[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fala nie­na­wi­ści prze­to­czy­ła się prze­ze mnie i ode­szła, czu­łem się spu­sto­szo­ny jej siłą.Nic nie zro­bi­łem.Sta­łem w oknie jak ska­mie­nia­ły.Nie­mal czu­łem cię­żar ło­pa­ty, zmę­cze­nie i wście­kłość Adal­ber­ta, i moc­no biło mi ser­ce.Przy śnia­da­niu na dru­gi dzień pa­no­wa­ła cięż­ka at­mos­fe­ra i mój brat dzi­wił się chy­ba, że nic nie mó­wię.„To świ­nie” ode­zwał się pierw­szy.„Dzi­kie świ­nie przy­szły z lasu i znisz­czy­ły ogród Al­ber­ta”.Na­dal nie od­zy­wa­łem się, bo nie po­tra­fił­bym, i na­dal nie po­tra­fię ująć w sło­wa tego, co czu­łem.Ger­trud sie­dzia­ła na­prze­ciw nas i du­żym no­żem z drew­nia­nym trzon­kiem kro­iła chleb, opie­ra­jąc bo­che­nek na pier­si.To był co­dzien­ny ry­tu­ał.Kła­dła na na­sze ta­le­rze po dwie krom­ki te­atral­nym ge­stem, ca­łe­mu świa­tu po­ka­zu­jąc swo­ją spra­wie­dli­wość: dwie krom­ki dla syna, dwie dla bę­kar­ta.Wi­dzia­łem, jak jej bla­da na co dzień twarz czer­wie­nie­je, czer­wień wy­le­wa­ła się spod za­pię­tej pod szy­ję bluz­ki, co­raz głęb­sza i ciem­niej­sza, jak pły­ną­ca na opak rze­ka.Rzu­ci­ła nóż i za­klę­ła, a po­tem po­chy­li­ła się nad sto­łem i każ­de­go z nas ude­rzy­ła w twarz tak szyb­ko, że do­pie­ro po chwi­li zda­łem so­bie spra­wę, co się sta­ło.Piekł mnie po­li­czek i sku­pi­łem się na tym ba­nal­nym bólu, żeby nie pła­kać, a Adal­bert wstał od sto­łu i, wi­dzę to w zwol­nio­nym tem­pie, choć pew­nie sta­ło się bar­dzo szyb­ko, pod­niósł chle­bo­wy nóż i rzu­cił się na mat­kę.Zra­nił ją w ra­mię, ale za­nim zdą­żył za­dać na­stęp­ny cios, Ger­trud ode­bra­ła mu nóż.Była sil­ną ko­bie­tą, ale wiem, że się bała.Od tej pory nie pró­bo­wa­łem już za­przy­jaź­nić się z moim bra­tem.W mia­rę upły­wu cza­su na­sze fi­zycz­ne po­do­bień­stwo było co­raz wy­raź­niej­sze, po­dob­nie jak róż­ni­ca cha­rak­te­rów.My­ślę, że Adal­bert zda­wał so­bie spra­wę, iż tam­tej nocy, gdy znisz­czył moje kwia­ty, zo­ba­czy­łem w nim coś, cze­go może jesz­cze sam nie był do koń­ca świa­do­my.Zo­sta­wił mnie w spo­ko­ju.Jego nisz­czy­ciel­ska pa­sja roz­kwi­tła, a cały wy­si­łek Ger­trud skon­cen­tro­wał się od­tąd na ukry­wa­niu jej re­zul­ta­tów przed mę­żem i in­ny­mi ludź­mi.Pła­ci­ła za wy­bi­te szy­by, prze­pra­sza­ła mat­ki po­bi­tych dzie­ci, a gdy był cień wąt­pli­wo­ści, po­tra­fi­ła za­kli­na­niem się i bi­ciem w pierś prze­ko­nać po­krzyw­dzo­ne­go, że tym ra­zem to nie Adal­bert Schwartz jest od­po­wie­dzial­ny, bo cały czas mia­ła go na oku.Gdy wy­bu­chła woj­na, nasz oj­ciec po­je­chał na front i zo­sta­li­śmy tyl­ko z Ger­trud, któ­ra te­raz zu­peł­nie prze­sta­ła uda­wać, że ją ob­cho­dzę.Ni­g­dy wię­cej nie pod­nio­sła na mnie ręki, ale po­zo­sta­wi­ła mnie sa­me­mu so­bie.Gdy z sy­pial­ni dzie­lo­nej z Adal­ber­tem prze­nio­słem się do schow­ka pod scho­da­mi, nie po­wie­dzia­ła sło­wa.Omi­ja­ła mnie wzro­kiem.Od­po­wia­da­ło mi to i więk­szą część cza­su spę­dza­łem poza do­mem.Włó­czy­łem się po la­sach i wspi­na­łem na hał­dy, je­sie­nią zbie­ra­łem grzy­by i sprze­da­wa­łem na pla­cu.Wio­sną przez całe go­dzi­ny przy­glą­da­łem się kwit­ną­cym ro­do­den­dro­nom, sta­ra­jąc się roz­szy­fro­wać ta­jem­ni­cę ich pięk­na.Wszy­scy w mie­ście wie­dzie­li, że to ulu­bio­ne kwia­ty księż­nej Da­isy.Za­ra­bia­łem parę gro­szy, po­ma­ga­jąc lu­dziom w ogród­kach, i szyb­ko ro­ze­szła się wieść, że mam rękę do ro­ślin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl