[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To jednak wierzysz w instytucję małżeństwa? Oczywiście.Nie wychodziłabym za mąż, gdybym nie chciała dochować wierności. Nie zawsze wszystko jest czarne albo białe.Co ty wiesz o mnie, o Pameli, o naszym małżeń-stwie? spytał z goryczą, sącząc drinka.W tym momencie poczuła się, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Zupełnie nic.Masz rację.Przepraszam. O, przeprosiny! Wykrzywił usta. Jestem pod wrażeniem! Chyba już pójdę. A dokąd? Dobrze oboje wiemy, że nie masz żadnego spotkania. Oczywiście, że mam. Och, przestań! Myślałem, że jesteśmy uczciwi wobec siebie.Uśmiechnęła się słabo. Okej, nie mam. Bałaś się zostać ze mną sam na sam. Eee.tak.Westchnął. Czuję się przez to okropnie.RLT Przepraszam, ale już wszystko w porządku.Oczyściliśmy atmosferę i teraz wiem, że nie chcia-łeś, bym czuła się skrępowana. No to mi ulżyło.Więc co z obiadem? Chcesz pójść do Chińczyka ze swoim rozpustnym, aleskruszonym szefem? Z przyjemnością.Zaśmiał się, wkładając marynarkę. A kiedy sobie pomyślę, że ostrzegałem Grega, aby zostawił cię w spokoju. Co zrobiłeś? Gina spojrzała na niego.Boże, nic dziwnego, że Greg obchodzi ją jak zadżu-mioną! Ale może to znaczy, że ona mu się nadal podoba.Widząc jej rozmarzony wzrok, Doug westchnął. Och, nie mów mi, że się w nim zakochałaś! On nie jest tego wart. To niezbyt lojalne z twojej strony zbeształa go. Poza tym uważam, że jestem wystarczają-co dorosła, abym sama decydowała, z kim umawiać się na randkę. Masz zupełną rację odparł potulnie.Boże, naprawdę ją wzięło! Ale większość kobiet ulegałaurokowi Grega.Nie pojmował dlaczego. Więc, proszę, nie rozmawiaj o mnie więcej ze swoim bratem powiedziała poważnie. Obiecuję. Dzięki. No to idziemy coś zjeść? Pewnie powiedziała zdecydowanie i pierwsza wyszła z pubu.RLTRozdział dwudziesty drugiDzięki Bogu, że z tobą wszystko dobrze.Bardzo się o ciebie martwiłam.Kiedy wczoraj wieczoremprzyszłam do domu, mama siedziała w naszym pokoju i płakała.Myślałam, że ten drań cię zabił. Cześć, Marie. Susie ściszyła telewizor i przycisnęła słuchawkę do ucha.Przeszkadzał jej ha-łas dochodzący z salonu fryzjerskiego. Długo trwało, zanim pojęła prawdę ciągnęła Marie. To coś nowego powiedziała z goryczą Susie. To nie jest jej wina, Suz. Nie? Nie.Ona się boi. Już dawno powinna go zostawić.Jak mogła stać z boku i patrzeć, jak on bije córkę? Ale ona próbowała go powstrzymać przypomniała jej delikatnie Marie. No. W słuchawce zapanowała milczenie. Nie mogę uwierzyć, że mieszkasz w Ballsbridge.W takiej eleganckiej dzielnicy!Susie zachichotała. To niesamowite.Powinnaś zobaczyć to mieszkanie. Szkoda, że nie możesz zostać tam dłużej. Nie ma na to szans.Doug może by mi pozwolił, ale Pamela by się wściekła. Jak chcesz, to mogę podzwonić.Kupiłam Evening Herald" i znalazłam kilka ofert.Pewniechcesz gdzieś blisko pracy? No.Jesteś super, Marie! Nie przyszło mi do głowy, żeby kupić gazetę. Nie przejmuj się.Zadzwoniłam też do ośrodka.Wiesz w sprawie adopcji. Aha. Byli bardzo mili.Wyślą mi ulotki. Jesteś boska! Chcieliby się z tobą zobaczyć.Pogadać. Ach, bez pośpiechu. Susie nie chciała jeszcze o tym myśleć.Musi najpierw znalezć jakiś kątdo spania. Możesz coś jeszcze dla mnie zrobić? Jeśli nie chodzi o pożyczkę.Roześmiała się. Nie.Chodzi o to, że w poniedziałek mam następną wizytę u lekarza.Pójdziesz ze mną?Marie przez chwilę zawahała się. A może spytałabyś mamę? Nie odparła zdecydowanie Susie.Marie westchnęła. No dobrze.Pójdę.Muszę już kończyć.Joanne patrzy na mnie bykiem.Zadzwonię, jak znajdęjakieś mieszkanie.RLT Dzięki, Marie. Susie odłożyła telefon i wzięła krakersa.Wciąż nie mogła dużo jeść. Chy-ba jestem jedyną kobietą, która chudnie, kiedy jest w ciąży mruknęła przygnębiona, gryząc ciastko.Zdrzemnęła się przed telewizorem.Obudził ją dzwonek u drzwi.Wstała i przecierając oczy, poszłaodsunąć zasuwę. Dobry wieczór, Susie.Na najwyższym schodku stała Pamela.Miała rozpuszczone włosy, a ubrana była w elegancką je-dwabną sukienkę.Susie spojrzała na nią. Cześć. Mogę wejść? spytała i nie czekając na odpowiedz, weszła do salonu.Zaczęła rozglądać się po pokoju.Pewnie sprawdza, czy czegoś nie ukradłam, pomyślała z gorycząSusie.Pamela spojrzała na gazety, szklankę z colą i paczkę krakersów leżących na ławie. Widzę, że czujesz się jak u siebie w domu. Nie zabawię tu długo.Szukam sobie czegoś.Pamela odwróciła głowę w jej stronę. To dobrze.Bo chcę, aby w sobotę już cię tu nie było.Czy to jasne?Susie w milczeniu skinęła głową.Co takiego zrobiła, że ta kobieta tak bardzo jej nienawidzi?Pamela uśmiechnęła się, lecz wzrok miała lodowaty. Cieszyliśmy się, że mogliśmy ci pomóc w potrzebie, ale dłużej to nie będzie możliwe.Rozu-miesz, prawda? Oczywiście. No dobrze.Cieszę się, że mogłyśmy sobie to wyjaśnić.Do zobaczenia rano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]