[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wściekła z tego powodu, z impetem wrzuciła grzebień, którytrzymała w dłoniach, do torebki, prawie ją roz-rywając.A niech to wszyscy diabli! Okropnie ją denerwowało,że ilekroć Gregor był blisko, ona stawała się przewrażliwiona- kolejna rzecz, która uległa zmianie w ciągu ostatnich pięciudni.- Panno Higganbotham, pani ojciec prosił, żebym paniprzekazał, że wkrótce odjeżdżacie - poinformował Gregor.- Zaraz przyśle tu kogoś po bagaże.Głęboki i męski głos Gregora wywoływał mrowienie na całymciele Venetii, niemniej, ignorując to, nie przestawała ona chowaćdo torebki różne potrzebne przedmioty - ulubiony zegarek,chusteczki i srebrne lusterko.Zachowuj się jakbyś była spokojna,to w końcu poczujesz się spokojna, mówiła przy tym do siebie wduchu.- Chyba wkrótce powinnam być gotowa - zapowiedziała bezprzekonania panna Higganbotham osłabionym i drżącym głosem.- Przykro mi, że wydaje się taka niezdecydowana, ale nie spałamdobrze tej nocy.Venetia obrzuciła mówiącą zdumionym spojrzeniem.Elizabethchrapała w nocy tak głośno, że Venetia zaczęła nawet wyobrażaćsobie, że śliczne usteczka dziewczyny zatyka poduszką.- Jestem przekonany, że poczuje się pani lepiej, kiedy tylkoznajdzie się w drodze - oświadczył Gregor.- Mam nadzieję - rzekła z westchnieniem młoda dama.Odebrawszy błyszczący, niebieski płaszcz operowy od pokojówki,wciągnęła go na ramiona.- No, chyba już jestem gotowa.Venetię zdziwił zaskakujący dobór wierzchniego okrycia.Płaszcz panny Higganbotham był stanowczy zbyt elegancki j ak napodróż, a także zbyt delikatny, żeby chronić przed zimnem.- Venetio?Venetia zobaczyła, że Gregor patrzy na nią wzrokiem ciemnym inieodgadnionym.- Ty też jesteś gotowa?- Tak, jestem - potwierdziła, zaciągając troczki torebki iprzewieszając torebkę przez ramię.Spojrzenie Gregora padło nawalizkę u jej stóp.Kiedy się nad nią pochylał, jego szerokieramiona zdawały się zajmować sobą cały pokój.Venetia także sięgnęła do rączki walizki, ale Gregor był szybszy.On pierwszy złapał za uchwyt, przy okazji ocierając się palcami odłoń Venetii.Natychmiast zalała ją fala gorąca, a w płucach zabrakłopowietrza.Odwróciła się, żeby podnieść pelisę i kapelusz.- Muszę się rozliczyć z Treadwellami za pokój i.- To już załatwione.Zmarszczyła czoło.- Nie musiałeś tego robić.- Owszem, musiałem.Ra.- Gregor skrzywił się, zerkając zniepokojem w stronę panny Higganbotham, która na szczęścieniczego nie słyszała, zajęta rozmową z pokojówką.- Twój brat miałprzy sobie jeszcze mniej gotówki, niż zakładałem.- W takim razie, kto zapłacił za naprawę powozu? Gregorwzruszył ramionami.A niech to, kolejna rzecz, za którą Venetia będzie dłużnaprzyjacielowi.Postanowiła, że zwróci mu za wszystkie wydatki,kiedy tylko dotrą do Londynu.Założyła pelisę i zapięła ją pod szyją.- Jestem zaskoczona, że kołodziej zdołał naprawić koło w takkrótkim czasie.- Nie naprawił, tylko wymienił na koło od innego powozu.Naszczęście powóz Ravenscrofta jest dość pospolity, więc nie było ztym kłopotu.Pan Higganbotham nie miał tyle szczęścia.Słysząc, że mowa o jej ojcu, panna Higganbotham z wyrazemzatroskania na twarzy zwróciła się ku rozmawiającym.- A co się stało?- Oś była nie do naprawienia.Ale pani Bloom zapropono-wała, żebyście pani, pani pokojówka i panna Platt pojechały doLondynu razem z nią.Pani ojciec pojedzie konno.Na czoledziewczyny pojawiła się gruba zmarszczka.- Rozumiem.Pokojówka panny Higganbotham przyglądała się jej szerokorozwartymi oczami z tym swoim zwyczajowym, radosnymuśmiechem na twarzy; W końcu panna Higganbotham, którejpoliczki nagle się zaróżowiły, skinęła głową i rzekła:- Widzę, że nie pozostaje mi nic innego, jak przyjąć ofertę paniBloom.Mamtylko nadzieję, że ja i Jane jej nie zarazimy.Venetia przyjrzała się służącej, która wcale nie wyglądała nachorą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]