[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozastanowieniu doszedł do wniosku, że nie jest w stanie zrozumieć, czym tak naprawdę są jednostkipowszechnie używane do opisu sił i oddziaływań fizycznych.Prawie wszystkie były jakimiśabstrakcyjnymi bytami określanymi przez wzajemną relację kolejnych abstrakcyjnych bytów.Zamknął książkę i zapatrzył się na gałąz stukającą w szybę.Był pewien, że w domu profesorowejRonstad naprawdę działo się coś dziwnego.Każda z zaobserwowanych efemerycznych dziwnościmogła być przeinterpretowanym drobnym, nietypowym zdarzeniem, ale wszystkie razem cośoznaczały i były wynikiem czegoś, czego nie rozumiał, ale co istniało i stanowiło zagrożenie.Siedzący obok patykowaty okularnik z wyrazem zdziwienia na twarzy porównywał swojepisane maczkiem notatki z równie drobnym tekstem w książce, po którym wodził palcem,bezwiednie poruszając wargami.Arne przypatrywał mu się przez chwilę, po czym spytał: Przepraszam, mógłby mi pan coś doradzić?Student poruszył nerwowo głową i spojrzał na niego zdziwionymi oczami.Ponieważ zastygłw tej pozie bez słowa, Arne zdecydował się brnąć dalej: Jaki tytuł może mieć książka, gdzie będzie coś o drganiach powietrza?Jedyną reakcją było kilka mrugnięć oczami.Arne unosił już rękę w przepraszającym geście,gdy usłyszał: Nie wiem. I po dłuższej pauzie: Może aerodynamika? Ale nie chodzi mi o samoloty, raczej o same drgania powietrza dodał Arne, czując, żemała jest szansa na radę.Student po dłuższej serii mrugnięć powrócił oczami do swoich notatek.Nie wyłączył się chyba jednak z konwersacji, bo kiwał głową, jakby jakiś proces myślowywywołany pytaniem toczył się w jego wnętrzu. Ale to znaczy. zaczął. Do czego pan tego szuka? Chodzi mi o to, jaki mogą mieć wpływ drgania powietrza na systemy alarmowe. Nie, to nie wiem zabrzmiała w końcu nietrudna do przewidzenia odpowiedz. Szukam czegoś, gdzie będzie coś o drganiach powietrza powtórzył Arne, raczej sam dosiebie, czując, że wkurza go ten mrugający kujon. Laminarne i turbulentne przepływy gazowe usłyszał chłodno i zwięzle wypowiedzianezdanie.Musiało paść z ust siedzącego przed nim ogolonego na łyso osobnika, bo nikogow najbliższej okolicy nie było. Okej.Dzięki powiedział do pleców w szarej skórzanej kurtce.Ponieważ plecy ani łysa głowa nie drgnęły, podniósł się i zebrał swoje książki. A po co to panu? Do tych alarmów? Głowa odwróciła się do niego.Małe oczy osadzone pod niskim czołem, wąskie usta i mocna szczęka przywodziły na myślbulteriera albo portret pamięciowy neonazisty.Arne kiwnął głową, nie bardzo wiedząc, co miałbyjeszcze powiedzieć.Student, bo mimo wszystko był to chyba student, przez chwilę przyglądał musię, oceniając według jakichś swoich kryteriów, po czym pokiwał głową jakby ze zrozumieniemi odwrócił się do swoich lektur.Arne przysunął krzesło do stołu i rozejrzał się za katalogami.Ostrzyżona głowa zwróciła się do niego profilem. Jak jest wybuch, na przykład petardy, to od huku w samochodach alarmy się włączają powiedział bez specjalnego zaangażowania. Właśnie przytaknął Arne. Fala dzwiękowa.Uderzenie fali. No a jak jest cicho?Chłopak pokręcił głową i wzruszył ramionami.Arne stał chwilę, zastanawiając się nad tym, co usłyszał.Gdy ruszał między rzędy, studentodezwał się znowu: Niesłyszalne dzwięki. Co? Arne obszedł stolik studenta i stanął z przodu. Niesłyszalne dzwięki. Jakie niesłyszalne dzwięki? Infradzwięki. Infradzwięki? No tak.Infradzwięki.To będzie akustyka odezwał się nagle okularnik z uśmiechemodkrywcy.Student, którego wyraznie rozpraszała gałąz za szybą, odwrócił się w ich stronę, pokręciłgłową i znów spojrzał za okno. Okej.Dzięki powiedział cicho Arne i poszedł do katalogów.Akustyka miała swoją półkę.Szedł wolno i czytał tytuły na grzbietach.%7ładen nie mówił nico infradzwiękach.Sięgnął po Propagację fal dzwiękowych.Prawie same wykresy i wzory.W Kodowaniu i dekodowaniu sygnałów akustycznych podobnie.Czego właściwie szukał?Kolorowych zdjęć? Postanowił czytać spisy treści.Akustyka liniowa, Akustyka nieliniowa,Elektroakustyka.Wyjął z półki grubą książkę zatytułowaną po prostu: Akustyka, spis rozdziałówzajmował prawie trzy strony.W połowie drugiej znalazł wreszcie: Zakresy częstotliwościniesłyszalnych infradzwięki.Rozdział miał kilkanaście stron, oprócz wykresów i wzorów było tamtrochę tekstu.Oparł się o półkę i zaczął czytać.Infradzwiękami nazywano drgania powietrza alboinnego ośrodka o tak niskiej częstotliwości, że człowiek nie jest ich w stanie usłyszeć.Granicasłyszalności określana była poniżej szesnastu herców.Dzwięki takie miały dość niezwykłewłaściwości, rozchodziły się na ogromne odległości, przenikały bez problemu nawet przez bardzogrube mury.Ich zródłem mogły być trzęsienia ziemi, morskie fale czy wiatr opływający wysokiebudynki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]