[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie uciekaj, to na nic rozkazuje.Zciąga mi majtki i rzuca je na ziemię, rozsuwa mi dłońmi kolana i kuca przede mną.Jego usta przywierają do mojego łona w żarłocznym pocałunku.Ssie, smakuje, liże.Kłucie jego rudawego zarostu łączy się z pieczeniem, a ja muszę chwycić się dłońmibrzegu blatu, ścięta z nóg tą słodką torturą.Leonardo wyłania się na chwilę, by na mniespojrzeć, tak jakby chciał podziwiać efekt, jaki na mnie wywiera. Nie przestawaj, proszę& błagam.Chcę, by dalej pochłaniał mnie w tenwyszukany sposób.Jego wilgotne, czerwone usta układają się teraz w perwersyjny uśmieszek, a potemznów dotykają mojej łechtaczki.Oczy wciąż ma utkwione w moich, podczas gdy językwraca do pieszczot.Jego usta na moim łonie, jego ręce na moich udach, jego spojrzeniew moim.To zmysłowy raj, o jakiego poznaniu nigdy nawet nie marzyłam.Podnoszędwa palce do ust i zaczynam je ssać, jęcząc i zapominając się, wyzbywając wszelkichhamulców.Ogień bucha coraz silniej, docieram do szczytu przyjemności i odrzucamgłowę do tyłu, wydając z siebie głęboki krzyk.Potem opadam na blat, pomiędzy talerzei sztućce.Leonardo wstaje, oblizując wargi.Widzę go, wychodząc z orgazmu, z wciążjeszcze zamglonymi oczami.Jego widok wydaje mi się zmysłowy, a zarazem zabawny.Potem nasze spojrzenia się spotykają, uśmiechamy się do siebie i wybuchamyśmiechem.Jeśli za to uczucie pełności i szczęścia odpowiedzialne jest wino, to żałujęwszystkich lat głupiej abstynencji& Ale nie sądzę, by chodziło tylko o to.Gdy zaśLeonardo obejmuje mnie i całuje, zyskuję pewność. Jesteś piękna.A najpiękniejsza, kiedy się śmiejesz szepcze mi do ucha.Wszystko we mnie natychmiast się skręca i zanim udaje mi się nad sobązapanować, ogarnia mnie pragnienie, by trzymał mnie tak już zawsze.Po chwili odsuwa mnie od siebie i ujmuje moją twarz w dłonie. To jeszcze nie koniec kolacji.Nie było deseru.Masz ochotę? Tak.Odpowiedziałabym w ten sposób na każde zadane przez niego pytanie.Wyjmujez lodówki butelkę, a gdy stawia ją na blacie, odczytuję z etykiety nazwę Picolit. Bardzo lubię to wino mówi, otwierając butelkę. Jest wytwarzane z rzadkiejodmiany winorośli.Ze względu na wadę genetyczną jedynie nieliczne grona utrzymująsię aż do stanu dojrzałości.Na pierwszy rzut oka wydają się brzydkie, jakby chore, niesprawiają wrażenia, żeby mogło z nich powstać coś dobrego.A tymczasem& Spróbuj Nalewa mi trochę.Upijam łyk i czuję lejącą się słodycz. Przepyszne komentuję. To wino udowadnia, że nawet w błędzie i w defekcie może kryć się cośwspaniałego.Wystarczy mieć cierpliwość, by to odkryć.Całuje mnie swoimi miękkimi ustami, po czym wyciąga z kieszeni spodnijedwabną chustkę.Przebiega mi przez myśl, że znów chce mi nią przewiązać oczy, alenatychmiast wyprowadza mnie z błędu. Nie bój się, tym razem to nie na oczy.Mówiąc do mnie tym swoim intensywnym głosem, obraca mnie, aby związać minadgarstki za plecami.Potem wypija łyk wina i przysuwa kieliszek także do moich ust.Piję tak, jakby stało się to dla mnie najnaturalniejszą rzeczą na świecie.Wyciąga z zamrażarki kolejną tacę.Podlawszy deser odrobiną Picolit, stawia goprzede mną.Podany w wysokim cylindrze sorbet z ciemnej czekolady w całej swojejkuszącej okazałości. Zmiało.Spróbuj.Na jego twarzy ukazuje się drwiący uśmiech.Pochylam się do przodu i zaczynam lizać.Wpierw powoli, potem coraz bardziejłakomie.Czuję, jak czekolada topi się pod moim ciepłym językiem.Leonardo obejmujemnie od tyłu i towarzyszy mi w tym powolnym tańcu.Czuję jego twardą męskośćopartą o moje pośladki, jego umięśniona klatka piersiowa przyciska się do moichpleców, a język lekko ślizga się po szyi.Czuję ciężar i zdaję sobie sprawę z absolutnej nieobecności jakiejkolwiek myśli.Picolit przywołał z powrotem stan upojenia, a Leonardo pożądanie.Nagle odrywa się ode mnie.Widzę kątem oka, że ściąga koszulę i spodnie,a następnie powolutku zdejmuje moją sukienkę.Pod spodem jestem już naga i mokra,a gdy we mnie wchodzi, otwieram się, by go przyjąć.To uczucie, kiedy jest we mnie,jest upajające to tak jakbym przyjmowała cały wszechświat.Jego zachłanna męskośćsyci się mną.Zdaje mi się, że w każdej chwili może nadejść eksplozja, nie mogę się jejdoczekać, ale jednocześnie pragnę, by to trwało wiecznie.Wysuwa się i wchodzi wemnie, jakby podążając za nutami szybkiej melodii, a moje biodra pragną poruszać sięzgodnie z jego rytmem.Wkrótce gubię się w kolejnym orgazmie, w omdleniu pełnympotu, śliny i jęków.Leonardo niemal nie daje mi czasu na odzyskanie sił, rozwiązuje mi ręce i obracamnie. Teraz twoja kolej, Eleno mówi, kładąc mi jedną dłoń na swoim wyprężonympenisie, a sam opiera się o blat.Z lekkim wahaniem zaczynam go pieścić, najpierw powoli, potem coraz szybciej.Klękam przed nim i odrobiną śliny zwilżam usta i język.Jego męskość mnie wzywa.Chwytam ją u nasady, przytrzymując skórę kciukiem i palcem wskazującym, a drugąręką głaszczę go po wewnętrznej stronie ud i jądrach.Oblizuję go dwa razy,pozwalając ślinie spłynąć po linii ognia, potem zaczynam ssać.Leonardo ujmujedelikatnie moją głowę i zaczyna ślizgać się powoli w przód i w tył w moich ustach,wzmacniając siłę moich ruchów.Rośnie w moich ustach, wywołując i we mniewilgotną przyjemność.Gdy idę do góry, wykonuję delikatne skręty głową, a potemskupiam się na czubku opieram koniuszek języka o dolną krawędz żołędzi, delikatnieuciskając wędzidełko. Tak, Eleno, właśnie tak jęczy. Podoba mi się to, co robisz.Spoglądam na niego.Ma przymknięte usta i oczy.Rozkoszuje się.Mnie takżesprawia przyjemność, że mogę wziąć tego mężczyznę, tak dużego i silnego, i zamienićgo w kłębek rozkoszy.Wtedy ja też czuję się silna.Kontynuuję w ten sam sposób aż do chwili, gdy Leo nardowi wyrywa sięgłośniejszy jęk i czuję, że dochodzi.Pozwalam, by zrobił to w moich ustach.Przyjmujęciepłe nasienie, a jego członek wciąż pulsuje między moimi wargami.Gdy jest powszystkim, odsuwam się delikatnie.On ujmuje mnie pod ramiona i pomaga mi wstać.Obejmuje mnie w talii i przygląda mi się.Wciąż mam jego spermę w ustach.Jeszczenigdy tego nie robiłam, ale tym razem zastanawiam się, jak by to było ją połknąć.Przestaję więc to sobie wyobrażać i robię to.Po prostu.Jest słodkawa i śliska, ale maw sobie także coś niesamowicie intrygującego, jak wszystko, co związanez Leonardem.Teraz to wiem.To nie jestem ja.A może tak to właśnie jestem ja i powinnam nauczyć sięodkrywać siebie samą, rozliczyć się z tą Eleną, która, jak się wydaje, przez tyle latbyła we mnie uśpiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]