[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może dla-tego oczy otworzyła od razu szeroko.Rozejrzała się spokojnie po zalanejświatłem sali, mrugnęła powiekami, rozpoznawszy męża, po czym odwró-ciła od niego wzrok.- Zamierzam odmienić swoje życie oświadczyła.David nie wiedział, co chce przez to powiedzieć ani jak ma na te słowazareagować.Ale niewypowiedzianie szczęśliwy, że widzi ją żywą, powie-dział po prostu:-Tak.Alice była nieprzytomna przez wiele godzin, najwyrazniej jednak przezcały ten czas rozmyślała nad sobą i podjęła tę decyzję w podświadomości.Tak niechętnie odnosiła się do jego prób nawiązania rozmowy, że podwieczór David zrezygnował.Przeszła przecież poważny kryzys zdrowotny inie mógł jej teraz niczego odmówić; im dłużej jednak trwał ten stan, tymbardziej robił się niespokojny.Była na niego zła, wiedział o tym doskonale.Zła za to, co powiedział.Za każdym razem, kiedy przypominał sobie ichsprzeczkę, ogarniał go coraz większy wstyd.- Przepraszam cię, Alice - powiedział następnego ranka.Patrzyła w telewizor wiszący nad jego głową.Leżała ze skrzyżowanymiramionami.Ilekroć wyciągała przed siebie pilota, żeby zmienić kanał, miałwrażenie, że odbiornik spadnie mu za chwilę na głowę.- Za co mnie przepraszasz?- Za to, co powiedziałem.Za te słowa, które wyprowadziły cię z rów-nowagi.- Tak właśnie myślisz?LRTOwszem, tak właśnie myślał, ale na jej twarzy malowały się zdziwienie iobrzydzenie tak wyrazne, że zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej skłamać.- Myślisz, że to mi się stało ze względu na naszą kłótnię? Ze względu nacoś, co mi powiedziałeś?- Właściwie tak - odparł.Machnęła pilotem dwa, może trzy razy.- W takim razie jesteś w błędzie.Czekał na jakieś wyjaśnienie, ale żadne wyjaśnienie nie nastąpiło.- To dlaczego jesteś na mnie zła? - zapytał.- Bo leżę tu uwięziona, jak w pułapce.A ponieważ tutaj leżę, to niemogę się zabrać za odmianę mojego życia.Czy to ci się wydaje sensowne?Czy teraz wszystko jest jaśniejsze?- Nie - odparł.- Nie jest.- No cóż, na razie musi tak pozostać.Póznym popołudniem przyszedł na obchód jej lekarz.Podczas tej wizytyAlice była rozgadana i serdeczna.Fakt, że kompletnie obcego człowiekapotraktowała lepiej i uprzejmiej niż własnego męża, sprawił, że David po-czuł się jeszcze bardziej zraniony i zdezorientowany niż przedtem.Lekarzosłuchał ją, zmierzył ciśnienie, poświecił w oczy małą latarką oraz do-kładnie obejrzał język.Był Hindusem.Długimi delikatnymi palcami -wnętrze jego dłoni miało różowy kolor wędzonego łososia - ostukał jejplecy.I choć było to kompletnie bez sensu, David poczuł się zazdrosny, żeten mężczyzna dotyka jego żony.- Przyszły już wyniki badań - oznajmił.- Ma pani anemię.Cierpi też panina ostrą nadczynność tarczycy.Wiedziała pani o tym?Alice pokręciła głową.- W przyszłości, kiedy będzie się pani odchudzała, radzę staranniej do-bierać dietę.- Na pewno zwrócę na to uwagę - obiecała.- Czy możemy porozmawiaćw cztery oczy, panie doktorze?- Oczywiście.Zarówno lekarz, jak i Alice popatrzyli na niego wymownie.W końcuDavid wskazał siebie palcem, podniósł się i wyszedł z sali, zamykając zasobą drzwi.Stał w holu, nerwowo poruszając stopą.Po kilku minutach drzwi się otworzyły.LRT- Bardzo panu dziękuję, panie doktorze - powiedziała Alice.- Proszę - odparł lekarz.- Nie musi pani wcale tak cierpieć.Obydwoje spojrzeli na Davida.- Jutro wypiszę panią do domu.- To cudowna wiadomość - ucieszyła się Alice.- Teraz zalecam pani odpoczynek - powiedział lekarz, a kiedy Da- vidprzeszedł obok niego, wchodząc do sali, zamknął drzwi.Gdy tylko David usiadł na krześle, Alice odwróciła się na bok, tyłem doniego.- Będziesz spała? - zapytał.- Tak - odparła.- Mogę coś dla ciebie zrobić?- Tak.Jeśli potrafisz, spraw, żeby jutro nadeszło szybciej.- Nie potrafię.- A zatem odpowiedz brzmi: nie.Przez kilka minut siedział w ciemności, czując, jak zalewa go kolejnafala niepokoju.W sąsiedniej sali głośno kaszlał jakiś mężczyzna.- Alice?Nie odpowiedziała.- Już myślałem, że cię straciłem.Ale teraz, kiedy wróciłaś, znów mi sięwydaje, że odeszłaś.- Przyglądał się, jak żona oddycha równo i spokojnie,słuchając go.- Powiedz coś - poprosił.Alice już jednak spała.Następnego dnia, kiedy się obudziła póznym rankiem, nadal nie zwra-cała na niego uwagi.Po śniadaniu ucięła sobie drzemkę.Gdy tylko znówotworzyła oczy, weszła pielęgniarka, żeby zmierzyć jej tętno i ciśnienie.Trudno było oprzeć się wrażeniu, że wszyscy w tym szpitalu mają tajneporozumienie z Alice, żeby całkowicie ignorować Davida.Po wyjściupielęgniarki zbadał ją lekarz, inny niż poprzedniego dnia, otoczony grupąstażystów.Wyjaśnił, że Alice głodziła się przez tak wiele tygodni, że jejorganizm zupełnie sfiksował.Skutki pózniejszego obżarstwa połączyły sięz alergiczną reakcją na jakieś białko, co okazało się kombinacją toksyczną.- Mamy tu więc w zasadzie przypadek kwashiorkoru, przede wszystkimniedoboru białek, po którym nastąpił obrzęk naczynioru- chowy.Fatalnepołączenie - zakończył.LRTStażyści kiwnęli głowami, Alice natomiast szczęśliwa, że może się nacoś przydać, uśmiechała się do nich i także skinęła głową.- On ma rację - stwierdziła.- Prawie nic nie jadłam.Jeszcze pózniej wizytę w sali złożył specjalista od alergii pokarmowych.Spędził u Alice sporo czasu.W połowie dnia David udał się do domu poczyste ubrania.Przez kilka godzin sprzątał, doprowadzając mieszkanie donieskazitelnej czystości.Kiedy wrócił do szpitala, Alice znów była oto-czona pielęgniarkami i lekarzami.Zwolniono ją do domu dopiero póznympopołudniem.W taksówce na tylnej kanapie - nareszcie sami - przycisnęłasię do swojej szyby, a on do swojej tak bardzo, że między nimi zmieściłbysię ktoś nawet bardzo gruby.David podjął rozmowę od miejsca, w którymją wcześniej przerwali.- Jak? - zapytał.- Co jak? - odpowiedziała pytaniem.- Jak zamierzasz odmienić swoje życie?- To moja sprawa.- Ach, tak - rzucił David, obserwując, jak jakiś mężczyzna skręca wLexington Avenue
[ Pobierz całość w formacie PDF ]