[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby przyjechała pani do Windmere, miałaby pani oka-zję przebywać z nią, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.Usiłowała zachować spokojny wyraz twarzy, ale widział, że jestpodniecona.- Przepraszam za śmiałość, ale czy ktoś jeszcze zna prawdęo Lily?- O ile wiem, to nie.Tylko pani, pani brat i ja wiemy, kim na-prawdę byli rodzice Lily.I bardzo bym chciał, żeby tak zostało.Jej piękna twarz wyrażała niepewność.Cameron przygotował sięna dyskusję.- Wolałabym, żeby było inaczej, ale zgadzam się z pana decyzją.Poznanie prawdy mogłoby być zbyt dużym wstrząsem dla Lily.Trudno by jej było to wszystko zrozumieć.- Odchrząknęła.-Dziękuję za miłą i niezwykle szlachetną propozycję.Oboje z bratembędziemy szczęśliwi, mogąc świętować Boże Narodzenie w panadomu.- Bardzo dobrze.Powiem sekretarzowi, aby przysłał państwuwszystkie ważne informacje i wskazówki, jak dojechać do majątku.Cameron ponownie zapukał w dach karety i kazał stangretowi je-chać do domu Daniela Tremaine'a.Zobaczył, jak wyraziste oczy Re-beki rozszerzają się ze zdziwienia, ponieważ nie podała mu adresu.Spodobało mu się to.Chciał, aby miała się przed nim na baczności,żeby wiedziała, że jest dobrze poinformowanym i groznym przeciw-nikiem.Przez resztę drogi milczeli.Co dziwniejsze, atmosfera nie byłazbyt napięta i Cameron cieszył się, że sytuacja przestała być nie-zręczna.Przynajmniej na razie.Pomyślał jednak, że napięcie prawdopodobnie powróci, kiedypanna Tremaine i jej brat przyjadą do Windmere.Takie były niestetyrealia tej dziwnej sytuacji, więc im szybciej się z nimi upora, tymlepiej.Poza tym wiadomo, że Boże Narodzenie to czas nadziei i odro-dzenia.W tym roku święta miały być wyjątkowe.Być może uda imsię znalezć rozwiązanie, które wszystkim przyniesie chociaż trochęszczęścia i spokoju.4444Pięć dni pózniej, tuż po śniadaniu, Rebeka i Daniel wyruszyli doPPPmajątku hrabiego.Jechali nową, dopiero co kupioną karetą.Miałaświetne resory i luksusowe wyposażenie, ale dla Rebeki równiedobrze mógłby to być wóz wyściełany sianem.Dla niej ważna byłanagroda, która czekała na nią u celu podróży.Jak do niej dotrze, niemiało znaczenia.- Nie powinnaś była przyjąć tego zaproszenia bez porozumieniaze mną, Rebeko.- Wiem, Danielu.Przepraszam.- Bardzo trudno jest mi teraz wyjeżdżać z Londynu.Skoro zde-cydowałem się przynajmniej na rok zostać w Anglii, muszę pokazy-wać się w świecie interesów.Jestem właśnie w samym środku ne-gocjacji praw dla górnictwa w Kornwalii.Jeśli mają mi się powieść,muszę im poświęcić całą swoją uwagę.- Może będziesz mógł na trochę przyjechać do Londynu?- I zostawić cię samą z lordem Hampton? Nigdy w życiu!- Przecież dom będzie pełen gości, przyjedzie też matka hrabie-go.Nie sądzę, żeby istniało jakieś zagrożenie dla mojej reputacjialbo cnoty.- Rebeka przewróciła oczami, ale jej brat patrzył przezokno i tego nie zauważył.- Jestem ci wdzięczna, że się o mnietroszczysz i mnie wspierasz, ale dawno przekroczyłam wiek,w którym należałoby mnie chronić przed światem.Daniel się obruszył.- Gdyby kilka lat temu lepiej się z tego obowiązku wywiązano,dzisiaj nie tkwilibyśmy w takim bagnie.Rebeka zesztywniała.Zdziwiła się, że słowa brata tak ją zabolały.Pomyśłała jednak, że Daniel wcale nie chciał, aby to zabrzmiało ażtak przykro.Był po prostu zdenerwowany, ponieważ wyjazd pokrzy-żował mu plany i przerwał zaplanowane zajęcia.- Jeszcze raz przepraszam, że zanim przyjęłam zaproszenie hra-biego, nie uzgodniłam tego z tobą.Ale naprawdę nie mogłam prze-puścić okazji, żeby pobyć z Lily.Daniel obrócił się w jej stronę.Rebeka zobaczyła, że na jego twa-rzy maluje się zakłopotanie.- Niech szlag trafi mój niewyparzony język.Nie powinienemzłego humoru wyładowywać na tobie.Wybacz mi.- Och, Danielu.- Rebeka doceniła przeprosiny, ale nie mogła siępowstrzymać od dalszych wyjaśnień.- Proszę, spróbuj mnie zro-zumieć.Nie mam ochoty spędzać świąt z hrabią Hampton w jegowspaniałej wiejskiej rezydencji.Prawdę mówiąc, sama myśl o tymmnie onieśmiela.Ale może mam jedyną szansę, żeby być z Lily,i w głębi serca wiem, że jeślibym nie pojechała, marnowałabymtylko czas pogrążona w goryczy.- No, już dobrze.Oczywiście, że musisz jechać.Oboje musimyjechać.Daniel rzucił jej zawstydzone spojrzenie, a potem niezgrabniepoklepał siostrę po dłoni.- Wiem, że trzeba skorzystać z okazji.A nikt, kto by znal praw-dę, nie mógłby cię winić, że masz żal i poczucie krzywdy.To, co zro-bili nasi rodzice, było wobec ciebie naprawdę okrutne.A jeśli chodzio ciotkę Mildred, dobrze, że nie żyje, bo inaczej nie odpowiadałbymza siebie.Rebeka westchnęła leciutko i uśmiechnęła się do brata.W głębiporanionej duszy była mu wdzięczna, że jest wobec niej tak rycerski.- Wiem, że ta wizyta nie będzie łatwa ani dla mnie, ani dla cie-bie, ale dobrze, że wypada w takim okresie.Boże Narodzenie zwyklewydobywa z ludzi to, co w nich najlepsze.Daniel się skrzywił.- Według mnie święta na ogół bywają idiotycznym połączeniemsentymentalizmu i udawanej pobożności.- Ale jako chłopiec zawsze lubiłeś Boże Narodzenie.- Od tamtej pory minęło mnóstwo czasu.Wiedząc, że nigdy z nim nie wygra w dyskusji na ten temat, Re-beka uznała, że mądrzej będzie zmienić temat rozmowy.- Kiedy zajedziemy na miejsce? - zapytała.- Stangret powiedział mi, że gdzieś za godzinę.Rebeka przeciągnęła się i wyjrzała przez okno karety.Krajobrazzmienił się, choć wcześniej tego nie zauważyła.Gęściej zaludnionetereny podmiejskie ustąpiły miejsca łagodnym pagórkom.Pola byłycałkiem nagie, a na łąkach zachowały się jeszcze gdzieniegdzieplamy wątłej zieleni.Lasy i zagajniki pozbawione były liści, i ten smutny widok do-brze współgrał z jej nastrojem.Choć przed chwilą tak stanowczowyraziła przekonanie, że ich wyjazd do Windmere jest konieczny,Rebeka nie była pewna, czy postępuje słusznie.Czy będzie jej łatwiej, czy trudniej zostawić córkę po tym, jak jąpozna? A może i tak niezwykle trudna sytuacja stanie się wręcz niedo zniesienia? Może lepiej starać się zapomnieć o Lily i po prostujakoś ułożyć sobie życie?A co z hrabią? Czy urok, jaki na nią wywierał, wynikał tylkoz naturalnego, kobiecego instynktu, który każe jej podziwiać przy-stojnego, silnego mężczyznę? Czy być może istnieje między nimijakaś głębsza, bardziej skomplikowana więz, a ona nie była w staniejej nazwać ani zrozumieć?Takie myśli męczyły ją przez następną godzinę, ale kiedyprzejechali koło znaku obwieszczającego, że są w hrabstwie Kent,Rebeka zapomniała o zmartwieniach.Byli w pięknych wiejskichokolicach, które przypominały jej nieco ich rodzinne Taunton.Przejeżdżali przez zamożną wioskę.Zobaczyła sklepy, a na ichwystawach szeroki wybór rozmaitych towarów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]