[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Benedict nie spytał o Tiffany, pewnie myślał, że jest włazience.Gdy Riley wróciła do kuchni, Rosalita siedziała nakolanach Tiffany i bawiła się jej złotymi kolczykami.- Chyba powinnam wrócić do stołu.- Tiffany niechętnieoddała dziecko ojcu.- Jestem pewna, że wszyscy zastanawiają się, gdzie siętak długo podziewasz - mruknęła Riley.Odczekała, aż Tiffanywyjdzie i zwróciła się do Harry'ego.- Co ty tu właściwierobisz?- Rosalita za tobą tęskniła.- Ja też się za nią stęskniłam.- Riley wzięła dziewczynkęna ręce.- I cieszę się, że was widzę, ale jest późno.CzyRosalita nie powinna już spać?- Czy możesz nam wyświadczyć przysługę, Ri? - Harrypogłaskał córeczkę po głowie.- Pozwól nam zostać tu nanoc.- Jasne - powiedziała z lekkim wahaniem.- Ale co sięstało?- Później ci wyjaśnię - obiecał.- W takim razie terazprzyniosę rzeczy z samochodu.Po dłuższej chwili Harry zjawił się z zabawkami, kocami iubrankami Rosality.Wspólnie z Riley rozłożyli kanapę w jejsalonie.- Jest wolne łóżko w moim pokoju— zaproponowałaRiley.Miała nadzieję, że zniesie jakoś chrapanie Harry'ego.- Dzięki, mam śpiwór, zwinę się tu na kanapie kołoRosality.- Jeśli będziesz czegoś potrzebował, radź sobie sam, jamuszę teraz podać kawę - powiedziała.- Riley, nie mów nikomu, że tu jesteśmy - szepnął Harry.- No dobrze - odparła niechętnie.Nie podobała jej się taprośba, a cała sytuacja zaczęła ją niepokoić.Powinnaprzynajmniej przypomnieć Harry'emu, że przecież Tiffany wieo ich pobycie w domu Benedicta.Po podaniu kawy zajrzała do swojego salonu.Światło byłoprzygaszone, Harry leżał koło córeczki i nucił jej coś cichutko.Wróciła do kuchni i zaczęła sprzątać po kolacji.Gdyskończyła, poszła do swojego apartamentu.Gdy otworzyładrzwi, Harry usiadł przerażony.- To ty, Riley? - zapytał.- No pewnie, że ja - odpowiedziała coraz bardziejzdziwiona.Harry znów się położył, ale Riley postanowiławyjaśnić sytuację.- Harry, wstawaj, musimy porozmawiać.- A co będzie, jak wejdzie twój szef? - zapytał.- Nie wejdzie, zresztą możemy pójść do mojej sypialni -zaproponowała.Riley położyła się w jednym końcu łóżka, a Harryprzycupnął w drugim.Miał na sobie tylko satynowe bokserkiw tygrysie paski i wyglądał jak zwykle imponująco, ale Rileybyła w tej chwili zupełnie uodporniona na jego męski wdzięk.- Czy ty porwałeś Rosalitę? - zapytała wprost.- Jak mógłbym porwać własne dziecko? - obruszył się.-Aneta chce ją zabrać - dodał po chwili.- Jak to?- Spotkała jakiegoś faceta, który nie tylko chce się z niąożenić, ale i adoptować Rosalitę.Zamierzają wyjechać doKalifornii! Nie oddam Rosality, ona jest moja!- Twoja i Anety - przypomniała mu Riley.- Chciałem pojechać do ciotki, ale Aneta zna wszystkichmoich krewnych - powiedział, jakby nie słyszał tego, copowiedziała.- Nie wyrzucisz nas, prawda?- Och, Harry.- Usiadła obok niego i dotknęła jegoramienia.- Przecież wiesz, że to bez sensu.Nie możesz w tensposób.- Ale ja ją tak bardzo kocham.- W jego ciemnychoczach błysnęły łzy.Riley przytuliła go.Harry otoczył ją ramionami i przywarłtwarzą do jej szyi.Czuła na skórze jego łzy.- Wiem, że ją kochasz, ale musisz odwieźć - dziecko zpowrotem do matki.Wspólnie musicie rozwiązać tę sytuację -szepnęła.- Tak, chyba tak - jęknął.Riley pocałowała go w policzek i wysunęła się z jegoobjęć.Harry otarł oczy.- Ale możemy teraz zostać? - zapytał.- Nie chcę jej jużbudzić, a poza tym nie wiem, ile czasu jeszcze z nią spędzę.- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.- Riley wskazałastojący przy łóżku telefon.- Zadzwonisz do Anety.Przecieżona odchodzi od zmysłów.Nie wie, co się dzieje z małą -dodała, widząc jego wahanie.- Jest szansa, że niezawiadomiła jeszcze policji.Rozumiesz chyba, że gdybypostawiono ci zarzut porwania dziecka, mogliby ci odebraćprawa rodzicielskie?- Porozmawiasz z nią? - zapytał cicho proszącym tonem.-Nie chcę z nią teraz gadać.Powiedz jej, proszę, że z Rosalitąwszystko w porządku, dobrze?- Podaj mi jej numer - zażądała Riley i odetchnęła z ulgą.Riley obudziło gaworzenie dziewczynki, któremutowarzyszyły pomruki jej ojca.Przygotowała gorące tosty zdżemem, którymi Harry nakarmił córeczkę.- Mogłabyś jej popilnować do przyjazdu Anety? - zapytałzaraz po śniadaniu.Mała powędrowała na czworakach dopokoju Riley, gdzie zostawiła swoje zabawki.- Ja nie chcę patrzeć, jak małą zabiera jakiś obcy facet.- Oddajesz ją matce, tak jak to robiłeś do tej pory- sprostowała natychmiast.- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, Ri.- Uściskał jąserdecznie.- Jesteś cudowna, dziękuję.- Nie ma za co.Wiesz, że każda kobieta skoczy dla ciebiew ogień - zażartowała.- Powiedz to Anecie.- Porozmawiam z nią.- Odprowadziła go do drzwi.Gdyje zamknęła, oparła się o nie plecami.Nagle zobaczyła, że zdrugiego końca przedpokoju zbliża się Benedict.Miał na sobiekrótkie spodenki i podkoszulek.- Dzień dobry - powitała go.- Witaj - odparł i poszedł do kuchni.- Czy to twoja? -Wskazał na pełną filiżankę.- Możesz wypić - odpowiedziała.- Jak ci się dzisiajbiegało?- Dobrze, dziękuję.Z jej pokoju dobiegł cichy płacz.Benedict znieruchomiał.Riley ruszyła do drzwi.Rosalita stała przy sofie i próbowaładosięgnąć piłki, która potoczyła się w odległy róg.- Przepraszam, kochanie.- Podała dziewczynce piłkę.-Wcale o tobie nie zapomniałam, po prostu byłam zajęta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]