[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego nie mogę tu zostać? - zapytała.- Czyżbyście się mnie obawiali? Co tu się dzieje?- Chap - hopaj - chwat, hopsa, chap, chlap, i chapnie cię.Grrr niechaj cię chapnie!Górosłuch popchnął Yattmur i poleciał przyłączyć się do towarzyszy.Okryte hełmami stworzenia skakały wokoło swych sań, kłócąc się przy wybieraniu łuków i strzał.Przytulone do siebie trzy brzunio - brzuchy stały tuż przy nich i wskazywały w dół stoku.Przyczyną całej tej gorączki była grupka postaci zbliżających się powoli ku Yattmur.Mrużyła oczy w ulewie, sądząc początkowo, że nadchodzą tylko dwie istoty, ale wkrótce grupa rozdzieliła się na trzy i żeby tak miała skonać, nie wiedziała, czym mogły być w swej dziwaczności.Ale futroszorstki wiedziały- Chap - hopaj - chwat, chap - hopaj - chwat! Harpi chwytny chybki chwat! - wołali i wydawało się, że ogarnia ich coraz większe szaleństwo.Lecz zbliżające się w deszczu trio, mimo całej swej niesamowitości, nawet dla Yattmur nie wyglądało groźnie.Futroszorstki jednak w gorączce wyłaziły ze skóry, a kilku zaczęło już mierzyć z łuków poprzez zasłonę deszczu.- Stać! Nie róbcie im krzywdy, niech przyjdą! - zawołała Yattmur.- Nic nam nie mogą zrobić.- Chap - hopaj - chwat! I ty trry ty sza pani nie bądź złem, bo cię zje! - wołali niewyraźnie z podekscytowania.Jeden z górosłuchów zaatakował Yattmur bykiem, trafiając ją tykwowym hełmem w ramię.Ze strachu zawróciła i puściła się biegiem, z początku na oślep, ale z każdą chwilą widziała cel coraz wyraźniej.Nie da rady futroszorstkom, ale może Gren ze smardzem sobie z nimi poradzą.Chlupiąc i chlapiąc, biegła z powrotem do swej własnej jaskini.Bez zastanowienia wpadła do środka.Pod ścianą u wejścia stał na poły ukryty Gren.Minęła go, nim sobie zdała z tego sprawę; kiedy zawróciła, zaczął się do niej przybliżać.Wstrząśnięta jego widokiem krzyczała bezradnie, szczerząc zęby przez szeroko rozciągnięte usta.Powierzchnia grzyba była teraz czarna, pokryta bąblami; smardz ześliznął się w dół, pokrywając Grenowi całą twarz.Tylko oczy świeciły niezdrowo ze środka, kiedy na nią skoczył.Osunęła się na kolana.Widok owej wielkiej, rakowatej narośli na ramionach Grena tak dalece pozbawił ją odwagi, że potrafiła się zdobyć jedynie na ledwie słyszalne westchnienie:- Och, Gren!Nachyliwszy się, chwycił ją brutalnie za włosy.Fizyczny ból tego szarpnięcia rozjaśnił jej umysł i choć dygotała jak osuwający się stok, odzyskała jasność widzenia.- Gren, ten grzybiasty stwór cię zabija - wyszeptała.- Gdzie jest dziecko? - zapytał.Jego głos, jakkolwiek przytłumiony, też pobrzmiewał obcą nutą, brzękliwym tonem, który stanowił jeszcze jeden powód do obawy - Co zrobiłaś z dzieckiem, Yattmur?Skuliła się.- Mówisz, jakbyś już nie był sobą, Gren.Co się stało? Wiesz, że cię nie nienawidzę, powiedz mi, o co chodzi, żebym też mogła zrozumieć.- Dlaczego nie przyniosłaś dziecka?- Ty już nie jesteś Grenem.Jesteś.jesteś teraz jakby smardzem, prawda? Mówisz jego głosem.- Yattmur, potrzebne mi jest dziecko.Mimo że trzymał ją wciąż za włosy, dźwignęła się na nogi i powiedziała najspokojniej, jak tylko mogła:- Powiedz mi, po co ci Laren?- Dziecko jest moje i potrzebuję go.Gdzie je zostawiłaś? Wskazała w mrok jaskini.- Nie bądź głupi, Gren.Leży z tyłu za tobą w głębi jaskini, śpi jak zabity.W momencie, kiedy odwrócił od niej uwagę, spoglądając za siebie, wyrwała mu się z uścisku i dała nura pod jego ramieniem.Z piskiem przerażenia wypadła na dwór.Znowu deszcz zalał jej twarz, sprowadzając ją z powro_ tem na świat, który opuściła na chwilę zaledwie, chociaż tamten straszliwy, przelotny widok Grena zdawał się trwać wieki.Z miejsca, gdzie się znajdowała, zbocze góry przesłaniało dziwaczne trio nazywane przez futroszorstki chap - hopaj - chwatem, ale widziała wyraźnie grupę przy saniach.Jak na żywym obrazie brzunio - brzuchy i futroszorstki znieruchomiały, patrząc w jej kierunku, zaalarmowane jej krzykami.Mimo całej ich absurdalności pobiegła do nich z radością.Dopiero będąc wśród nich, obejrzała się za siebie.Gren wyszedł przed jaskinię.Postał chwilę niezdecydowanie, zawrócił i zniknął w środku.Futroszorstki mamrotały i paplały między sobą, wyraźnie przestraszone tym, co zobaczyły Wykorzystując ten moment, Yattmur wskazała za siebie, na jaskinię, Grena i powiedziała:- Jeżeli mnie nie posłuchacie, mój straszliwy mąż ze straszliwą gąbczastą gębą przyjdzie i was pożre.A teraz pozwólcie tamtym innym ludziom podejść i nie zróbcie im krzywdy, dopóki nam nie zagrażają.- Chap - hopaj - chwat nie chap chłap dobry! - wybuchnęły futroszorstki.- Róbcie, jak każę, inaczej gąbczasta gęba pożre was, uszy, futro, wszystko.Trzy wolno sunące postacie znalazły się już bliżej.Dwie z nich przypominały sylwetki ludzi, tyle że niezwykle chudych, jakkolwiek niesamowite jasnobrązowe światło przenikające wszędzie zacierało szczegóły Yattmur intrygowała najbardziej postać zamykająca pochód.Chociaż poruszała się na dwóch nogach, znacznie odbiegała od swoich towarzyszy wyższym wzrostem i olbrzymią na oko głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl