[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciśnie mnie w dołku.Widząc jego uśmiech, już wiem, że zaraz stanie się coś złego,tak samo jak wiedziałam, kiedy wchodziłam do sali testu przynależności.- Drugim powodem jest to, że członkami frakcji zostanie tylko dziesięcioro najlep-szych nowicjuszy.Ból dźga mnie w brzuch.Wszyscy stoimy bez ruchu jak posągi.- Co takiego? - wypala w końcu Christina.- Mamy jedenaścioro nowicjuszy urodzonych w Nieustraszoności i was dziewięcioro -mówi Eric.- Na koniec etapu numer jeden wyleci czwórka nowicjuszy.Pozostali odpadną poostatnim teście.To znaczy, że nawet jeśli przejdziemy wszystkie etapy inicjacji, to sześcioronowicjuszy i tak nie zostanie członkami frakcji.Widzę, że Christina zerka na mnie kątem oka, ale nie potrafię odwzajemnić spojrze-nia.Skupiam się na Ericu, ani drgnę.Jako najmniejsza z nowicjuszy i jedyna, która przeniosłasię z Altruizmu, mam niewielkie szanse.- Co się z nami stanie, jeśli odpadniemy? - wtrąca się Peter.- Opuścicie siedzibę Nieustraszonych - odpowiada Eric obojętnym tonem.- I będzie-cie żyli jako bezfrakcyjni.Mysiowłosa zasłania twarz dłonią i tłumi szloch.Przypominam sobie tamtego bezfrak-cyjnego z szarymi zębami, który wyrywał mi z dłoni torebkę jabłek.Przypominam sobie spoj-rzenie jego oczu pozbawionych wyrazu.Jednak zamiast płakać, tak jak dziewczyna z Erudy-cji, robię się bezduszna.Twarda.Zostanę w tej frakcji.Zostanę.- Ale to.nie w porządku! - protestuje Molly, dziewczyna z Prawości o szerokich ra-mionach.W jej głosie słychać złość, ale i tak wygląda na przerażoną.- Gdybyśmy wiedzieli…Mówisz, że gdybyście o tym wiedzieli przed Ceremonią Wyboru, to nie decydowali-byście się na Nieustraszonych? - rzuca Eric.- Jeśli właśnie o to ci chodzi, już powinnaś sięstąd wynosić.Jeśli naprawdę jesteś jedną z nas, nie przejmujesz się, że może ci się nie udać.A jeśli się przejmujesz, to jesteś tchórzem.- Eric pchnięciem otwiera drzwi do sypialni.- Wy-braliście nas.Teraz my musimy wybrać was.Leżę w łóżku i słucham oddechów dziewięciorga osób.Jeszcze nigdy nie spałam wjednym pokoju z jakimś chłopakiem, ale tutaj nie mam innego wyjścia, chyba że chcę spędzićnoc na korytarzu.Cała reszta założyła ciuchy, które dali nam Nieustraszeni, ale ja zostałam wubraniu z Altruizmu, wciąż pachnącym mydłem i świeżym powietrzem.Jak dom.Przyzwy-czaiłam się do tego, że mam własny pokój.Z okna widziałam trawnik przed domem, a za nimzamglony horyzont.Przyzwyczaiłam się do spania w ciszy.Kiedy myślę o domu, czuję, jak gdzieś za oczami robi mi się ciepło, a gdy mrugam,wyślizguje się z nich łza.Zasłaniam usta, żeby zdusić szloch.Nie mogę płakać, nie tutaj.Mu-szę się uspokoić.Wszystko będzie dobrze.Mogę patrzeć na swoje odbicie w lustrze, jak tylkomam ochotę.Mogę przyjaźnić się z Christiną, ściąć krótko włosy i pozwolić, żeby inni sprzą-tali sami po sobie.Dłonie mi drżą, a łzy teraz przychodzą szybciej, widok zasłania mgła.Nie-ważne, że jak znowu zobaczę się z rodzicami w Dniu Odwiedzin, to ledwie mnie poznają.Oile w ogóle przyjdą.Nieważne, że boli wspominanie ich twarzy, chociażby przez ułamek se-kundy, nawet twarzy Caleba, mimo że tak bardzo mnie zraniły jego tajemnice.Wyrównujęwdech do wdechu pozostałych nowicjuszy, a wydech do ich wydechu.To nieważne.Oddy-chanie zostaje zakłócone jakimś zduszonym odgłosem.Po nim następuje piskliwy szloch.Sprężyny łóżka skrzypią, gdy obraca się na nim jakieś duże ciało.Poduszka tłumi łkanie, jed-nak nie całkiem.Płacz dochodzi z łóżka zaraz obok mojego - od strony chłopaka z Prawości,Ala, najwyższego i najlepiej zbudowanego z nowicjuszy.Ostatniej osoby, po której bym sięspodziewała, że się załamie.Jego stopy są tylko kilka centymetrów od mojej głowy.Powin-nam go pocieszyć - powinnam chcieć go pocieszyć, bo tak mnie wychowano.A zamiast tegoczuję odrazę.Ktoś, kto wydaje się tak silny, nie powinien okazywać słabości.Dlaczego poprostu nie stłumi płaczu jak inni? Z trudem przełykam ślinę.Gdyby moja matka dowiedziałasię o tym, co teraz myślę, wiem, jak by na mnie popatrzyła.Wykrzywiłaby kąciki ust do dołu.Brwi opuściłaby nisko.Nie marszczyłaby ich, wyglądałaby raczej na zmęczoną.Przesuwampo policzkach wewnętrzną stroną nadgarstka.Al znowu szlocha.Mam wrażenie, że te dźwię-ki drapią mnie w gardle.Chłopak jest tylko kilka centymetrów ode mnie - powinnam go do-tknąć.Nie.Odsuwam rękę i przewracam się na bok, twarzą do ściany.Nikt nie musi wie-dzieć, że nie mam ochoty mu pomóc.Zatrzymam tę tajemnicę dla siebie.Zamykam oczy, czuję, jak wciąga mnie sen, ale za każdym razem, gdy już zasypiam, słyszę Ala.Pewnie mójproblem wcale nie polega na tym, że nie wolno mi wrócić do domu.Owszem, będę tęsknić zamatką, za ojcem i za Calebem, za wieczornym blaskiem kominka i stukotem drutów matki,ale nie tylko dlatego czuję w sobie taką pustkę.Mój problem może polegać na tym, że nawetjeśli wróciłabym do domu, nie znalazłabym sobie miejsca wśród ludzi, którzy odruchowodają i bez namysłu niosą pomoc.Ta myśl sprawia, że zgrzytam zębami.Zaciskam poduszkęwokół uszu, żeby zasłonić je przed płaczem Ala, i zasypiam z kręgiem wilgoci pod policz-kiem.Rozdział 8- Pierwsze, czego się dzisiaj nauczycie, to jak strzelać z pistoletu.Drugie, jak zwycię-żać w walce.- Cztery, nie patrząc na mnie, wciska mi pistolet w dłoń i idzie dalej.- Na szczę-ście, skoro tu jesteście, to wiecie, jak wskoczyć do jadącego pociągu i jak z niego wyskoczyć,więc nie muszę was tego uczyć.Nie powinnam być zaskoczona, że Nieustraszeni oczekują, że weźmiemy wszystko zmarszu, ale spodziewałam się więcej niż sześciu godzin odpoczynku, zanim zacznie się tenmarsz.Ciało nadal mam ciężkie od snu.- Inicjacja jest podzielona na trzy etapy.Po każdym będziemy mierzyć wasze postępyi szeregować was na podstawie osiągnięć.Etapy nie określają końcowej rangi według równejmiary, więc jest możliwe, chociaż to trudne, że z czasem zasadniczo podniesiecie swoją ran-gę.Gapię się na broń w ręku.Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że będę trzymała pisto-let, nie mówiąc o tym, że z niego strzelę.Wydaje się niebezpieczny, jakbym dotykając go,mogła kogoś skrzywdzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]