[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego uśmiech zupełnie ją zniechęcił.Jak zwykle ubrany był nienagannie.W jaknajbardziej naturalny sposób cmoknął Montse w policzek.Pozwoliła się pocałować, starając się, aby nie zauważył jej zdenerwowania.Pragnęła tylko, aby to spotkanie skończyło sięjak najszybciej, a ona mogła znowu wrócić do swego poprzedniego stanu: poczuć nieważkość, wyobrazić sobie drogę doszczęścia.Jednak Alberto nie zdawał sobie sprawy z rozterek,jakie przeżywała.A może po prostu nie chciał o tym wiedzieć.Wymienili parę grzecznościowych frazesów.Starała się zawszelką cenę wytrzymać jego spojrzenie.Musiała przyznać,że był naprawdę urodzonym uwodzicielem, chociaż ona dobrze znała wszystkie jego sztuczki.Kiedy Alberto spytał ją, corobiła w administracji, starała się wysondować odporność faceta, który ciągle jeszcze był jej mężem.- Właśnie złożyłam w dziale personalnym podanie o bezterminowy urlop.Alberto nawet nie drgnął.Na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech.- Coś takiego, Montse! A to nowina.Masz dość pracy?- Przeciwnie, raczej odczuwam niedosyt.Potrzebuję przeżyć.powiedzmy.bardziej wzbogacających.- Rzeczywiście.Być może to niezły pomysł.Nie wyobrażaj sobie, że też o tym wielokrotnie nie myślałem.Możepójdę w twoje ślady.Wyjeżdżasz gdzieś?- Taki mam zamiar.- Podróżowanie poza sezonem turystycznym to naprawdęwspaniała sprawa.Montse odczuła to zdanie jak cios w splot słoneczny.Sprawiało jej przykrość, że myślała to samo, co Alberto, miała tesame poglądy, że on kradł jej myśli, a nawet całe zdania.Robiłtak, odkąd się poznali.Kiedyś myślała, iż to Alberto miał nanią aż tak przemożny wpływ, że nie czuła się autorką nawetwłasnych słów.Pożegnała się z nim pośpiesznie, czując, żetylko krok dzieli ją od utraty panowania, od załamania się.Alberto był jak przesłona, która nie pozwalała jej dostrzec rzeczywistości.Jazda windą dłużyła się w nieskończoność.Zaczynało jejbrakować powietrza.Prawie biegiem wypadła na ulicę i odetchnęła głęboko.Nosiła ze sobą pastylki w torebce, ale przezto spotkanie nie chciała ich wziąć.Miała ochotę zwymiotować.Oparła się o jakiś samochód.Pomimo chłodu pociłasię.Nie kochała tego mężczyzny; tego była pewna.Wielerazy zastanawiała się, czy kiedykolwiek go w życiu kochała.A jednak to ona sama wytworzyła relację zależności w stosunkach z własnym mężem, która wykraczała daleko pozagranice miłości.Alberto miał niewytłumaczalny wpływ naosoby ze swego otoczenia.Wywierał go na rodziców i siostręMontse.I oczywiście na ich córkę, Teresę.Z pewnością jegoprzemożnym wpływom ulegały kochanki, które przewijałysię przez jego łóżko, podczas gdy ona poszukiwała nieprawdopodobnych wyjaśnień ewidentnych dowodów zdrady.Nikttak nią nie manipulował ani nie wyrządził jej takiej krzywdyjak właśnie Alberto.Zawsze wydawał jej się starszy, niż był naprawdę.Montse poznała go na pierwszym roku studiów, kiedy był stypendystą naostatnim, a jednocześnie studentem jej ojca, doktora Cambry.Ojciec nigdy nie przyprowadzał studentów do domu.Alewśród nich Alberto zdecydowanie się wyróżniał.Mając dwadzieścia cztery lata, przemawiał jak doświadczony i pewnyswych racji profesor.Był przystojny, elegancki, dobrze wychowany i wykształcony.Zdobył serce doktora Cambry i jegożony.Nawet Teresie błyszczały oczy, kiedy stypendysta pojawiał się u nich w domu.Alberto okazywał względy i sympatięwszystkim, ale przede wszystkim Montse.Tak bardzo różniłsię od Santiaga San Romana, że wszystko, co w nim widziała,przyczyniło się do pogrzebania