[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden był wysoki, miałrumianą twarz i szopę rudych włosów, a drugi trochę niższy, o ciemnychwłosach obciętych na jeża, z okularami na czubku głowy. Siedzimy z tyłu, na molo.Chodzcie tędy powiedział wyższy z chłopców,udając, że kuleje. Balansował tacą w jednej ręce i uśmiechał się idiotycznie. Nie zwracaj na niego uwagi mruknął Alex do Tally. Jest trochępomylony.O północy zamienia się w dynię. Albo w wilkołaka. Według życzenia!Usiedli przy prowizorycznym stole, jakie często spotyka się wkawiarnianych ogródkach: kobiecie bardzo trudno usiąść przy nim z wdziękiem,ale zadziwiająco łatwo złapać oczko w pończosze.Tally przycupnęła na brzeguławki.Alex dokonał prezentacji: To jest Tally.Tally to Mark, Ralf, Clee i Anna. Cześć powiedział Mark i uśmiechnął się ciepło. Cześć mruknął Ralfe.Zachowywał się z rezerwą, próbując zrobićwrażenie i jednocześnie nie wyglądać na kogoś, kto jest pod wrażeniem.Clee pomachała ręką i zdobyła się na nikły uśmiech, a Anna powiedziała: Witaj, miło cię poznać.Dużo o tobie słyszeliśmy. Och. Tally uśmiechnęła się nerwowo. Same dobre rzeczy dodał Mark. Nie bądz taka skrępowana.Jesteśmydo przyjęcia, nie licząc tych dwojga, którzy pokłócili się dzisiaj po południu i nieodzywają się do siebie.A raczej nie odzywali się, zanim przyszłaś, bo teraz będąudawać, że są wyjątkowo dobrze wychowani, i zadziwią cię błyskotliwąrozmową. Zamknij się, draniu! zawołał Ralfe, a Clee wzniosła oczy do nieba.Anna robiła wszystko, by Tally się rozluzniła. Daj im kilka minut i pół szklanki piwa, a będzie OK powiedziała, apotem zauważyła, że Alex i Tally nie mają szklanek. Chłopaki, nie kupiliściedla nich nic do picia. Kupiliśmy odparł Mark. Proszę bardzo, oto kufel fostera dla Alexa, adla damy smirnoff ice.W porządku? Dziękuję. Tally była trochę zaniepokojona.Zastanawiała się, czyprzyjaciele Alexa wiedzą, ile ma lat.Oni byli najwyrazniej kilka lat starsi,bardziej wyrafinowani i obyci. Alex, gdzie znalazłeś tę małą? zapytał cicho Ralfe.Alex zignorował jegosarkazm. Poznaliśmy się w Axbury. Ach, w tym twoim wiejskim azylu. Zgadza się. A ty zwrócił się Ralfe do Tally złapałaś się na szybki samochód i miłesłówka.Alex próbował się wtrącić, lecz Tally go ubiegła. Wcale nie odparła. Kiedy go spotkałam, pomyślałam sobie, że jestpodskakującym małym gównem.A potem przekonałam się, że jest zupełnieinaczej.Przy stole zapadła cisza.Clee opadła szczęka, a okulary Ralfe a zsunęłysię z głowy na nos niczym przyłbica.Brwi Marka zniknęły gdzieś pod włosami, aAnna odrzuciła do tyłu głowę i roześmiała się. Brawo, Tally!Tally poczuła się zawstydzona i jednocześnie pewniejsza siebie.Zdawałasobie sprawę, że jeśli na początku nie zdobędzie odpowiedniej pozycji, potembędzie miała małe szansę.Ale żałowała, że nie była dość szorstka i brutalna.Narazie wyglądało jednak na to, że pierwsze lody zostały przełamane.Ralfe znowu włożył okulary na czubek głowy. A więc pierwszy punkt dla Tally. Jak miło widzieć, że ktoś wreszcie pokazał ci, gdzie twoje miejsce, Ralfe stwierdziła Clee. Dzisiaj po raz pierwszy.Mark wyczuł, że nadszedł czas, by zmienić temat, i włączył się dorozmowy. Więc co dzisiaj robiliście?Alex, przy drobnej pomocy ze strony Tally, opowiedział o łodzi, o tym, żemają ją teraz do swojej dyspozycji, ponieważ ojciec szuka czegoś większego, i oswoich planach na najbliższe kilka dni.Podczas gdy chłopcy rozmawiali, Anna nachyliła się i szepnęła Tally doucha: Zwietna robota.Ci faceci trochę za bardzo się rządzą, ale