[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest, Adelphio.Przynajmniej dla kogoś, kto zna się na rzeczy.- Co właściwie chcesz powiedzieć?- %7łe to, co usłyszałem na temat Fauta, może nie być prawdą.- W jakim sensie?- W takim, że być może wcale nie poluje na Osamę bin Ladena.Adelphia wyprostowała się gwałtownie.Uwagi Stone a nie uszedł fakt, że palce jejlewej dłoni zadrżały lekko.- To logiczne, prawda? - ciągnął.- %7łeby się mnie pozbyć, mówicie mi, że jego zadaniepolega na wytropieniu najbardziej poszukiwanego terrorysty na świecie.Waga tej misji mawyjaśniać, dlaczego nie możecie mi udzielić bliższych wyjaśnień.- Chcesz powiedzieć, że to wszystko bajka? - zapytała Chapman z niedowierzaniem.Stone nie spuszczał wzroku z Adelphii.- Co ty na to?Wstała, podeszła do okna i wyjrzała.- Nikogo tam nie ma - powiedział.- To znaczy nikogo, kto miałby jakiś związek zemną, choć chyba nie tym akurat się martwisz, prawda?Odwróciła się do niego.- Nie powinieneś się do tego mieszać, Oliverze.Naprawdę.Mówię ci to jako twojaprzyjaciółka.- Już jestem w to zamieszany.- Stone także wstał.- Mam jeszcze jedno pytanie.- Nie obiecuję, że na nie odpowiem.- Tamtego wieczoru Turkekul wcale nie miał spotkać się z tobą.Powiesz mi, na kogoczekał w parku?62.Wyszli, nie otrzymawszy odpowiedzi.- W jaki sposób się domyśliłeś, że wcale nie chodzi im o Bin Ladena? - zapytałaChapman.- I że Faut Turkekul był umówiony z kimś innym w parku?- To były tylko podejrzenia, ale reakcja Adelphii je potwierdziła.- Przecież nic nie powiedziała?- No właśnie.- Ale skąd w ogóle przyszło ci to do głowy?- Nie zleca się takiego zadania komuś, kogo umieszcza się na uniwersytecie wStanach, chyba że istnieją poważne poszlaki przemawiające za tym, że Bin Laden ukrywa sięgdzieś na Wschodnim Wybrzeżu.To po prostu nie ma sensu.Właśnie dlatego poprosiłemHarry ego, żeby go śledził.Nie po to, żeby go chronił, tylko żeby zorientował się, co tamtenrobi.A raczej, czego nie robi.- A spotkanie w parku?- Na takie spotkanie nie można ot tak sobie nie przyjść.Porozumiewali się za pomocąkomunikatów umieszczanych na tablicy w kampusie.Taksówką z uniwersytetu do parkujedzie się najwyżej pięć minut.Jeżeli Adelphii coś wypadło, mogła umieścić informację natablicy, a Turkekul mógł ją odczytać tuż przed wyjściem.Na moją notatkę zareagowałanatychmiast, co znaczy, że często tam zagląda.Nie musiał sterczeć w parku i czekać na nią.To idiotyczne, a potencjalnie również śmiertelnie niebezpieczne.- Skoro więc nie ona, to kto? I czy jednak doszło do spotkania?- Nie widziałem niczego, co by o tym świadczyło.- Jakie wysnuwasz z tego wnioski?- %7łe spotkanie zostało umówione bez wiedzy jego przełożonych.- Jeśli tak, to czemu ona go kryje?- Bo jego przełożeni muszą liczyć się z faktem, że mimo wszystko dotyczyłointeresującej ich sprawy i że mogą odnieść z tego jakieś korzyści.- Sądzisz więc, że ktoś go wystawił?- Nie zabili go, a mogli łatwo to zrobić, gdyby zaczęli strzelać odrobinę wcześniej.Czyli to nie on był celem.Chapman ścisnęła sobie skronie.- Moja biedna głowa pęka od domysłów, ale niestety żaden z nich nie jest ani trochęprawdopodobny.Wrócili do parku.Stone przemierzył go z północy na południe i ze wschodu nazachód, a Chapman podążała za nim to ze znudzoną, to znów zaintrygowaną miną.- Liczysz na to, że prędzej czy pózniej spłynie na ciebie olśnienie? - nie wytrzymaławreszcie.- Nie szukam olśnienia, tylko odpowiedzi.- Spojrzał na budynek, z któregonajprawdopodobniej padły strzały.- Wybucha strzelanina.Wszyscy uciekają.Padillawskakuje do dołu.Bomba wybucha.- Bomba wybuchła przedwcześnie, a my musimy ustalić, kto miał paść jej ofiarą.Wszystko się do tego sprowadza.Aadunek miał eksplodować wtedy, kiedy w parku będziemnóstwo VIP-ów.Jeżeli ustalimy cel, posuwając się wstecz, trafimy do sprawców.Mamprzynajmniej taką nadzieję.Stone pokręcił głową.- Wciąż coś nam umyka.Obraz jest nieostry.Bardzo nieostry.- Umilkł na chwilę, anastępnie powiedział: - No dobrze, na chwilę odwróćmy kierunek i spróbujmy prostejeliminacji.- Co masz na myśli?- Skoro Turkekul nie czekał na Adelphię, to na kogo? - Stone rozejrzał się dookoła.-Nie na waszego człowieka.Nie na Padillę.Nie na mnie.- Poczekaj chwilę! - Chapman wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami.-Na tę kobietę?Skinął głową.- Tak.Na Marisę Friedman.63.- Dlaczego Friedman? - spytała Chapman, kiedy szli H Street.- Bo była wtedy w parku.Reszta, tak jak powiedziałem, to prosta eliminacja.- Ale przecież wytłumaczyła, dlaczego tam wtedy była.Sama zgłosiła się zwyjaśnieniami!- Ja też bym to zrobił, gdybym miał coś do ukrycia.Jej twarz została zarejestrowanaprzez kamery.Byłoby podejrzane, gdyby się nie zgłosiła.W ten sposób oddaliła od siebiepodejrzenia, równocześnie odgrywając rolę praworządnego obywatela.- Co prawda cudzołożącego, ale co tam.Pamiętaj, że ma biuro dwa kroki stąd.-Wskazała na budynki przy Jackson Place.- Pewnie bywa w parku codziennie.- Schowaj rękę, na wypadek gdyby patrzyła.Chapman pospiesznie opuściła rękę, zawstydzona swoją nieostrożnością.- Przepraszam.- Przedstawiła się jako lobbystka i może nią jest, ale chyba nie tylko.- Sądzisz więc, że to z nią umówił się Turkekul?- Tylko ona była wtedy w parku, więc z kim innym mógł się umówić?- Jeżeli tak, to być może powiedziała o tym sir Jamesowi i tamtym.- W takim razie ją także kryją.- Dlatego że uczestniczy w tajemniczej misji Turkekula?Skinął głową.- A więc znalazła się w parku dlatego, że był tu także Turkekul.- Tak.Oczywiście jeśli moja teoria jest słuszna.- Ale czy doszło do spotkania?- Wyszli z parku o tej samej porze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]