[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę zwrócić uwagę na wybroczyny.Vera widziała je już na miejscu maleńkie jak łebki szpilekwylewy, spowodowane zablokowaniem żył szyjnych.Klasycznaoznaka uduszenia. To nie było duszenie dłońmi.Nie ma śladów palców.Widoczna linia wokół szyi.Narzędzie nie przerwało tkanki, więcnie drut, chyba że pokryty plastikiem.Może cienka linka.Również ten szczegół był taki sam jak w przypadkuArmstronga.Patrzyła, jak patolog kontynuuje oględziny zewnętrzne, jakBilly pobiera wszelkie możliwe próbki ślad szminki, którypozostał mimo zanurzenia ciała w morskiej wodzie; zeskrobinyspod paznokci; kosmyk włosów łonowych ale w jej głowie kłębiłosię od teorii i pomysłów.Co mogło łączyć tę dwójkę tak bardzoróżniących się od siebie młodych ludzi? Keating zaczął kroić, a jejmyśli wciąż gnały jak szalone.Po wszystkim znów usiadła z patologiem w gabinecie.Nadworze właśnie świtało.Niedługo zacznie się schodzić szpitalnypersonel na poranny dyżur.Keating miał więcej kawy.I ciastkaczekoladowe.Vera poczuła, że jest wściekle głodna.Nie pamiętała,kiedy ostatnio jadła. Zdaje się, że niewiele mam dla ciebie powiedział. Nicnie wskazuje, żeby sprawca napastował ją przed uduszeniem.Uprawiała seks, ale nie ostatnio.Nie była w ciąży i nigdy nierodziła dzieci. Umilkł na chwilę. To wszystko miała jeszczeprzed sobą.Szkoda. Nie walczyła stwierdziła Vera. Czyżby znała zabójcę? Niekoniecznie.Mógł ją zaskoczyć. To mogła zrobić kobieta. O tak przyznał. Teoretycznie, jak najbardziej.Ale Vera widziała, że Keating nie wierzy w taki scenariusz.Był rycerskim, staroświeckim mężczyzną.Nad kobietami, którenie miały szansy urodzić dziecka, należało się użalić.Cóż,pomyślała, pewnie użala się też nade mną.13Dziennikarze nie namierzyli jeszcze rodziców LilyMarsh, a jeśli tak, to wykazywali się nietypową powściągliwością.Młody funkcjonariusz, który czekał z nimi, powiedział, że nie byłożadnych telefonów i żadnych wizyt, nie licząc proboszczamiejscowej parafii i siostry panny Marsh. To chyba do nich nie dotarło. Wskazał głową dom.Matka mówi o sprawie tak, jakby dziewczyna tylko wyszła nachwilę i miała zaraz wrócić.Para była w bardziej podeszłym wieku, niż Vera sięspodziewała.Phyllis miała czterdzieści cztery lata, kiedy urodziłaLily, a jej mąż był pięć lat starszy. My już się pogodziliśmy z losem, pani inspektor.I tu nagletaki cud.Więc i dla mnie jest nadzieja, pomyślała Vera, chociażdoskonale wiedziała, że nigdy nie będzie miała dzieci.A bolesnepragnienie bycia matką już prawie ucichło.Rodzice Lily mieszkali w schludnym blizniaku z czerwonejcegły, od kiedy się pobrali.Phyllis opowiadała o tym domu, robiącherbatę. Jest już całkowicie spłacony.Chociaż tyle zostawilibyśmycórce.To cały nasz majątek.Po raz drugi w tym tygodniu Vera słuchała zrozpaczonejmatki, która mówiła za dużo, karmiąc słowami myśli iwspomnienia.Kiedy zjawili się tu z Joem, mąż Phyllis, Dennis, byłw małej szklarni w ogrodzie za domem i gdy się już przedstawili,pozwolili mu uciec tam z powrotem.Phyllis przywitała Ashworthajak starego przyjaciela, ale Dennis trzymał się o wiele gorzej niżżona.Miał pusty, trochę dziki wyraz twarzy. Przyjdę potem i chwilę z panem porozmawiam powiedziała Vera. Po herbacie.Przez okno małego salonu widzieli go, jak siedzi naodwróconej skrzynce, gapiąc się w przestrzeń. Zawsze miał słabe nerwy wyjaśniła panna Marsh.Vera odniosła wrażenie, że wychwyciła w tych słowach cieńoskarżenia.Teraz, kiedy Phyllis najbardziej potrzebowaławsparcia, jej mąż się rozklejał, wymagał opieki.Usiedli we trójkę ze spodeczkami i filiżankami w dłoniach.Phyllis przeprosiła, że zapomniała o cukrze, i zerwała się, żebyprzynieść go z kuchni.Była niewysoka i energiczna; miała jużsiedemdziesiąt lat.Białe włosy nosiła ułożone w drobne loczki. Zawsze się martwiłam, że któreś z nas umrze, zanim Lilydorośnie i stanie się samodzielna ciągnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]