[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wbiegając na taras swojego domu, Lysander przeklinał się w myślach.Pozwolił Ianthe bez pośpiechu iść za sobą.Sam także potrzebował trochę czasu,żeby ochłonąć.Ianthe sprawiła mu straszny zawód, Lysander miał co do niej jaknajgorsze podejrzenia.Musiał przyznać się sam przed sobą, że jedynympowodem, dla którego upierał się, żeby Ianthe wróciła z nim do domu iwytłumaczyła tę sytuację, było obezwładniające go pożądanie, jakie czuł do tejdziewczyny.To było poza kontrolą rozsądku.Gdyby Lysander mógł myślećracjonalnie, kazałby jej, wespół z Takisem Koumanidisem, iść do diabła, i niepozwoliłby jej więcej przekroczyć progu swego domu.A jednak piękna dziew-czyna najwyrazniej rzuciła na niego jakiś czar - i stała się jego największąsłabością.Pogardzał za to sobą - bo wszystko wskazywało na to, że Ianthe jestkolejną kobietą, która przysporzy mu o wiele więcej cierpienia niż radości,może nawet skończy się to złamanym sercem.Usłyszał jej lekkie kroki na żwirze, którym był wysypany taras i, namoment zapominając o gniewie, odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.Miałaniewinną minę, patrzyła mu prosto w oczy.Jedno z ramiączek jej kremowejsukienki ześlizgnęło się, a ona nie zrobiła nic, żeby je poprawić.Brązowe ramięlśniło w słońcu.Lysander przypomniał sobie, jaką rozkosz sprawiał mu dotykjedwabiście miękkiej skóry.Na myśl, że jakiś facet mógłby dotykać jej w tensposób, dostawał szału.- 72 -SR- A więc? Powiesz mi, co robiłaś z Takisem w kawiarni? - wyrzucił zsiebie.- Ależ to było coś zupełnie niewinnego! - Ianthe ze spokojem wpatrzyłasię w morze.- Po prostu gawędziliśmy.To wszystko.- Gawędziliście? - Lysander zacisnął usta.- Chcesz mi wmówić, że TakisKoumanidis przyjechał aż z Aten, żeby uciąć sobie z tobą pogawędkę? A oczym, jeśli można wiedzieć?Ianthe zaplotła ręce na piersiach i wydawała się pochłonięta studiowaniemwidoku na morze, które tego dnia było wyjątkowo spokojne i miało kolorszarawy.- Nie jestem uprawniona, żeby.Po prostu nie mogę ci tego powiedzieć.Ale to nie to, co myślisz, Lysandrze.Przyrzekam.- Czemu miałbym ci wierzyć? Ateński multimilioner, któremu wyrazniewpadłaś w oko wczorajszego wieczoru, przyjeżdża z Aten, żeby w niewinnysposób sobie z tobą porozmawiać? Czy ja wyglądam na głupka?Zrobił krok w jej kierunku, ale zaraz się cofnął, widząc jej minę i jakiśstrach, który w niej musiał wzbudzać.Nagle głupio mu się zrobiło, że tak jąchwycił za ramię na ulicy.Rzadko pozwalał emocjom wziąć górę nadrozsądkiem; z pewnością już nigdy więcej na to nie pozwoli.- Przestań wreszcie kluczyć i powiedz mi prawdę - rozkazał.- Jeśli tegonie zrobisz, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, Ianthe.Wiem, co to znaczyzostać zdradzonym, własna żona wystrychnęła mnie na dudka! - wykrzyknął.Nagle Ianthe wszystko zrozumiała.Nic dziwnego, że nabrał najgorszychpodejrzeń, kiedy zobaczył ją z Takisem.Bardzo chciała mu się zwierzyć ze swoich problemów, wątpliwości, ipoprosić, żeby ją mocno przytulił.Ale nie mogła.W głowie miała mętlik.Przecież gdyby wszystko to, co mówił Koumanidis, okazało się prawdą - mogłabyć jego córką! Jednocześnie Takis wyraznie poprosił ją o zachowanie dyskrecjiw tej sprawie.Jak mogłaby zdradzić cudzą tajemnicę?- 73 -SR- Nie zdradzam cię z przyjacielem twojego ojca, Lysandrze.Przysięgam.Przykro mi, że myślisz o mnie jak najgorzej, a jeszcze bardziej mi przykro, żemogę nie zdążyć wyprowadzić cię z błędu, ale wierz mi: mówię prawdę.Najpewniej nigdy więcej nie ujrzę już tego człowieka.Nie kłamała.Lysander znał się na ludziach i potrafił to stwierdzić.Jej głosbył tak czysty i szczery, patrzyła mu prosto w oczy - niemożliwe, żeby towszystko odgrywała, łącznie z lekko urażoną dumą, jaka pobrzmiewała w jejgłosie.Jednak przeczucie, że coś przed nim ukrywa, nie dawało mu spokoju.Skoro chciała być z nim szczera, czemu nie powie mu całej prawdy, czemupozwala, by wkradły się między nich wstrętne podejrzenia?- Jesteś tak urzekająco piękna, że nie zdziwiłbym, gdyby TakisKoumanidis przypłynął na wyspę, aby spróbować szczęścia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]