[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtłoczona w szpitalne ramy, tylko tyle mogła zrobić.Niechętnie wróciła dosali.Uderzył ją zaduch.Otworzyła okno i głęboko odetchnęła świeżympowietrzem.Tam za murami szpitala było inne życie.Inny rytm, inneproblemy.Tak niedawno była jeszcze po tamtej stronie.Pani Helena znowu zaczęła chrapać.A Ela z sąsiedniego łóżka poruszyłasię niespokojnie.Czwarte łóżko było puste.Kiedy Weronika zastanawiałasię, które wybrać, pani Helena powiedziała, żeby lepiej nie tamto, boprzedwczoraj w nocy zmarła na nim kobieta.A wczoraj położyli tam innąpacjentkę, ale ona jakaś dziwna była, prawie ciągle spała, może to polekach.Dzisiaj zaś, nie wiadomo dlaczego, przenieśli ją do innej sali. Wie pani, że jak zabierała swoje rzeczy, to nie powiedziała nam nawet do widzenia.To i dobrze, że z nami tu nie jest.Ale pani Irenki szkoda.Umarła niespodziewanie we śnie, a jeszcze wieczorem normalnie zjadłakolację i potem jak zawsze serial oglądała.I niecierpliwiła się, że tak długotrzeba czekać do następnego odcinka, bo ona już by chciała wiedzieć, czypogodzą się, czy nie.I czy wreszcie wezmą ten ślub.Tak mówiła, a potempowiedziała jeszcze dobranoc i poszła spać, a nad ranem już była zimna.Zupełnie zimna.Ja pierwsza zobaczyłam, że nie żyje.Wstawałam dołazienki opowiadała pani Helena już tak szaro się robiło, a to łóżkoprzy drzwiach, i patrzę, że jej ręka opadła i zwisa, a to niewygodnieprzecież, więc chciałam podnieść tę rękę, a ona taka była zimna, zupełnielodowata i jak lalki jakiejś taka sztywna, że od razu wiedziałam, że umarła.Inagle ciemno mi się przed oczami zrobiło i zemdlałam.A pielęgniarki topodobno nie wiedziały, czy się mną zajmować, czy Irenką.I docucić mniewcale nie mogły.Siedemdziesiątka mi stuknęła, a patrz pani, zemdlałampierwszy raz w życiu.Pani Helena lubiła mówić i na niejednym oddziale już leżała, ausłyszawszy, że Weronika jest szpitalną nowicjuszką, postanowiła jąwprowadzić w tutejsze zwyczaje.To od niej Weronika dowiedziała się, żeRenia daje zastrzyki tak, że nic nie czuć, a Iwony to lepiej unikać, chociażprzecież pacjent tu i tak nie ma nic do gadania, ordynator jest sympatycznyi pacjentki się w nim kochają, pielęgniarki też zresztą, lekarz prowadzącyma ksywkę Ważniak, co bardzo do niego pasuje, i w ogóle nie idzie się znim dogadać, i że najważniejsza w ciągu dnia jest poranna wizytalekarska, wtedy musi być porządek i wszyscy mają być w łóżkach.W dzień gadatliwość pani Heleny trochę zmęczyła Weronikę, ale teraz,kiedy tak leżała, nie mogąc zasnąć, nie miałaby nic przeciwko jejopowieściom.Niestety pani Helena spała.Ela znowu jęknęła przez sen, raz i drugi, a potem nagle usiadła na łóżku,objęła rękami brzuch i, pojękując cichutko, kiwała się w przód i w tył jakdziecko z chorobą sierocą.Weronika nachyliła się ku niej. Elu, co się stało?Dziewczyna nie odpowiedziała.Weronika ukucnęła przy jej łóżku. Coś cię boli? Zawołać siostrę? Nie trzeba.Tylko pobądz ze mną.Proszę. OK.Jestem. Weronika przysiadła na łóżku obok dziewczyny.Właściwie nic o niej nie wiedziała.W przeciwieństwie do pani Heleny Elaprzez cały dzień prawie wcale się nie odzywała.Wprzerwach między odbieraniem i wysyłaniem esemesów czytała jakieśczasopismo albo oglądała telewizję.Po południu najwyrazniej czekała nakogoś.Uczesała się, zrobiła makijaż, co chwilę wyglądała przez okno albowychodziła na korytarz.Potem długo jej nie było.Wróciła tuż przedwieczorną wizytą lekarską ze śladami łez na policzkach.Ela przestała się kołysać. Czasami mnie tak bierze.Najgorszy jest początek, taki nagły,ściskający ból.Potem już mniej boli.Można wytrzymać.Weronika poczuła w rękach mrowienie.Zaciskała i otwierała dłonie, alenie przechodziło.Pulsujące ciepło płynęło z ramion do koniuszków palców.Jak wtedy.Iris leży pod krzakiem porzeczek w kałuży krwi.Poszarpany bok,bezwładnie zwisająca przednia łapka, pogryzione ucho.Wydaje się, że nieoddycha. Nie umieraj! Nie umieraj! krzyczy Weronika, głaszcząc posklejanekrwią futerko Iris.I może to właśnie ten jej rozpaczliwy krzyk zatrzymujekotkę, która drży nagle i łapie oddech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]