[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Muszę z tobą pomówić, Maud.Pozwól, że cię zaproszę naporządny obiad.Jesteś najinteligentniejszą kobietą, jaką znam.I okropnie za tobą tęsknię, wiesz, powinienembył od razu to powiedzieć.- Nie mogę.Jestem zajęta.Fergus, puść.- Przynajmniej powiedz mi, co się dzieje, no, proszę.Jeśli mi powiesz, będę przerazliwie dyskretny.- Nie mam nic do powiedzenia.- Maud, jeśli mi nie powiesz, sam się dowiem i to, czego się dowiem, będę uważał za swoją własność.RL- Puść moją rękę.Za nimi wyrosła pozbawiona uśmiechu twarz dużej, czarnoskórej kobiety w mundurze.- Proszę czytać obwieszczenia.W przejściach między książkami całą dobę obowiązuje cisza.Maud wyszarpnęła dłoń i odeszła dużymi krokami.- Ostrzegałem cię! - zawołał za nią Fergus; widać było jeszcze, jak wchodzi do Fabryki Asha, za nimzaś podąża czarna strażniczka, pobrzękując pękami kluczy.Dwa dni pózniej Roland i Maud spotkali się w wegetariańskiej restauracji Oodles, położonej na końcuMuseum Street.Maud przyniosła plik odbitek ksero, które dała jej Beatrice.Próbując dodzwonić się do Rolan-da, aby się z nim umówić, przeżyła kolejne denerwujące doświadczenie, ponadto zaniepokoił ją entuzjastycznylist od Leonory Stern, która dostała od Fundacji Tarranta grant na przyjazd do Anglii i pisała radośnie: .wprzyszłym semestrze będę już z Tobą".Stanęli w kolejce, aby kupić letnią, szpinakową lasagnę z kuchenki mikrofalowej, po czym schronili sięw podziemnej części restauracji w nadziei uniknięcia wzroku ciekawskich.Roland przeczytał dziennik Ellen ilisty Blanche.Wpatrzona w niego Maud zapytała:- No, i co myślisz?- Myślę, że na pewno wiadomo tylko tyle, że Blanche powiedziała coś Ellen.Może pokazała jej listy,które ukradła? Chciałbym myśleć, że Blanche tak postąpiła, bo Christabel pojechała z Ashem do Yorkshire.Pasuje cudownie, ale to jeszcze nie dowód.- Nie mam pojęcia, jak moglibyśmy udowodnić coś takiego.- Miałem kilka szalonych pomysłów.Myślałem, że mógłbym przejrzeć ich wiersze - jej i jego - z tegookresu i zobaczyć, co tam odkryję.Myślałem, że gdybym powędrował śladami Asha do Yorkshire - z wiersza-mi w ręku, biorąc pod uwagę, że ona mogła tam być - to coś by dało.Już znalezliśmy jeden związek, któregonie wymyśliłby nikt, kto nie szukał korelacji: Randolph Ash napisał do żony o Hobie, który leczy koklusz, aChristabel napisała o nim bajkę.A jeszcze Ash, mówiąc o zatopionych wioskach, odwołuje się do legendy mia-sta Is, jak również do Lyella.Ludzkie umysły zazębiają się.- To prawda.- Może udałoby się znalezć skumulowany ciąg takich zbieżności.- W każdym razie byłoby to ciekawe.- Miałem nawet teorię dotyczącą wody, fontann i zródeł.Mówiłem ci, że w poezji Asha po 1860 rokuprzewija się wątek żywiołów - woda, kamienie, ziemia, powietrze.Miesza gejzery Lyella z mitologią skandy-nawską i mitycznymi zródłami Greków.Albo wodospadami w Yorkshire.I zacząłem się zastanawiać nad yró-dłem Pragnienia z Meluzyny".- To znaczy?- No, czy istnieje tu jakieś echo? Ten ustęp pochodzi z Aska do Embli".Niewykluczone nawet, że jesttu jakiś związek ze zródłem w Pieśni nad pieśniami".Posłuchaj:Długo piliśmy ze zródła w Vaucluse; I gdzie północna Siła ciągle wzrusza Ciche jeziorko, staliśmywzruszeni.Więc - czy te zdroje, swobodnie płynące Na spotkanie pragnienia - wyschnąć mają?- Powtórz to - powiedziała Maud.Roland powtórzył.RL- Czułeś kiedyś naprawdę, że ci się jeży włos? - zapytała.- Bo ja właśnie poczułam.Dreszcze wzdłużkręgosłupa i na karku.Tylko posłuchaj.Oto, co Raimondin mówi do Meluzyny, gdy dowiaduje się, że ona wie,iż złamał zakaz i podglądał ją w marmurowej wannie:Ach, Meluzyno, zawiodłem Twą wiarę.Czy nie ma rady? Musimy się rozstać? Czy popiół naszychognisk musi zblednąć? I czy te zdroje, swobodnie płynące Na spotkanie pragnienia - wyschnąć mają?- Czy popiół naszych ognisk".- powtórzył Roland.- Obraz ogniska domowego wciąż pojawia się w Meluzynie".Budowała zamki i domy - a ognisko jestdomem.- Co było najpierw? Jej wersy czy jego? Są pewne problemy z datowaniem Aska do Embli" - i najwy-razniej zmierzamy do ich rozwiązania.To brzmi jak klasyczna wskazówka literacka.Była mądrą kobietą, lubiła aluzje.Wspomnij te lalki.- Krytyk literacki to urodzony detektyw - powiedziała Maud.- Znasz teorię, że klasyczna powieść de-tektywistyczna powstała wraz z klasyczną powieścią o cudzołóstwie? Wszyscy chcieli wiedzieć, kto jest Oj-cem, jaki był początek, gdzie leży tajemnica.- Musimy - powiedział ostrożnie Roland - zabrać się do tego razem.Ja znam jego dzieła, ty - jej.Gdy-byśmy oboje pojechali do Yorkshire.- To szaleństwo.Powinniśmy opowiedzieć wszystko Cropperowi, Blackadderowi i, oczywiście, Leono-rze, i połączyć siły.- Tego właśnie chcesz?- Nie.Chcę.chcę iść - iść tą drogą.Czuję, że to mną owładnęło.Chcę wiedzieć, co się stało, i chcę siętego dowiedzieć sama.Kiedy przyjechałeś do Lincoln ze swym skradzionym listem, myślałam, że zwariowałeś.Teraz czuję to co ty.To nie tylko zawodowa chciwość.To coś o wiele bardziej pierwotnego.- Ciekawość narracyjna.- Częściowo.Czy znalazłbyś kilka dni na badania w Zielone Zwiątki?- Będą trudności.W domu nie układa się gładko.Jak być może zauważyłaś.Gdybyśmy - ty i ja - wyje-chali, nie spodobałoby się to.Byłoby opacznie zrozumiane.- Wiem.Rozumiem.Fergus Wolff myśli - on myśli.Udaje, że myśli, że ty i ja.- Coś okropnego.- Zagroził mi w bibliotece, że odkryje, co robimy.Musimy mieć go na oku.Roland uwzględnił zakłopotanie Maud i nie zapytał, jakie uczucia żywi wobec Fergusa Wolffa.%7łe sąone gwałtowne, to rzucało się w oczy.Nie zamierzał również dyskutować o Val.- Ludzie, którzy naprawdę spędzają weekendy na boku", zawsze mają jakiś pretekst - powiedział.- Za-słonę dymną.Mówiono mi, że wszyscy tak robią.Nie widzę, czemu nie miałbym czegoś wymyślić.Większyproblem to pieniądze.- Potrzebny ci mały grant badawczy na poszukiwania w okolicach Yorkshire, nie za blisko i nie za dale-ko.- Ash pracował czas jakiś w bibliotece katedry w York.- O, coś w tym rodzaju.RLROZDZIAA TRZYNASTYTrzech Azów wyszło w świat z równiny Idy,Gdzie się na radzie spotkali BogowieO czołach jasnych i radosnych głosach,Brzemienia grzechu jeszcze nieznający,Ani cierpkości świata.Wokół jaśniałBlask doskonały słońca i księżyca,I drzew złocistych, co za złotym muremZłote jabłka rodziły.Weszli zatem Do średniego ogrodu, stworzonegoDla ludzi niestworzonych, nadal śpiącychW miękkim podołku Czasu.Wokół ich jasnych twarzy niestrudzenieMłody wiatr szumiał, zaś pod ich stopamiWschodziła młoda trawa - oraz pory,Wezbrane Sokiem owej pierwszej Wiosny.A potem zeszli na dół, na wybrzeżeGdzie o piach młody wśród grzebieni pianyZ rykiem i grzmotem biły fale słone,Nieusłyszane wszak i niewidziane,Bowiem nie było tam myśli człowieczej,Co mogłaby je nazwać bądz przyrównać.Same dla siebie, wieczne w swej zmienności,Nie znały czasu - choć ich rytm miarowyNastępstwo czasu mierzył dla umysłu.Ojcem tych Azów był Bor wszechpotężny,Który Ymira olbrzymiego zgładziłI w furii zmienił go w pierwiastki ziemi;Z ciała i kości, potu, włosów krętychPowstały piach i morze, bujne drzewa,Po niebie zaś popłynął obłok mózgu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]