzydka, wydał mi się ładny.Pałac,ogród, wszystko u mamy nadzwyczaj eleganckie i pańskie.choć ciągle słyszęnarzekanie na interesa i mama się wygadała przy kuzynku baronie, że gdyby nieon.nigdy by się na właściwym stanowisku utrzymać nie mogła.Ja barona bardzo, bardzo lubię.dla mamy czuły, do mnie bałwochwalczoprzywiązany i człowiek wyższych pojęć.Słysząc go, gdy mówi o świecie, oludziach.z mamą.rozkosz prawdziwa.rozum w każdym słowie, trafność,dowcip i taki ton doskonały.Mama daje mi wiele swobody, co i jej też się wypłaca tym, że ona może swójdzień rozporządzić, jak się jej podoba.Objęłam mój apartament z oknem naogród.Obok pokój bardzo wygodny ma mieć miss Jenny, przyszła mojaguwernantka.ale ja jej nazywać tym tytułem nie myślę.Zapowiedziałam tomamie i zgodziła się, że ma być dame de compagnie i nie powinna mną ani dozbytku dyrygować, ani obciążać nauką.Będę czytała dużo.książki uczą i bawią.Mamy śliczną bibliotekę, francuską iangielską, do której przystępu nikt mi nie broni.Nie potrzebuję nic więcej.Miss będzie do języka.a że po angielsku umieć potrzeba, bo to należy do dystyngowanego wychowania.zniosę tę Angielkę.Teraz, dopóki ona nieprzybędzie, mama zajęta albo tam o tych nieszczęśliwych interesach z baronemHermanem po całych dniach szepce siedząc w gabinecie.ja czytam albo idę doPilskiej.Nie wiem, czy ona mnie bada.ale czasem pocznie coś mówić.coś bardzo,bardzo ciekawego, i swymi burymi, kocimi oczyma wpatrzy się we mnie, jakbymi co z duszy dobyć chciała.Ja tego nie lubię.Zaraz jej dałam dozrozumienia, że dzieckiem nie jestem żadnym i że nie potrzebuje nic taić przedemną, boć przecie na pensji nas tyle było i każda coś z domu przyniosła.to siędużo nauczyło.Zaczęła się śmiać, uściskała mnie i jesteśmy teraz bardzopoufale i serdecznie.Chciwa jest i skąpa; zmiarkowawszy to ujmuję jąpodarunkami, mama nigdy nie pyta, gdzie się co podziało.a ona lubiprezenciki.Z mamą jednego dnia jest serdecznie, to znowu się na nią dąsa, koniec końcemjednak obie bez siebie żyć nie mogą.O Angielkę ułożyłam się z nią za wcześnie,iż jeżeli nam będzie zawadzała, to się jej pozbędziemy.Dała mi na to słowo.Baron, który zawsze dla tych interesów mamy ciągle u nas przesiaduje i manawet gościnne pokoje w pałacu.wczoraj ze mną wieczorem chodził długo irozmawiał.Zdaje się, że musiał być ze mnie zadowolonym.Zagadnęłam i jegoo Angielkę.jest tego zdania, że języka się koniecznie nauczyć potrzeba,choćby się przyszło trochę pomęczyć i ponudzić.Dnia 2 kwietniaMiss Bomburry nie przyjedzie aż za tydzień.Wychowywała ona księżniczkęS.i dlatego samo to, że u nas będzie, uważa mama za szczęśliwe zrządzenie,cela pose bien la maison*.*/Cela pose bien la maison (fr.)  to postawi dom na odpowiedniej stopie.Wszystko to bardzo dobrze, tylko jeżeli sądzi, że ja jak dziesięcioletniadziewczyna dam się zawojować i sobą rządzić, bardzo się myli.Co ja się od tej Pilskiej podowiadywałam! Zaklina mnie tylko, ażebym się aniwygadała, ani poznać dała po sobie, iż się czegokolwiek domyślam.Ja historiitej biednej mamy i ojca nie znałam wcale, oprócz że ich poswatano dlakonwenansu.Nie kochali się nic a nic, a wprędce mamie pożycie się stałonieznośnym.Papa podobno życie wesołe nadto lubił, dużo tracił, domopuszczał, a był nieznośnie zazdrosnym.Dosyć, że podobno o kuzyna baronazrobił mamie awanturę okropną, tak że o mało z nim do pojedynku nie przyszło,i poszli do separacji.A co biedna mamcia wprzódy wycierpieć miała, Pilskapowiada, że tego opisać nie podobna.Kantorki i szkatułki rozbijano szukającjakichś listów.Z baronem Hermanem najokropniej się rozeszli.ale to go niezraziło do mamy, której, jako kuzyn bliski, pozostał wiernym.Z oczów Pilskiej widzę, że mama go kochała.Ale cóż w tym znowu takzdrożnego, jeśli papa był taki nieznośny.Trudno się zamknąć w klasztorze i oczy wypłakiwać.Tego tylko nie rozumiem, jak ojciec się może takzamaskować, bo gdy go widywałam, zawszem go znajdowała tak dobrym,łagodnym, miłym.Baronowi mama winna, jak mówi Pilska, bardzo wiele, bo jest jej opiekunem ibratem.Z pewnych wygadań domyślam się, iż nasze interesa niedobrze stoją.na Sulimowie są długi, a ojciec temu ma być winien.Szczęściem, baronzamożny, kawaler, majątek jego obok i on nas ratuje.Pilska się domyśla, żepewnie swoje Dydki i %7łebrze mnie zapisze albo mamie.Dobrze by zrobił, boani ja, ani mama w niedostatku byśmy żyć nie potrafiły.Drżę na samowspomnienie ubóstwa.Możeż być okropniejsze nieszczęście nad suknię starą,ubranie niemodne.złe towarzystwo, niewygody i przymus do pracy jakiejś!!!Słyszałam to stokroć od mamy, że gdyby jej życie zmienić przyszło.umarłaby.Ależ to przecie niepodobieństwo, abyśmy my.my mogłykiedykolwiek.Takie familie jak nasza.nigdy nie upadają.I tak już żyjemy tu bardzo skromnie, nie ma więcej nad jeden cug poszóstny nastajni i czwórka małych koników do spaceru.Kamerdyner i to.stary taki.niepoczesny, dwóch lokajów.Mebli od lat sześciu nie odświeżano, mama z każdym groszem się liczy i terazwe Lwowie więcej nad cztery suknie i jedną narzutkę koronkową kupić niemogła.Dnia 4 kwietniaNa wsi nie bardzo jest czym dziennik zapełnić.Wiosna, która się bardzowczesną i ładną obiecywała, popsuła się.błoto okrutne i pustki w Sulimowie,jeden tylko baron Herman wiernie nam dotrzymuje towarzystwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl