[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, jeśli obiecasz się na mnienie wyżywać, przynajmniej fizycznie, rozwiążę ci ręce.SR Popadła już w stan zobojętnienia, chociaż zanotowała rosnące odrętwie-nie rąk.Odwróciła od niego twarz.Schylił się, rozsupłał jedwabne więzy i przeniósł jej ręce w dół.Zobaczył,że ma ślady na nadgarstkach i zmartwił się.Rozmasował jej dłonie, żeby odzy-skała w nich czucie.- Już lepiej? - zapytał.- Byłoby mi lepiej, gdybym ci wbiła nóż między żebra.- To znaczy, że dużo lepiej.Rozumiem.Eliott nigdy nie mógł ci dorów-nać w trafnych ripostach.A jeśli teraz poślubi pannę Pennworthy, to jego wro-dzona błyskotliwość po roku zupełnie zaniknie z braku używania.- Nie reago-wała, więc ciągnął lekkim tonem.- Nie byłabyś też w stanie za długo dopaso-wywać się do Edwarda Lyndhursta.On ma bardzo zatwardziałe poglądy natemat tego, co przystoi, a co nie przystoi angielskiej żonie, i okazałby się od-porny na twoje argumenty.Cassie poczuła, że ogarnia ją smutek.- Edward już pewnie myśli, że nie żyję.- Raczej jeszcze nie.Założę się, że będzie przeczesywał wybrzeże przezkolejnych kilka dni, zanim pogodzi się z tym faktem.- Musisz mnie teraz posłuchać - poprosiła Cassie, podpierając się na łok-ciach.- Teraz, kiedy już mnie wykorzystałeś, czy nie czas skończyć tę okrutnązabawę i zabrać mnie do domu? Skoro nie jestem już dziewicą, nie dostarczę ciwięcej rozrywki! - Miała świadomość, że nie patrzy wcale na jej twarz, więczakryła się kawałkiem prześcieradła.- Ależ moja pani skromna - zaśmiał się, wstając.- Ja też jestem nagi, ko-chana, i wcale się przed tobą nie chowam.- Odpowiedz mi! - wrzasnęła.SR - Jak pleciesz głupstwa, to cóż mogę ci na to odpowiedzieć - stwierdziłniedbale.Przeciągnął się, eksponując swoje umięśnione ciało.Wzrok Cassie spo-czął na kępie czarnych włosów między nogami.Jego męskość była teraz wiot-ka i zaskakująco miękka.%7łartobliwie się jej skłonił:- Nie mogę nieustannie być w pełnej gotowości, nawet dla ciebie, mojapani.Twój uniżony sługa też musi czasem odpocząć.Zamrugała, by powstrzymać napływające jej do oczu piekące łzy i od-wracając się od niego, zdławiła szloch.Dotknął poluzowanych splotów jejwłosów.- Musisz wyszczotkować włosy, kochana, żeby jutro nie było kołtunów.-Kiedy nie reagowała, westchnął i powiedział: - Dobrze zatem, pozwól, że zro-bię to za ciebie.Będziesz siedzieć spokojnie, czy muszę znowu cię związać?Zrezygnowana odwróciła się do niego.- Daj mi tę przeklętą szczotkę.Nie bacząc na ból w ramionach, rozplotła palcami warkocze i energicznieprzeczesała szczotką gęste włosy.- Jak cała reszta, Cassandro, twoje włosy są fenomenalne.Patrzyła beznamiętnie przed siebie.Kątem oka zauważyła, że odwróciłsię i zerka na stojący na ozdobnym biurku zegar.- Pora spać, Cassandro.To był długi i męczący dzień.- Gdzie będziesz spał?- Tutaj, przytulony do twojego ciepłego ciała.- Chcę koszulę nocną.- Wybacz mi, moja pani, ale koszula nocna to jedyna rzecz, jakiej w two-jej szafie nie znajdziesz.SR - Ja nigdy nie śpię bez koszuli.- Czas zatem zmienić te pruderyjne zwyczaje.Zdławiła łzy wściekłości i porażki i poddała się wszechogarniającemuzmęczeniu.Hrabia obszedł kabinę i pogasił lampy.Znowu rozciągnął mięśnie iz uśmiechem zadowolenia położył się obok niej.Po raz pierwszy od dwóchmiesięcy mógł sobie pozwolić na relaks.Leżał na plecach z rękami pod głową, wsłuchując się w urywany gniewnyoddech Cassie.