[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostało dowiedzione, że Gunnildażyje.Wystąpiła, przemówiła, jest istotą z krwi i kości.Co do tego, że Generys żyje, mieliśmyjednak tylko twoje słowo.A twoje słowo okazało się fałszywe.Chyba nie musimy już dłużejszukać imienia dla kobiety, którą znalezliśmy.Nadałeś jej imię poprzez zaprzeczenie tegoimienia.Sulien zacisnął usta, jakby już nigdy nie miał powiedzieć ani słowa.Było za pózno, bywymyślać jeszcze jakieś kłamstwa.- Sądzę - powiedział Hugo - że kiedy usłyszałeś, co wyorał pług opactwa z tamtej ziemi,ani przez chwilę nie miałeś wątpliwości co do imienia.Myślę, że dobrze wiedziałeś, iż to onatam leży.I byłeś całkiem pewny, że Ruald nie jest jej mordercą.Och, w to wierzę! Do takiejpewności, Sulienie, może mieć prawo tylko Bóg, który z pewnością wie o wszystkim.TylkoBóg i ty, który wiedziałeś aż za dobrze, kto jest mordercą.- Chłopcze - odezwał się Radulfus w przedłużającym się milczeniu - jeśli masz na tojakąś odpowiedz, mów teraz.Jeśli masz grzech na duszy, nie powiększaj, ale wyznaj go.Jeślinie, odpowiedz, bo ściągnąłeś to podejrzenie na siebie.Na twoją korzyść przemawia to, że niepozwalasz, by ktokolwiek, przyjaciel czy obcy, dzwigał ciężar nie swojej zbrodni.Tego potobie oczekuję.Kłamstwa nie są jednak nic warte, nawet w takiej sprawie.Dużo lepiej odciążyćinnych i powiedzieć wprost: To ja, nie szukajcie dalej.Znowu zapadła cisza i tym razem trwała nawet dłużej, tak że Cadfael odczuwał towyjątkowe znieruchomienie jako ciężar uciskający jego ciało i dławiący oddech.Za oknemzmierzch gromadził cienkie, niskie i bezkształtne chmury, ołowianoszare i wysysającewszelkie kolory ze świata.Sulien siedział nieruchomo, wyczuwając ramionami wspierającą gosolidną ścianę, z powiekami na wpół opuszczonymi na zgaszony błękit oczu.Po dłuższej chwiliporuszył się i podniósł obie dłonie do policzków, ściskając je sztywnymi palcami, jakbydesperacka sytuacja, w której się znalazł, odrętwiła nawet jego ciało i musiał przełamaćparaliżujący chłód, zanim będzie mógł mówić.Kiedy jednak przemówił, głos miał cichy,rzeczowy i przekonujący.Podniósł głowę i patrzył na Hugona z opanowaniem kogoś, ktopodjął decyzję i zajął pozycję, z której niełatwo go będzie usunąć.- Dobrze więc! Skłamałem i skłamałem ponownie, a kocham kłamstwo nie bardziej niżty, panie mój.Jeżeli jednak zawrę z tobą układ, dotrzymam go niezawodnie, przysięgam.Nieprzyznałem się jeszcze do niczego.Złożę ci jednak moje przyznanie się do morderstwa, ale podpewnymi warunkami!- Pod warunkami? - spytał Hugo, unosząc czarne brwi w gorzkim rozbawieniu.- One nie dotyczą tego, co stanie się ze mną - powiedział Sulien, tak lekko jakby broniłjakiejś rozsądnej sprawy, z którą wszyscy zdrowi na umyśle muszą się zgodzić, kiedy usłyszą,o co chodzi.- Chcę tylko, żeby mojej matki i mojej rodziny nie spotkały przeze mnie żadendyshonor ani niełaska.Czemu nie moglibyśmy zawrzeć układu nawet w sprawach życia iśmierci, jeżeli pomoże to oszczędzić niewinnych, a zniszczyć jedynie winnego?- Proponujesz mi przyznanie się - powiedział Hugo - w zamian za ukrycie całej tejsprawy pod dywanem?Opat wstał oburzony i podniósł dłoń w proteście.