raz na zawsze wspomnieńo zmarłym chłopcu.Wiadomość o śmierci Santiaga sprawiła jej większy ból niżzamknięcie w Cadaques i milczenie rodziców po poronieniu,które bardzo przeżyta.Montse podjęła studia, nie mogąc sięskupić na nauce.Postanowiła nie mówić rodzicom o ciąży, dopóki będzie mogła ją ukryć.Nie przebaczyła Santiagowi, choćchłopak usilnie zabiegał o zgodę.Była wściekła do tego stopnia, że wszystko wymykało się jej spod kontroli.W grudniu,kiedy ustały telefony, w końcu się uspokoiła.Wyobraziłasobie, że w ciągu roku, kiedy Santiago będzie służył w wojsku,zapomni o nim.Ale sytuacja zmieniła się na gorsze, kiedy niemogła już dłużej ukrywać rosnącego brzucha, powiększających się bioder i piersi.Kiedy jej rodzice zorientowali się, żejest w ciąży, dom okrył się taką żałobą, że nawet nie możnabyło zasłon uchylić.Montse płakała mniej, niż się spodziewała.Nawet łzy jej nie pozostały.Pod presją ojca wyznała, żelatem poznała chłopca i zakochała się.Doktor Cambra chciałsię dowiedzieć czegoś więcej, ale ona nie puściła pary z ust.Wyobraziła sobie ojca rozmawiającego z Santiagiem i to ją zupełnie rozstroiło.Nie chciała brać ślubu pod przymusem: wiedziała zresztą, że jej rodzice nigdy nie zaakceptowalibychłopaka.Przed Bożym Narodzeniem Montse przeniosła siędo Cadaques, żeby spędzić zimę i wiosnę z dala od Barcelony.Towarzyszyła jej gosposia, Mari Cruz.Były to najsmutniejsześwięta w jej życiu.Wszyscy, nawet służąca, sprawiali, że czułasię winna.Przerwała studia.Doktor Cambra, aby usprawiedliwić nieobecność Montse, wymyślił podróż do Niemiec, kłamstwa zaś opowiadane rodzinie przybrały niewyobrażalnerozmiary.Tymczasem zima nad morzem mijała powoli, monotonnie,w poczuciu nudy i beznadziei.Rodzice przyjeżdżali do Cada-ques w każdy weekend, ale Montse marzyła o szybkim nadejściu poniedziałku, by znów mogła zostać sama.Myślałao Santiagu, o jego milczeniu.Teraz czuła się winna, że nie dałamu szansy, aby wszystko wyjaśnił.Czasami łudziła się, żedzwonił do domu, ale nikt jej nie przekazał wiadomości aninie przywiózł listu.Kiedy próbowała sprawdzić, czy ktoś telefonował do niej do Barcelony, Teresa nie chciała nic jejmówić.Wydawało się, że siostra jest także przeciwko niej.W lutym zaczęła odczuwać skurcze i plamić.Ojciec przyjechał z Barcelony wraz z zaufanym lekarzem.Po dwóchdniach Montse musiała poddać się operacji, ale dziecko nieprzeżyło.To wszystko było bardzo bolesne, a jednak poczułaulgę.Jej rodzina zachowała milczenie pełne urazy.Montsepozostała w Cadaques aż do Wielkanocy.Kiedy wróciła jużzdrowa, ale bardzo przygnębiona, większość znajomych byłapewna, że wróciła z Niemiec, aby dalej studiować.Próbowałapodjąć przerwane studia, ale w sesji letniej zaliczyła zaledwiekilka przedmiotów.Tamtego lata rodzina nie wyjechała doCadaques.Kiedy Montse przygotowywała się do wrześniowych egzaminów, reszta domowników snuła się po domu i pilnowała, aby dziewczyna uczyła się i nikt jej nie przeszkadzał.Każdy dzwonek telefonu wywoływał panikę.Montse uczyłasię niechętnie, ze strachu i bez zbędnych złudzeń.Książki i atlasy były przytłaczające jak płyty nagrobne.Aż tak bardzo bałasię rodziców, że zrobiłaby wszystko, aby ich zadowolić.Powolioblicze Santiaga zacierało się w jej pamięci.Uczucia Montseprzeszły z tęsknoty w nienawiść, z nienawiści w pełen melancholii smutek i w końcu z melancholii w rozpacz.Była jużpewna, że chłopak o niej zapomniał.Czasami pojawiał się weśnie, wtedy budziła się spocona, zdenerwowana, przerażona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]