- Chodz do mnie, Cassandro - powiedział wreszcie, opuszczając ręce.-Nie wezmę cię po raz drugi, obiecuję.- Mógł sobie łatwo wyobrazić, że leżyskulona i wciśnięta w ścianę kabiny.- Jeśli mnie nie posłuchasz, to cofnę swo-ją obietnicę.Wydała z siebie wściekły pomruk i z dużym ociąganiem przysunęła siędo niego.Wziął jej sztywne ciało w ramiona i przytulił.- Dobranoc, kochana - szepnął, układając jej głowę na swoim ramieniu.Jej gęste rzęsy ocierały się o jego ciało, stąd wiedział, że leży w ciemno-ści z otwartymi oczami.Szukał słów zdolnych ją pocieszyć, ale ponieważobecnie to on tkał nić jej przeznaczenia, każde słowo z jego ust wzbudziłobytylko jej gniew.Pomyślał o zrządzeniach losu, które popchnęły go do popeł-nienia, jak sam uważał, skandalicznego czynu, czynu, który zamknie mu drogępowrotu do angielskich brzegów na wiele lat.Na krótką chwilę popadł w nie-znany mu do tej pory nastrój i ogarnęły go wątpliwości co do powodzenia ca-łego planu.Jej łzy kapnęły mu na ramię i podniósł rękę, by je otrzeć.Próbowała musię wyrwać, ale trzymał ją mocno.- Zpij, Cassandro.Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.SR - Niech cię piekło pochłonie, ty łajdaku bez serca - wycedziła ostro.-Gdybym była mężczyzną, zatopiłabym ci nóż w gardle.- Gdybyś ty była mężczyzną, kochana, ja występowałbym tu w roli pede-rasty.Już sama ta myśl wywołuje we mnie obrzydzenie.Będziesz miała nie-skończenie dużo czasu, żeby mnie znieważać.Teraz śpij.Rano twój języczekbędzie jeszcze ostrzejszy.Nieskończenie dużo czasu.te słowa rozbrzmiewały w jej głowie jakdzwon pogrzebowy.Niech cię piekło pochłonie, poprzysięgła bezgłośnie, ratu-jąc się przed bezdenną rozpaczą.Ucieknę ci.Rozdział 8Przez moment Cassie była z powrotem w Hemphill Hall, gdzie w swojejsłonecznej sypialni nasłuchiwała szurania Dolly Mintlow, która przynosiła jejrano gorącą czekoladę.Jej łóżko przechyliło się dziko i obudziła się przerażona.Uchwyciła się kratowanego wezgłowia, kiedy jacht z głośnym trzeszcze-niem przechylił się na lewą burtę.Usiadła i w osłupieniu rozejrzała się po ka-binie.Wpadające przez kwadratowe okienka przymglone światło porankasprawiało, że panowała w niej nienaturalna szarość.Ulewny deszcz walił wstatek, a pioruny rozbrzmiewały jak przytłumione wystrzały armatnie.Oby takbyło, pomyślała ze ściśniętym gardłem.Modliła się, by sztorm posłał hrabiegoi jego kosztowny jacht na dno kanału La Manche.Byłby to przynajmniej ko-niec tego koszmaru i naprawdę wieczność oddzieliłaby ją od Edwarda i rodzi-ny.Statek zaskrzypiał i mocno się przechylił, ale z czasem dzikie kołysanieustało i  Cassandra", jak się jej wydawało, płynęła wyznaczonym kursem.SR - Dzięki ci, Panie, za tę burzę - wymamrotała.To najprawdopodobniej jedyny powód, dla którego jest teraz sama.Namyśl o powrocie hrabiego, spuściła nogi z łóżka i przyjrzała się sobie.Była zu-pełnie naga.Powolutku wstała, wyczuwając nieznacznie bolesne podrażnieniemiędzy nogami.Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić i ostrożnie przeszła doprzebieralni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl