[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez następne dni czułam się bardzo zle.By łam osłabiona, miałam zawroty i bóle głowy,zaburzenia widzenia, kołatanie serca i inne ty m podobne atrakcje.Nawet nie musiałam udawać,chociaż pierwotnie taki miałam plan.Zadzwoniłam do starego znajomego ze studenckich czasówi zapy tałam, czy mógłby przy jąć pacjentkę do kierowanej przez niego kliniki neurologii. Zdrowy ch nie przy jmujemy  zażartował Jurek.Ale ja naprawdę czułam się bardzo zle.Kolejny telefon by ł do Igora. Młody, muszę się położy ć do szpitala na parę dni i w związku z ty m mam prośbę do ciebie. Stało się coś poważnego? Tak, moja starość staje się poważna. Jak mogę pomóc? Przy jeżdżać do Oli na noc.Zapadła cisza.Nie musiałam zgady wać, że nie podobał mu się ten pomy sł.Wolał spędzaćnoce ze swoją dziewczy ną niż z narwaną nastolatką.Po chwili się odezwał. Ale ja dużo pracuję! Nie jestem w stanie jej przy pilnować, dać jeść, odrabiać z nią lekcjii tak dalej. I właśnie o to chodzi, żeby ś nie robił ty ch rzeczy i żadny ch i tak dalej.Masz ty lkoprzy chodzić na noc.Ola musi się zająć sobą, domem, nauką, lekcjami i przy chodzeniem do mniedo szpitala. Aniu, ona ma dopiero piętnaście lat! Nie przesadzasz? Prawie szesnaście, poza ty m nawet nie masz pojęcia, jaka zdolna z niej dziewczy na i ilepotrafi!  powiedziałam ze złośliwy m uśmieszkiem, chociaż Igor nie miał szans go zobaczy ć. No, nie wiem. Wiesz czy nie, musisz do niej przy jeżdżać na noc.Może na co drugą, ale ktoś dorosły musido niej zajrzeć.Nie mamy wy jścia, Igor.Starzeję się, Ola musi się przy zwy czajaćdo samodzielności.Zabrzmiało to bardzo wiary godnie.Zupełnie jakby chodziło mi o wprowadzanie dojrzałej,mądrej nastolatki w dorosłość, a nie o ukaranie kłamczuchy. A może powinna zamieszkać na ten czas u dziadków na Ursy nowie?  zapy tał.Spodziewałam się takiego py tania i miałam gotową odpowiedz.  Przecież Magda jest w kiepskim stanie, a Robert ledwie sobie z nią radzi.Poza ty m zbliża siękoniec roku szkolnego i Ola musi poprawić parę ocen.Ktoś też musi się zająć Muchą, a jejna Ursy nów nie zawieziesz  powiedziałam.Magda nie cierpiała Muchy z całkowitąwzajemnością. No i chciałaby m, żeby Ola codziennie przy chodziła do mnie do szpitala. Dobrze! Niech będzie  zawołał zdesperowany Igor.Siła moich argumentów by łaporażająca.Teraz czekała mnie jeszcze ty lko rozmowa z Olą.Moja panna właśnie kończy ła obiad i miałauciec do swojego pokoju. Ola, zostań na chwilę  poprosiłam, a wtedy popatrzy ła na mnie z niepokojem.Od trzechdni nie poruszałam tematu Kai i widocznie przestraszy ła się, że chcę o ty m porozmawiać. Idęjutro do szpitala. Okej, może pójść z tobą? Kończę wcześniej lekcje, to cię odprowadzę  zaproponowała,wstając od stołu. Ola, ja idę położy ć się do szpitala na kilka dni  powiedziałam, kładąc nacisk na  położy ć.Z powrotem usiadła na krześle. Jesteś chora?  zapy tała, na razie chłodno, obojętnie.Wy raznie jeszcze to do niej niedotarło. yle się czuję, mam wrażenie, że coś jest nie tak z moją głową.Muszę się przebadać. Na kilka dni?  zapy tała.Coś zaczęło jej świtać.Na dnie jej oczu bły snął lęk, ale i radość.A kto się zajmie mną? Nikt.Będziesz musiała sama sobie dawać radę.Bły sk radości z dna oczu rozprzestrzenił się na całe zrenice.Moja panna poczuła zapachwolności i zaciągnęła się nim mocno.Ale bły sk trwał ty le co bły sk.Sekundę, a potem powolinapły nął strach i zgasił wszelką radość.Dostała gęsiej skórki na przedramionach. Ale jak to, sama? Nikt tutaj ze mną nie będzie? Sama mam się zajmować ty m wszy stkim?A poza ty m jakie badania? Jak jest z tobą zle?  zasy py wała mnie py taniami, aby ty lko nie czućswojego lęku. Przecież obiecy wałaś, że nie umrzesz!  Nakręcała się coraz bardziej.Obiecy wałaś, że doży jesz do mojej dwudziestki! Ola, uspokój się.Nie jestem śmiertelnie chora, przy najmniej jeszcze nie teraz.Mam ponadsześćdziesiąt lat, czasami muszę się przebadać, zmienić leki, może zacząć brać jakieś kolejne albozrobić sobie zabieg czy operację. Będziesz miała operację!?  wrzasnęła. Na razie tego nie planuję, ale zawsze coś może się zdarzy ć.Ludzie w moim wieku spędzajączas głównie u lekarzy i w szpitalu. Ale ty nie jesteś taka jak tamci! Nie możesz mnie zostawić! Co będzie ze mną?  mówiłajuż spokojniej.Pierwsza chwila paniki minęła i teraz Ola zaczy nała się użalać nad sobą. Będziesz musiała sobie poradzić z zajmowaniem się sobą, domem i Muchą.Nie możeszzawalić roku, wiesz o ty m? Chcę, żeby ś codziennie przy chodziła do mnie do szpitala.Trzebabędzie mi pomóc, może przy nieść coś do jedzenia, czy stą koszulę i bieliznę, książkę do poczy tania.Igor będzie czasami tutaj nocował z tobą.Masz do niego numer? Tak  przy taknęła.Cicho płakała. Olka, nie użalaj się nad sobą.Przecież dasz radę! Kiedy ja mam odrabiać lekcje i przy chodzić do ciebie?  Możesz odrabiać u mnie w szpitalu, a czy tać lektury albo uczy ć się możesz w autobusie. A to gdzie ty będziesz leżeć? Na Sobieskiego. I mam jezdzić codziennie na Sobieskiego?! Robić sobie jeść i zakupy, wy chodzić z Muchą,prać i jeszcze odrabiać lekcje? Tak, Olu, właśnie o to cię proszę. Sorry, ale nie dam rady ! Sorry, ale nie masz wy jścia.Jutro, jak wrócisz ze szkoły, będę już w szpitalu.Wieczorem, kiedy już szła spać, przy szła do mnie, położy ła się obok na łóżku i wy stawiłaplecy do głaskania. Ciociu! Kocham cię bardzo! Ja ciebie bardziej! Nie, ja bardziej!Uśmiechnęły śmy się do siebie. Ola, proszę cię, nie idz w ślady Kai  powiedziałam cicho. O to się nie martw! Wy starczy ło mi to, co zobaczy łam  odrzekła równie cicho.Uwierzy łam jej.Chwilę leżały śmy tak w półmroku. Ola, to z nią by łaś wtedy w ty m autobusie? Tak. I zostawiła cię wtedy, ale ty jej teraz nie zostawiłaś. Nie, nie zostawiłam. Dobra z ciebie dziewczy na.Ale Kaja nie jest dobrą przy jaciółką ani nawet koleżanką.Niepowinna by ła cię zostawić. Wiem.Już to wiem. Skąd ją znasz?Leżała chwilę w milczeniu.Nie widziałam jej twarzy wtulonej gdzieś pod moją pachę. Kinga ją zna, chodziły razem do podstawówki. Kinga się z nią przy jazni?  spy tałam ze zdziwieniem. Nie, nie przy jazni.Nawet się nie lubią. To dlaczego ty ją polubiłaś?  zapy tałam.Znowu umilkła. Ola?  nalegałam. Nie wiem, tak wy szło  burknęła na odczepnego. Jak wy szło? Nie wiem, czasami jej pomagałam& Tak, zauważy łam. Czasami poży czałam pieniądze& & a ona czasami nie zwracała  dokończy łam.Ola milczała. To nie jest koleżanka, Ola! Ratujesz ją z kłopotów, dajesz forsę, której ona nie oddaje. Poży czam  przerwała mi. Dajesz!  oświadczy łam dobitnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl