[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie tylko moi przyjaciele - warknąłem cierpko.- Jeden z nich jest wybitnymplanetologiem, drugi pisarzem, który napisze ksią\kę o naszej wyprawie.-urwałem.Zwyjątkiem Mickey, wszyscy byli po prostu przyjaciółmi, znajomymi, którzy chcieliprze\yćdreszczyk emocji związany z lotem na Wenus.Rodriguez pokręcił głową.- Nie da rady, panie Humphries.Nie w takim terminie.Musielibyśmy rozebraćwszystko, co jest ju\ zbudowane i zacząć od początku.Wyszłoby za drogo, byłem pewien.Ju\ teraz banki robiły się nerwowe, choć miałemw perspektywie zdobycie dziesięciu miliardów nagrody.Międzynarodowi finansiści,którychznałem od czasów dzieciństwa, ze marszczonymi czołami mówili o ryzyku iniemo\nościuzyskania ochrony ubezpieczeniowej.Musieliśmy zbudować jak najtańszy statek;dodaniegondoli, która w rzeczywistości miała być niczym więcej jak modułem pasa\erskim,ogromnie zwiększyłoby koszty.Sęk w tym, \e ju\ zaprosiłem tych ludzi na wyprawę.Nie mogłem odwołaćzaproszenia, nie bez nara\ania się na wielki wstyd.I obiecałem Mickey, \e zemną poleci.Rodriguez uznał moje milczenie za zgodę.- Zatem postanowione? - zapytał.Milczałem, desperacko obracając w głowie ró\norakie pomysły.Mo\e drugi statek?To mo\e się udać.Mógłbym przedstawić projekt bankierom i przekonać ich, \epotrzebujęzabezpieczenia.Jak Rodriguez nazwałby coś takiego? Rezerwa.Tak, rezerwabezpieczeństwa.- Dobra - powiedział i przystąpił do drobiazgowego omawiania ka\dego jednegoelementu i systemu statku.Czułem, \e oczy robią mi się szkliste.Ochrzciłem swój statek Hesperos, jak staro\ytni Grecy nazywali piękną gwiazdęwieczorną.Niemal identyczny statek Aleksa zwał się Fosforos, co byłostarogreckimimieniem gwiazdy porannej, zwiastunki dnia.- A tutaj - brzęczał Rodriguez - jest ładownik.Pod statkiem pojawił się niewielki kulisty obiekt, coś w rodzaju batysfery.Byłprzymocowany do gondoli liną tak cienką, \e ledwo ją widziałem.Rodriguez musiał zobaczyć, jak marszczę brwi.- To kabel fulerenowy.Wytrzyma naprę\enie rozciągające rzędu kiloton.Podobnyuratował mi \ycie na Marsie, w czasie drugiej wyprawy.Pokiwałem głową, a on mówił dalej, zasypując mnie niezliczonymi detalami.Miałnasobie coś, co \artobliwie nazywał mundurem konsultanta : błękitną jak niebomarynarkę bezkołnierzyka, spodnie w tym samym kolorze i rozpiętą pod szyją szafranowąkoszulę.Kolorkoszuli przywodził mi na myśl chmury Wenus.Ja miałem na sobie wygodny strój:sportowąkoszulę w łososiowym kolorze, oryginalne d\insy i tenisówki.Wiedziałem, \e Rodrigueza niepokoi fakt, i\ kopiujemy statek Aleksa, który niewiadomo czemu zawiódł i zabił swoją załogę.Rodriguez był zwolennikiemostro\ności;twierdził, \e jeśli astronauta nie postępuje ostro\nie, nie ma szans na to, bykiedyś zostaćbyłym astronauta.Ale korzystając z podstawowego projektu Aleksa, mogliśmyzaoszczędzićkupę forsy; zaprojektowanie nowego statku od podstaw pochłonęłoby sporą częśćnagrody.- Tyle co do projektu i planu statku - oznajmił wreszcie Rodriguez.- Terazchciałbymprzejść do modyfikacji i ulepszeń, jakie zamierzamy wprowadzić.Uśmiechnąłem się mimo woli.- Chce pan powiedzieć, \e niektóre modyfikacje nie będą ulepszeniami?Rodriguez wyszczerzył zęby.- Przepraszam.Czasami plotę trzy po - trzy.Ka\da modyfikacja będzieulepszeniem,obiecuję.Odchyliłem się na wyściełanym obrotowym fotelu i starałem się w jak największymskupieniu słuchać powa\nego, nu\ącego sprawozdania.Było odrętwiające do punktuparali\u,zwłaszcza \e przez okno widziałem Pacyfik błyszczący w popołudniowym słońcu.Kusiłomnie, \eby zakończyć to przedłu\ające się posiedzenie i resztę dnia spędzić nasztucznejlagunie za falochronem.Patrząc z tej wysokości, trudno było pogodzić się z faktem, \e kiedyś wzdłu\oceanuciągnęły się pla\e i stały domy.Malibu, Santa Monica, Marina Del Rey - ichpla\e zatonęły,kiedy zaczęła topić się antarktyczna czapa lodowa.Nawet teraz, w to ciepłe,słonecznepopołudnie, fale dziko biły w nowy falochron i ochlapywały drogę, która biegłapod jegoosłoną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]