[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem Hansen zauważył kulę średnicy około dziesięciu metrów.Toczyła się po zboczu a srebrne kamienie wskakiwały na nią i niknęły pod różową powłoką.Hansen zamknął oczy, po chwili otworzył.Kula turlała się po pastwisku, aż znieruchomiała między drzewami.Wtedy usłyszał delikatne dźwięki przypominające nieśmiałe dotknięcie strun.Nie wszystkie kamienie zdołały wskoczyć do kuli, pozostało z pół setki bezładnie rozsypanych na polu.To one tak dźwięczały.Hansen pobiegł do samochodu, zapuścił motor, w ciągu niespełna godziny dotarł do najbliższego miasta, skąd wysłał depeszę do komisarza Reibo: „Jestem na tropie skradzionych melodii.Przyjeżdżajcie do Valladolid.Kastylia”.Godziny oczekiwania wypełniło zwiedzenie miasta.A więc klasztor San Gregorio i kościół San Pablo w stylu „isobelino”, oczywiście i pałac królewski, bo Valladolid był niegdyś stolicą Hiszpanii.Hansen spacerował po białych galeriach patia, odpoczywał na kamiennych ławach.Ile też czasu potrzeba na przelot z Francji – godzinę, dwie? Jeśli Reibo zdąży przed zapadnięciem zmroku, pojadą na to pole.Czymże u licha była tajemnicza kula, co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego kamienie dźwięczały?Komisarz przyleciał do Valladolid o godzinie szóstej po południu, przesiadł się do samochodu Hansena i pomknęli ku seledynowym łąkom, ku dolinie otoczonej popielatymi górami.Słoneczny lampion, wędrując ku widnokręgowi, różowił niebo i ziemię.– Piekielna historia – mówił komisarz.– Wypadek, można powiedzieć, bez precedensu, najwyższa pora z tym skończyć, ludzi ogarnia zbiorowa histeria, tłumy gromadzą się przed salami koncertowymi, przed gmachami oper i płaczą.Znany kompozytor popełnił samobójstwo.Nigdy w życiu nie byłem na żadnym koncercie, mogę żyć bez muzyki, szczerze mówiąc, od kilku dni odpoczywam, bo nareszcie zamilkli moi muzykalni sąsiedzi, ale świadomość, że świat okradziono ze wszystkich melodii, że żaden instrument nie może wydać dźwięku, a śpiewak głosu, ta świadomość, panie Hansen, budzi grozę.Gdzie do licha są te dźwięczące kamienie?– Niech pan przestanie wreszcie mówić.Proszę posłuchać.– Tak, bardzo melodyjne dźwięki.W istocie wpadł pan na ślad skradzionej muzyki.– Grające kamienie.Fantastyczne.Trzeba je obejrzeć z bliska.Szli polem.Hansen podniósł jeden z kamieni.Był bardzo lekki.– Pusty w środku.To po prostu puszka.Niech pan otworzy.– To pozytywka.Gra walca.– To kamień – sprostował komisarz.– Polny kamień, zadziwiająco lekki, albo coś w rodzaju kamienia.Tutaj nie ma żadnego mechanizmu.– A tamten, niech pan podniesie tamten i otworzy.– Ten gra marsza.– A ten twisty.– Mamy i rumbę.Zadziwiające.Hansen! Uciekajmy! Ta kula zmiażdży nas.Ale kula nie wyrządziła im najmniejszej krzywdy.Zatrzymała się w odległości kilku metrów, coś przeraźliwie skrzypnęło, niewidzialne dłonie uchyliły okrągłe drzwiczki i zabrzmiał sympatyczny głos:– Panowie wybaczą, nie zamierzaliśmy wywoływać paniki na Ziemi.Wasi poeci powiadają, że muzyka uskrzydla dusze i w pewnym sensie mają rację.To znakomite paliwo dla pojazdów międzyplanetarnych.Meteoryt uszkodził nasze zbiorniki, zmuszając pojazd do lądowania.Wydaliśmy polecenie robotom, by rozejrzały się za nowym materiałem pędnym.Wykonały nasze polecenie zbyt dosłownie.Dla kontynuowania podróży wystarczy nam kilka najnowszych waszych przebojów muzycznych.Ogołacanie Ziemi ze wszystkich melodii byłoby oczywistym nonsensem.Dlatego pozostawiliśmy większość zasobników z muzyką na pastwisku.Raz jeszcze prosimy o wybaczenie.Głos umilkł.Kula podskoczyła jak piłka, dwukrotnie odbiła się od łąki i pomknęła ku chmurom.– Będzie deszcz – powiedział komisarz.– Trzeba to wszystko pozbierać.Spieszmy się, nie znoszę burzy, a przed sekundą błysnęła pierwsza błyskawica.Co się stało, panie Hansen?– W baku ani kropli benzyny, zapomniałem o uzupełnieniu paliwa.– Nie widzę powodu do zmartwienia.Zastąpimy benzynę jakąkolwiek melodią.– Co pan proponuje?– Coś bardzo szybkiego.Przed północą muszę dotrzeć do Paryża.Uradowany spiker otworzył mikrofon i powiedział:– Najmocniej przepraszamy za przerwę w koncercie.Kontynuujemy audycję pt.Chwilowa nieobecność muzyki.Bitwa pod PharsalosOsoby:AdmirałEkscelencjaMaszynaOficerDoktor NeposDostojnośćMiejsce akcji: gabinet ekscelencji, okręt flagowy.Czas akcji: druga połowa XX wieku.Admirał (zadyszany) Ekscelencjo! Cztery okręty nieprzyjacielskie wtargnęły na nasze terytoria wodne i płyną ku cieśninie Pharsalos.Ekscelencja Bez wypowiedzenia wojny, panie admirale?Admirał Raczej bez, ekscelencjo.Ekscelencja Wypadek godny ubolewania.Co pan radzi?Admirał Jestem żołnierzem, czekam na rozkazy.Ekscelencja Powiedział pan, wtargnęły.Może po prostu zabłądziły.Admirał Przy takiej pogodzie, ekscelencjo?Ekscelencja W istocie, pogoda cudowna, (głęboki oddech) Co za powietrze.Prawdziwy balsam.A jeśli to wizyta kurtuazyjna?Admirał Zazwyczaj zawiadamia się o takiej wizycie.Ekscelencja Te dzisiejsze telefony, a i telegraf nie działają bez zarzutu, z pocztą też nie najlepiej, list z prowincji dociera do stolicy po trzech dniach, a co tu dopiero mówić o przesyłkach zagranicznych.Proszę mi podać korespondencję, raz jeszcze sprawdzę.Zaproszenie na raut, zaproszenie na bal, toż to karnawał, admirale.Nie, nie zawiadomiono nas o tej wizycie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]