[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna nie odpowiedziała ani niczego nie zasugerowała.Dlaczego miałabym cizdradzić moje imię? - Jak chcesz.Nic nie szkodzi.Możemy po prostu siedziećSiedział obok niej w półmroku.Po pewnym czasie twarz dziewczyny się rozluzniła.Kilka minut pózniej zamknęła oczy, w żaden sposób nie zdradzając, że wie o jego obecności.Kiedy tak czekał w milczeniu, poczuł, że ogarnia go zmęczenie, a wraz z nimnadciąga fala wspomnień.Była noc, dawno temu, przyszedł do szpitala i zobaczył matkę siedzącą przy jednym zpacjentów - tak jak on teraz.Nie pamiętał, kim ten człowiek był.Właściwie nie było to jednowspomnienie, lecz kilka ze sobą splecionych.Mogła to być jedna noc lub wiele nocy.Gdyzajrzał kiedyś za zasłonę, zobaczył, że matka siedzi przy jednym z łóżek, a jej głowaprzechyla się na bok.Spała.Pacjentem okazało się dziecko, mała postać ukryta w ciemności.Jedynym zródłem światła był płomień świeczki stojącej na stoliku przy łóżku.Zrobił krok doprzodu, nie mówiąc ani słowa.W pokoju nie było nikogo więcej.Matka poruszyła się,odwracając głowę w jego stronę.Była młoda i zdrowa, a on był szczęśliwy, bardzoszczęśliwy, że ją widzi. Zaopiekuj się bratem, Theo.- Mamo - powiedział.- Jestem Peter. Nie jest taki silny jak ty.Z drzemki wyrwały go głosy i dzwięk otwieranych drzwi.Na oddział weszła Sara.Wjej ręku kołysała się lampa.- Wszystko w porządku, Peterze?Zamrugał oślepiony światłem.Potrzebował chwili, by się zorientować, gdzie jest.Spałtylko minutę, a jednak miał wrażenie, jakby trwało to dłużej.- Ja tylko.sam nie wiem, przepraszam.- Dlaczego ją przeprasza? - Musiałem sięzdrzemnąć.Sara przysunęła do łóżka stolik na kółkach.Dziewczyna siedziała, obserwując ichczujnie.- Jak przekonałeś Dale a, żeby cię wpuścił?- Dale jest w porządku.Sara usiadła na łóżku i otworzyła torbę lekarską, pokazując, co przyniosła: płaskichleb, jabłko i kawałek sera.- Jesteś głodna?Dziewczyna jadła szybko, pochłaniając jedzenie dużymi kęsami.Najpierw chleb, anastępnie ser, który przed włożeniem do ust podejrzliwie obwąchała.Na koniec zostawiła jabłko - zjadła je w całości.Kiedy skończyła, otarła usta wierzchem dłoni, rozmazując sok napoliczkach.- No i załatwione - westchnęła Sara.- Może nie są to najlepsze maniery, jakiewidziałam, lecz apetyt masz normalny.Teraz sprawdzę opatrunek, dobrze?Sara rozpięła koszulę, odsłaniając zabandażowane ramię.Rozcięła nożyczkamibandaż.W miejscu, gdzie bełt przeszył ciało, rozdzierając skórę, mięśnie i kości, pozostałotylko małe różowe wgłębienie, które swoją miękką świeżością przypominało Peterowi skóręniemowlęcia.- Wszyscy moi pacjenci powinni tak szybko wracać do zdrowia.Chyba usunę szwy.Odwróć się, żebym zobaczyła drugą stronę.Dziewczyna posłuchała, obracając się na łóżku.Sara wzięła nożyczki i zaczęłazdejmować szwy z rany wylotowej, wrzucając je do metalowej miseczki.- Czy ktoś o tym wie? - spytał Peter.- O tym, jak szybko zdrowieje? Nie sądzę.- Czy ktoś u niej był od dzisiejszego popołudnia?Sara usunęła ostatni szew.- Tylko Jimmy.- Naciągnęła koszulę na ramię dziewczyny.- To wszystko.- Jimmy? Czego chciał?- Nie mam pojęcia, pewnie Sanjay go przysłał.- Sara odwróciła się, by spojrzeć naPetera.- Dziwna sprawa, nie słyszałam, kiedy wchodził.Podniosłam głowę i zobaczyłam, żestoi w drzwiach z tym.z tym spojrzeniem.- Spojrzeniem?- Nie wiem, jak je opisać.Odszedł, kiedy mu powiedziałam, że nic nie mówiła.Tobyło kilka godzin temu.Peter się zaniepokoił.Co Sara miała na myśli, mówiąc o spojrzeniu? Co widziałJimmy?Sara znów wzięła nożyczki.- Teraz twoja kolej.Już miał zapytać, o co jej chodzi, kiedy przypomniał sobie o łokciu.Bandaż dawnotemu zamienił się w brudną szmatę.Pomyślał, że rana musiała się zagoić.Nie oglądał jej odwielu dni.Siedział na jednym z pustych łóżek.Sara przycupnęła obok i odwinęła bandaż,uwalniając kwaśną woń.- Starałeś się utrzymywać ją w czystości? - Zapomniałem.Peter czuł, że dziewczyna bacznie ich obserwuje.- Masz jakieś nowiny od Michaela? - Poczuł ukłucie bólu, gdy wyjęła pierwszy szew.- Boli! Uważaj!- Pomógłbyś mi, gdybyś się nie wiercił.- Odwróciła jego rękę.- Wstąpiłam po drodzedo Michaela.Pracował.Elton mu pomagał.- Elton? Czy to aż takie skomplikowane?- Nie martw się, możemy mu zaufać.- Zamrugał z bólu.- To zabawne, żerozmawiamy.Wiesz, komu można ufać.- Klepnęła go w ramię.- Gotowe, poruszaj trochę.Zacisnął palce, a następnie poruszył ramieniem w przód i w tył.- Jak nowe!Sara podeszła do pompy, żeby umyć narzędzia.Wycierając ręce, odwróciła się ispojrzała na niego.- Będę z tobą szczera, Peterze, martwię się o ciebie.Zauważył, że nadal trzyma rękę daleko od tułowia i niezgrabnie ją opuścił.- Nic mi nie jest.Sara uniosła z powątpiewaniem brwi, lecz nic nie powiedziała.Tamtej nocy, gdyucichła muzyka, a Ario i inni pili shine, ogarnęło go dziwne uczucie - uczucie nagłej, niemalfizycznej samotności, a pózniej, gdy go pocałowała, bolesne ukłucie winy.Nie chodziło oto,że jej nie lubi ani że nie dość wyraznie dała mu do zrozumienia, jakie ma intencje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl