[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wycisnął pocałunek na miękkiej skórze u podstawy szyi, a potem jegodoświadczone palce znalazły miejsce, które uchylało się od dotyku.Gardłowoszepnęła jego imię.Skubnął zębami miękki płatek ucha, aż zadygotała w jegoramionach.- Mów do mnie.- To cudowne - zamruczała posłusznie, żeby nie stracić tej chwili, żeby nieprzerywał.- Mów jeszcze - szepnął, odsuwając tkaninę jeszcze dalej.Chłodne powietrzemusnęło obnażony, boleśnie obrzmiały sutek.Popatrzył na niego, obserwując, jak nabrzmiewa jeszcze bardziej pod tymspojrzeniem albo pod jego ciepłym oddechem, albo od tego i od tegojednocześnie, a Penelopę nagle ogarnął straszny wstyd.Nienawidziła swojegoniedoskonałego ciała, chciała być wszędzie, byle nie tu, byle nie z nim, tymdoskonale pięknym.mężczyzną.Chciała chwycić płaszcz, żeby na nią nie patrzył.%7łeby jej nie oceniał.%7łebysię nie rozmyślił.Był szybszy od niej, chwycił ją za nadgarstki i zatrzymał.- Nie rób tego - warknął gniewnie.- Nigdy się przede mną nie chowaj.- Nie mogę inaczej.Nie chcę.Nie patrz na mnie.- Jeśli myślisz, że będę cię teraz omijać wzrokiem, to chyba zwariowałaś.Odsunął się i jednym szarpnięciem do końca rozdarł suknię, zsuwając ją naboki.Zapatrzył się na nią i tkwił tak bez ruchu, aż zaczęła się bać, że ją w końcuodrzuci.Od przedstawicieli jego płci zaznała przecież tylko odrzucenia.Obojętności i braku zainteresowania.Nie zniosłaby, gdyby i on to jej okazał.Właśnie on.Właśnie teraz.Zacisnęła powieki, wzięła głęboki oddech, przygotowując się, że odepchnieją teraz od siebie, bo jest taka zwyczajna.Taka niedoskonała.Zaraz się od niejodwróci.Kiedy poczuła jego wargi na swoich, pomyślała, że się rozpłacze.Wziął w posiadanie jej usta jednym, długim pocałunkiem, pieszcząc jągłęboko, aż wstyd pierzchnął, ustępując pożądaniu.Przestał dopiero, gdyprzywarła kurczowo do klap jego surduta.Gładził jej pierś palcem leniwie, lubieżnie, jakby mieli przed sobą wieczność.Obserwowała ten ruch, ledwie widoczny w pomarańczowymblasku żaru na kominku.Pod palcem gromadziła się rozkosz, rosła, prze-nosiła się w inne skryte miejsca.- Podoba ci się? - spytał cichym, niskim głosem.Zagryzła wargi i skinęłagłową.- Powiedz to na głos.- Tak.jest cudownie.- Wiedziała, że mówi jak prostaczka, ale nie potrafiłaukryć zachwytu w swoim głosie.Jego palce pieściły ją dalej.- Tak powinno być: cudownie.Powiedz mi, jeśli coś się zmieni, a ja postaramsię to zaraz naprawić.Pocałował ją w szyję, przesuwając po miękkiej skórze zębami.Spojrzał nanią.- To też jest cudowne?- Tak.Nagrodził ją pocałunkami, ssąc delikatną skórę na ramieniu, przesuwającjęzykiem po krągłej piersi, a potem omiatając nim twardy, nabrzmiały sutek,skubiąc i pieszcząc - ale cały czas unikał miejsca, które go najbardziej pragnęło.- Zamierzam cię zdeprawować - obiecał prosto w jej skórę, gładząc ją pobrzuchu, wyczuwając napięcie mięśni dygocących pod tym dotykiem.- Zrobię zdnia noc, z cnotki upadłą kobietę.Zrujnuję cię.Nic ją to nie obchodziło.Należała do niego.W tej chwili, pod tym dotykiem,była jego.- I wiesz, jak to będzie?- Cudownie - tchnęła.Albo jeszcze lepiej.Lepiej niż sobie to wymarzyła.Spojrzał jej w oczy i nie odrywając wzroku, zamknął ciepłe usta na piersi,dręcząc jej ciało językiem i zębami, pociągając i ssąc, aż wyjęczała jego imię izacisnęła palce na włosach.- Michael.- szepnęła, bojąc się, czy nie przerwie tej rozkosznej pieszczoty.Zamknęła oczy.Uniósł głowę.Niemal znienawidziła go za to, że przestał.- Patrz na mnie - zażądał.Kiedy posłusznie spojrzała mu w oczy, wsunął ręce pod suknię, dotknąłkędziorów między udami, a ona ze zgorszonym okrzykiem zsunęła nogi.Przecież on nie.chyba nie tutaj.Ale on znowu był przy jej piersiach, całował je i ssał, aż przełamał jej opory irozsunęła uda, pozwalając, by wsunął tam palce, darząc ją lubieżną, cudownąpieszczotą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]