[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stephenczekał.- Czy nie rozumiesz?! - wykrzyknął dżentelmen ze zniecierpliwieniem.- Z pewnościąchodzi o Anglię! Nie masz pojęcia, jak uradowany byłem, gdy to pojąłem!- Anglię?! - zawołał Stephen.- W rzeczy samej! Nic nie może być dla niej korzystniejsze niż twoje królowanie.Obecny władca jest stary i ślepy, a wszyscy jego synowie to opasłe moczymordy! Rozumieszzatem, czemu nie mogę cię zabrać na zawsze do Utraconej Nadziei.Popełniłbym poważnybłąd, gdybym usunął cię z twojego prawowitego królestwa!Stephen siedział w milczeniu, próbując to pojąć.- Ale czy nie chodzi o jakieś królestwo w Afryce? - spytał w końcu.- Może pisane mijest odnalezć drogę powrotną? Może jakimś cudem ludzie rozpoznają we mnie potomkajednego ze swych królów?- Może.- powiedział dżentelmen z powątpiewaniem.- Ale nie, nie! Wykluczone.Poza tym chodzi o królestwo, w którym już byłeś.A ty Afryki nie widziałeś na oczy.Och,Stephenie! Jakże bym pragnął, by wypełniło się twoje przeznaczenie.Pewnego dniasprzymierzę swe rozliczne królestwa z Wielką Brytanią i obaj będziemy żyli w przyjazni ibraterstwie.Pomyśl, jak to pomiesza szyki naszym nieprzyjaciołom! Pomyśl, jak się wścieknąmagowie! Jak będą przeklinali samych siebie, że nie traktowali nas z większym szacunkiem!- Obawiam się, że jest pan w błędzie.Nie mogę rządzić Anglią.Nie z tą.- Bezradnierozłożył ręce. Czarną skórą , pomyślał, na głos zaś powiedział: - Tylko pan, przez swąsłabość do mnie, uważa to za możliwe.Niewolnicy nie zostają królami, panie.- Niewolnicy, Stephenie? Co masz na myśli?Urodziłem się w niewoli, jak wielu z mojej rasy.Matka była niewolnicą na jamajskiejplantacji należącej do dziada sir Waltera.Kiedy wpadł w jeszcze większe długi, powrócił naJamajkę, by sprzedać posiadłość i przywiózł z sobą moją matkę.Zamierzał zatrudnić ją jakosłużącą w swym domu, ale podczas podróży urodziła mnie i zmarła.- Ha! - wykrzyknął dżentelmen triumfalnie.- Jest właśnie tak, jak mówiłem! Ty itwoja szacowna matka zostaliście pojmani przez niegodziwych Anglików, a ich knowaniadoprowadziły was do upadku!- No cóż, tak.To w pewnym sensie prawda.Ale już nie jestem niewolnikiem.Nikt naangielskiej ziemi nie jest niewolnikiem.Powietrze Anglii to wolne powietrze.Anglicy tym sięszczycą.- Mimo to mają niewolników w innych krajach , pomyślał i dodał: - Od chwili, gdypokojowiec sir Williama zniósł mnie, niemowlę, ze statku, byłem wolny.- I tak powinniśmy ich ukarać! - krzyknął dżentelmen.- Możemy bez trudu zabićmałżonka lady Pole.Potem zejdę do piekieł, poszukam jego dziada i.- Ale to nie sir William ani nie sir Walter mnie zniewolili - wyjaśnił Stephen.- SirWalter zawsze stanowczo sprzeciwiał się niewolnictwu.A sir William był dla mnie dobry.Ochrzcił mnie i wykształcił.- Ochrzcił? Co takiego? Nawet twoje imię jest narzucone przez wrogów? Symbolizujeniewolę? Wobec tego stanowczo radzę ci je odrzucić i wybrać inne po wstąpieniu na tronAnglii.Jakim imieniem zwała cię matka?- Nie wiem, panie.Nie jestem pewien, czy w ogóle mnie nazywała.Dżentelmen zmrużył oczy na znak, że intensywnie się nad czymś zastanawia.- Dziwna byłaby matka, która nie nazywa dziecka - zauważył.- Tak, musi istniećimię, które do ciebie należy, naprawdę do ciebie należy.To dla mnie jasne.To imię, którymw duchu nazywała cię matka, w tych pięknych chwilach, gdy trzymała cię w ramionach.Niejesteś ciekaw, jak ono brzmi?- Naturalnie, proszę pana.Ale moja matka od dawna nie żyje.Być może nigdy nikomunie zdradziła tego imienia.Jej imię także jest mi nie znane.Jeszcze w dzieciństwie pytałem onie sir Williama, ale zapomniał.- Z pewnością dobrze pamiętał, jednak w swej niegodziwości nie chciał ci go zdradzić.Do odzyskania swego imienia, Stephenie, potrzebujesz kogoś niezwykłego, kogoś oniespotykanej bystrości, olbrzymich talentach i szlachetnym charakterze.Czyli mnie.Tak, towłaśnie zrobię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]