[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkie zabrała choroba atakująca jedną na osiemkobiet.Ta, która zaczyna się od nietypowych komórek w piersiach.Czasami wydawało mi się, że znam więcej aniołów niż żywych ludzi.Moją ostatnią myślą przed zaśnięciem było to, że Philip nie poradzisobie sam i że muszę mu znalezć żonę.9OpuszczonaUparte córki rodzą się, by walczyć z apodyktycznymi maikami.Następnego ranka czekałam, aż Lydia ogłosi, że odwołała podróż.Pośniadaniu moja córka spłynęła po schodach wystrojona w bladoróżowyszal i zaprosiła mnie na kawę.Zaproponowała dla odmiany Globe -kawiarnię w okolicy naszego dawnego domu.Pozwoliłam jejprowadzić mój samochód, częściowo dlatego, że w tychokolicznościach nie ufałam swoim reakcjom.Kawiarnia lśniła lustrami i polerowanym drewnem.Od czasów naszejwyprowadzki zmieniła się obsługa.Zakładając, że Lydia zamierza mipowiedzieć o zmianie swoich planów, zamówiłam dwie latte (jednąsojową) i przygotowałam się na odegranie zaskoczenia.Kiedy jedna z osób biorących udział w rozmowie cierpi na chorobępotencjalnie zagrażającą życiu, dobry jest każdy temat oprócz tego.Spytałam Lydię, co u Neda.Stwierdziła, że oprócz chronicznejniepunktualności i skłonności do incydentalnych wygłupów (w rodzajuudziału w średniowiecznych" walkach na gumowe miecze w parkachmiejskich) nic mu nie dolega.Lydia zawsze bagatelizowała symptomy jego choroby, ale fakt, żechłopak słyszy głosy, wydawał mi się ciut niepokojący Zachęcała godo rzucenia palenia, schudnięcia i zadbania o garderobę.Niezbyt jej sięudawało.Ned nadal palił i ciągle nosił nowe" ubrania, które kupowałamu w second-handzie.Spytałam, co się stało z szalikiem, któryzrobiłam dla niego na drutach.Powiedziała, że znikł bez śladu.Uśmiechnęłam się.Prawie nigdy nie udaje się zmienić mężczyzny.- Może włoży coś przyzwoitego dziś wieczorem, kiedy zawiezie mniena lotnisko - rzuciła od niechcenia.Te słowa były dla mnie tak wielkim szokiem, że ledwo jezrozumiałam.- Mimo wszystko wyjeżdżasz? - spytałam i nagle zrobiło mi sięzimno.- Nie mogę teraz zmienić planów - oznajmiła, mieszając sojową latte.Nie do wiary.Philip z nią nie porozmawiał? Nie namówił jej, żebyzostała w domu przynajmniej na parę tygodni?- Możliwe, że jestem poważnie chora - powiedziałam żałośnie i słabo.Moja córka spuściła głowę.Gdyby nasze role się odwróciły.Aleprzecież tak działo się już nieskończenie wiele razy.Zrobiłabym dlaniej wszystko.Czy naprawdę sądziła, że jestem niezniszczalna?- Ta podróż jest dla mnie ważna - zaczęła tonem terapeutki.-Oszczędzałam na nią od lat.I.-1 co?-To trudno wyjaśnić, ale.myślę o zostaniu buddyjską mniszką.-Czym?! - Goście kawiarni nerwowo podnieśli głowy znad gazet.To chyba jakaś pomyłka.Moje biedne dziecko kompletnie siępogubiło.Młodzieńcze eksperymenty z religią to jedno, ale odrzuceniewykształcenia, rodziny i przyszłości, żeby stać się oblubienicą Buddy -to nie do pomyślenia.Teoretycznie nie miałam nic przeciwko buddyjskim mniszkom.Gdyby któraś z moich znajomych wyjawiła, że jej córka idzie dozakonu, pewnie wydawałabym różne okrzyki podziwu.Jako dośćuduchowiona osoba" zawsze pochwalałam kontakt ze światemnadprzyrodzonym.Ale nie miałam pojęcia, że moje dziecko wezmie totak poważnie.Czy to znaczy, że byłam hipokrytką?Widziałam kiedyś na ulicy koło uniwersytetu dziewczynę z Zachoduz ogoloną głową i w czerwonobrązowej szacie.Nie wyobrażałamsobie, żeby Lydia miała się tak pokazywać.- Chodzi o tego mnicha, tak? - rzuciłam.Lydia zlodowaciała.Spojrzała na mnie wyzywająco, oczami pełnymiłez.- Myślisz, że będzie mi łatwo? - spytała, wstając i przygotowując siędo ucieczki.- Mam się odciąć od wszystkich, których kocham, i korzyćsię przed dziewięcioletnimi mnichami tylko dlatego, że są chłopcami.Lydia pochodziła z rodziny feministek.Nie miałyśmy w naturzepadania na twarz przed nikim.Bunt.Więc o to chodzi.Młode kobiety o silnym charakterzesprzeciwiają się matkom, by znalezć własne ja.Nie tak dawno Lydiazaczęła pisać felietony o seksie do studenckiego pisemka.Niewiedziałam, co mnie szokuje bardziej: że moja córka wie coś o seksieczy że zamierza zostać mniszką.Skoro tak się chciała zbuntować, czemu nie zrobiła sobie po prostutatuażu?- A co ze stypendium? - spytałam, usiłując zapanować nad kłębiącymisię we mnie uczuciami.Lydia trąciła stopą krzesło i odwróciła wzrok.- Masz pojęcie, ile osób dałoby sobie rękę uciąć za taką szansę? -spytałam, wstając, żeby spojrzeć jej prosto w oczy.- Ja tak nie potrafię - wymamrotała, ruszając pospiesznie do drzwi.-Mam już dość ekonomii i nauk politycznych.Przypomniałam jej słowa Szekspira: Idz do klasztoru".Klasztory odwieków są wysypiskiem dla niepotrzebnych kobiet.Jeśli mężczyznachciał się pozbyć żony lub córki, którą nie interesował się żadenzalotnik, zamykał ją za furtą, by resztę życia spędziła na modlitwach iw czystości.Przerażającym dowodem na takie postępowanie jestliczba zrujnowanych klasztorów w Europie - oraz ich rozmiary.Choćnie wiem za dużo o azjatyckich mniszkach, słyszałam, że wiodą dośćżałosne życie, sprzątając, gotując i usługując ważniejszym od nichmnichom.- Dokąd idziesz? - spytałam, biegnąc za nią.- Do domu, spakować się - odparła zarumieniona z emocji.- Pójdępieszo.Dzięki za kawę.Znikła w tłumie gości, a ja stałam przy kontuarze, nie mogącuwierzyć w to, co się stało.W którym wieku my żyjemy? Wrzuciłamnapiwek do słoika i przypomniałam sobie, jak w latachdziewięćdziesiątych zaciągnęłam małą Lydię na jakieś szaleństwaNew Age.Uzdrawiacze i ludzie wróżący z aury wydawali mi się wtedynieszkodliwi, ale może w ten sposób zamąciłam mojej córce w głowie,rzucając ją w jakąś duchową strefę mroku?Lydia wróciła do domu, żeby przygotować się do życia mniszki wkraju objętym wojną, a ja pojechałam do miasta, by wkroczyć na innepole bitwy.Jeśli ktoś potrzebuje odpowiedzialnej osoby, aby dała mu wsparcie,Philip nadaje się do tego najlepiej na świecie.Tego popołudnia siedziałprzy mnie w szpitalnej poczekalni, przeglądając pismo poświęconejachtom, podczas gdy ja roztrzaskiwałam jedną krzyżówkę po drugiej.Mój mąż wyglądał, jakby w ogóle się nie przejmował.Chyba to tenwojskowy dryl albo lata szkoły z internatem.W poczekalni unosił się odrażający smród strachu.Hałaśliwamaszyna do kawy bluzgała pomyjami, których nie dało się przełknąć.Ktoś, kto kazał tu postawić kwiaty, miał chore poczucie humoru.Upiększył poczekalnię kaliami - nie wiedział, że robi się z nich wieńcepogrzebowe? - stawiając je na eksponowanym miejscu koło akwariumz rybami tropikalnymi.Pokazałam Philipowi rzezbę wykonaną zdrewna wyrzuconego przez morze.- Powinni zostawić je na plaży - mruknął.W ten sposób dawał mi dozrozumienia, że jemu też się tu nic nie podoba.Byłam mu za towdzięczna.Jakaś wesoła kobieta wyczytała moje nazwisko i Philip poszedł zamną do gabinetu lekarskiego.Pomieszczenie z meblami z jasnegodrewna prezentowało się całkiem sympatycznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]