myślę, żeprzywołałaś ich do porządku. Dziękuję.Jestem trochę zdenerwowana. Wcale się nie dziwię.Tally przyglądała się z uwagą drobniutkiej Annie ubranej w czarnąsukienkę, jej opalonym ramionom i nogom. Jak długo tutaj jesteście? zapytała. Mniej więcej miesiąc.Dla mnie to koniec przerwy w nauce.Muszę sięrozwijać. A co robiłaś? Pracowałam w przedszkolu.Pełno małych gówienek, ale były słodkie.Aty?Clee, której najwyrazniej nie podobała się rozmowa chłopców, odwróciłasię do nich. Właśnie zdawałam egzaminy odparła Tally.Clee uniosła brwi. Kurczę! wycedziła z ironią w głosie.Tally miała już swoją chwilę chwały za sobą i nie mogła wymyślić żadnejodpowiedniej repliki. To prawie jak odsiadywanie wyroku stwierdziła Anna. Och, no nie wiem mruknęła Clee, sącząc wyzywająco swojego smirnoffice. Daj spokój, Clee.Przestań się na nas boczyć tylko dlatego, że Ralfe siędzisiaj na ciebie uwziął.Clee odstawiła butelkę. Przepraszam, mam już po prostu dosyć tego wszystkiego.Muszę sięjeszcze napić. Cóż, jeśli zdołamy oderwać chłopaków od rozmowy na temat łodzi ilasek, to może zdołamy zamówić jakieś drinki.Mark! Napijemy się jeszcze?Mark mruknął coś, a potem wstał i poszedł do baru.***Zjedli w końcu w barze rybnym.Do tego czasu Mark zdążył się jużnastroić sentymentalnie, Ralfe zrobił się milczący i zadumany, Anna miałaszkliste spojrzenie, a Clee nie mogła przestać mówić.Opowiadała o chłopakach,butach i torebkach.Tally stwierdziła, że jest dość zabawna, chociaż odrobinęmęcząca.Drinki pomogły jej się trochę odprężyć, ale po trzecim smirnoff iceprzerzuciła się na sok pomarańczowy ku wielkiemu rozbawieniu Clee i ledwieskrywanej pogardzie Ralfe a.Alex nadal trzymał się prosto, zauważyła jednak, że chwilami kiwa się naboki, a jego s było trochę zbyt syczące.Jej rozmyślania przerwał nagle krzykAnny: Boże, patrzcie, która godzina! Spóznimy się na prom. Myślę, że ja już się spózniłem wymamrotał Ralfe. Jutro wieczorem otej samej porze?Reszta towarzystwa wydała z siebie pomruk wyrażający zgodę.Clee zniknęła pod stołem w poszukiwaniu buta, który zdjęła, byzilustrować swój punkt widzenia na temat pasków i klamerek, a Ralfe rzucił sięw stronę drzwi. Pójdę i poproszę, żeby zaczekali oświadczył. Ruszcie się wreszcie.W tym momencie najwyrazniej coś jeszcze przyszło mu do głowy, bo przyczłapałdo Tally, nachylił się i powiedział: Do zobaczenia, księżniczko. Pocałował jąw rękę i potoczył się z powrotem w stronę drzwi.Clee popatrzyła na niego groznie, a potem spojrzała na Tally. On jest mój szepnęła ostrzegawczo i ruszyła pomiędzy stolikamipijackim szlakiem Ralfe a.Wszyscy nagle zniknęli, zostawiając Tally i Alexa z resztkami rybnejkolacji. Myślę, że powinniśmy już iść stwierdziła Tally.Alex pokiwał głową. Chyba tak.W górę drzewiastego wzgórza do Bedfordshire.Pomagała mu w drodze do domu.Objął ją ramieniem i próbował iśćprosto.Z trudem weszli po schodach, gdyż przez cały czas musiała go pchać.Zatrzymali się przed drzwiami jego sypialni.Spodziewała się, że będzie miałakłopoty z wytłumaczeniem mu, by poszedł do swojej sypialni, ale on uśmiechnąłsię tylko i powiedział: Dobranoc, Tally-Wally. i nieomal runął przez próg.Cicho zamknęłaza nim drzwi. Dobranoc, Alex mruknęła i poszła do swojego pokoju.Kiedy leżała w łóżku i obserwowała chmury przesłaniające księżyc szarąmgiełką, zastanawiała się, co powiedziałaby mama, gdyby mogła ją terazzobaczyć.Rozdział 25 Ile? zapytał Tom. Czterysta dziewięćdziesiąt pięć, proszę pana.Ta cena obejmuje równieżVAT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]