[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Nirwana jako przeciwieństwo Walhalli, co? – skomentował Donal uśmiechając się dość ponuro.– Dzięki, wolę Walhallę.–Jesteś pewien? – spytał Sayona.– Jesteś całkowicie pewien, że nie potrzebujesz nirwany?–Zupełnie pewien.–Zasmucasz mnie – powiedział Sayona przygnębiony.– Mieliśmy pewne nadzieje.–Nadzieje?–Chodzi – wyjaśnił Sayona podnosząc palec – o możliwości tkwiące w tobie… o te wielkie możliwości.Można je wykorzystać tylko w jeden sposób… sposób, który sam wybierzesz.Ale masz swobodę wyboru.Jest tu dla ciebie miejsce.–Przy panu?–Inne światy nie wiedzą – powiedział Sayona – co osiągnęliśmy tutaj w ciągu ostatnich stu lat.Dopiero zaczęliśmy pracować nad motylem ukrytym w ograniczonym przez materię robaku, jakim jest obecny gatunek ludzki.To wielka okazja dla kogoś predestynowanego do tej pracy.–I ja nim jestem? – spytał Donal.–Tak – odpowiedział Sayona.– Częściowo wynika to z twoich marań-skich genów, a częściowo ze szczęśliwego genetycznego przypadku, do którego zrozumienia nie wystarcza nasza obecna wiedza.Oczywiście musiałbyś poddać się ponownemu szkoleniu.Tę stronę twojego charakteru, która teraz tobą rządzi, należałoby zharmonizować z drugą stroną, którą uważamy za wartościowszą.Donal potrząsnął głową.–W zamian za to – powiedział Sayona smutnym, prawie kapryśnym tonem – wiele rzeczy stałoby się dla ciebie możliwe.Czy wiesz, że mógłbyś naprzykład chodzić w powietrzu, gdybyś tylko uwierzył, że jesteś w stanie tego dokonać?Donal zaśmiał się.–Mówię całkiem poważnie – powiedział Sayona.– Spróbuj kiedyś w to uwierzyć.–Trudno mi próbować uwierzyć w coś, w co instynktownie nie wierzę – odparł Donal.– Poza tym to nie ma sensu.Jestem żołnierzem.–Ale jakże dziwnym żołnierzem – mruknął Sayona.– Żołnierzem pełnym współczucia, kaprysów, fanaberii i szalonych snów na jawie.Człowiekiem116samotnym, który pragnie być taki jak inni, ale uważa ludzką rasę za zbiorowisko dziwnych, obcych istot i nie jest w stanie zrozumieć ich pokrętnych sposobów postępowania – choć jednocześnie rozumie je zbyt dobrze, by było to dla owych istot wygodne.Spokojnie popatrzył na Donala, którego twarz znieruchomiała.–Testy wypadły dobrze, nieprawdaż? – zapytał Donal.–Tak – odparł Sayona.– Ale nie ma powodu, żebyś patrzył na mnie w ten sposób.Nie możemy ich wykorzystać, by zmusić cię do czegokolwiek.Byłoby to działanie samodestrukcyjne, które zniweczyłoby wszelkie wynikające z niego korzyści.Możemy jedynie złożyć ci propozycję.– Przerwał na chwilę.– Zapewniam cię, że będziesz szczęśliwy, jeśli wybierzesz naszą drogę.–A jeśli nie? – Donal nie rozluźnił się jeszcze.Sayona westchnął.–Jesteś silnym człowiekiem – powiedział.– Siła wiąże się z odpowiedzialnością, a człowiek odpowiedzialny nie zwraca zbytniej uwagi na szczęście.–Nie mogę powiedzieć, żeby podobał mi się obraz samego siebie idącego przez życie w pogoni za szczęściem.– Donal wstał.– Tak czy inaczej, dziękuję za propozycję.Doceniam komplement, jaki się w niej kryje.–Nie jest komplementem mówienie motylowi, że jest motylem i nie musi pełzać po ziemi – odparł Sayona.Donal ukłonił się uprzejmie.–Do widzenia – powiedział.Odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę schodków prowadzących w dół do ogrodu i do drogi, którą przyszedł.–Donalu… – zatrzymał go głos Sayony.Obejrzał się i zobaczył, że bond patrzy na niego z niemal szelmowskim wyrazem twarzy.– Wierzę, że możesz chodzić w powietrzu – powiedział Sayona.Donal wytrzeszczył oczy, ale wyraz twarzy tamtego nie zmienił się.Odwrócił się i zrobił krok… ale ku jego najwyższemu zdumieniu stopa znalazła oparcie na dwadzieścia centymetrów nad następnym schodkiem.Nie myśląc, dlaczego to robi, Donal wysunął w nicość drogą stopę.Zrobił kolejny krok… i następny.Nie podtrzymywany, przeszedł w powietrzu do szczytu schodków na drugim końcu ogrodu.Zrobił jeszcze jeden krok i kiedy znalazł się na twardym gruncie, obejrzał się.Sayona nadal mu się przyglądał, ale wyraz jego twarzy był teraz nieprzenikniony.Donal odwrócił się i opuścił ogród.Pogrążony w myślach wrócił do swojego mieszkania w Portsmouth, marań-skim mieście, w którym znajdowała się baza dowództwa Exotików
[ Pobierz całość w formacie PDF ]