- Nie można się układać o morderstwo.Musisz się wycofać, mój synu.Do swegoprzestępstwa dodajesz zniewagę.- Nie - rzekł Hugo.- Niech mówi.Każdy zasługuje na wysłuchanie.Dalej, Sulienie, coproponujesz i o co prosisz?- O coś, co może być zrobione bardzo prosto.Zostałem wezwany tu, gdziepostanowiłem porzucić powołanie - zaczął Sulien tym samym starannie dobranym iprzekonującym głosem.- Czy byłoby dziwne, gdybym znów zmienił zdanie i powrócił tu domego powołania jako penitent? Ojciec opat, jestem tego pewien, przekonałby mnie, gdybyspróbował.Radulfus zmarszczył w tej chwili brwi z pewną dezaprobatą, nie wobec nadużycia jegowpływu i urzędu, ale z powodu lekkiego tonu, jaki wkradł się w głos młodego człowieka.- Moja matka jest śmiertelnie chora - mówił Sulien - a mój brat ma szanowanenazwisko, jak nasz ojciec, żonę i dziecko, które przyjdzie na świat w przyszłym roku.Nie zrobiłnikomu nic złego i o niczym nie wie.Na litość boską, zostawcie ich w spokoju, niechzachowają nazwisko i reputację tak czyste, jak zawsze były.Powiedzcie im, że pożałowałemswego wyrzeczenia się i że wróciłem do zakonu, że zostałem odesłany do opata Waltera,gdziekolwiek może on przebywać, żeby się poddać jego dyscyplinie i zasłużyć na powrót.W tobędą w stanie uwierzyć.Reguła pozwala zbłąkanym wracać nawet trzy razy.Zróbcie to dlamnie, a przyznam się do morderstwa.- W zamian zatem za twoje przyznanie się - powiedział Hugo, prosząc opata o milczenieostrzegawczym gestem dłoni - mam ci pozwolić odejść wolno, ale z powrotem do klasztoru?- Tego nie powiedziałem.Prosiłem, żeby pozwolić im w to wierzyć.Zróbcie to dla mnie- mówił Sulien bardzo poważnie i bledszy niż jego koszula - a przyjmę swoją śmierć w takisposób, jakiego zażądacie, wy zaś możecie mnie zakopać i zapomnieć o mnie.- Bez należnego ci sądu?- Co by mi dał sąd? Chcę, by ich zostawiono w spokoju, nieświadomych niczego.%7łycieto uczciwa zapłata za życie.Jaką różnicę mogą zrobić słowa?To było oburzające i tylko bardzo zdesperowany grzesznik ośmieliłby się powiedziećcoś takiego człowiekowi w rodzaju Hugona, który sprawował swój urząd równie pewnie iskrupulatnie jak czasem nieortodoksyjnie.Hugo nadal jednak siedział spokojnie,powstrzymując opata błyskiem czarnych oczu i bębniąc palcami po stole, jakby się zastanawiał.Cadfael podejrzewał, o co mu chodzi, ale nie domyślał się, jak to przeprowadzi.Pewne byłotylko, że tak ohydny układ jest nie do przyjęcia.Zgładzić człowieka, mordercę czy nie, z zimnąkrwią i w tajemnicy, to było nie do pomyślenia.Tylko jakiś niedoświadczony chłopiec,doprowadzony do ostateczności, mógł coś takiego zaproponować albo cieszyć się nadzieją, żezostanie to wzięte poważnie.To miał na myśli, mówiąc, że się zabezpieczył.Cadfael pomyślałz nagłym oburzeniem, że tak niewłaściwie skierowane oddanie syna obraża rodziców.Jak onśmie? A sobie samemu wyrządza tak ciężką krzywdę!- Zaciekawiasz mnie, Sulienie - powiedział w końcu Hugo, mierząc go wzrokiem przezstół.- Muszę jednak usłyszeć coś więcej o tej śmierci, zanim ci odpowiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]