[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Został zamknięty i popadł w ruinę jeszcze zażycia mojego ojca.Zawsze lubiłem ten budynek, ale dopiero dwa lata temu poleciłem goodnowić, głównie w środku.Nie chciałem, żeby zwracał uwagę, więc na zewnątrznaprawiono tylko dach.Pozwoli pani, że jej pokażę.Zszedł po schodkach, przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi.Potem cofnął się iodsunął na bok, by ją przepuścić.Nie wiedziała, czego się spodziewać.Widok zaparł jej jednak dech w piersiach.Znieruchomiała i tylko rozglądała się w zachwyceniu.Sześć okien wysoko nad jej głowąoszklono kolorowym witrażami.Wnętrze było oświetlone pięknym wielobarwnym światłem.Gładkie kamienne ściany pełne były zagłębień jeszcze z czasów, gdy mieszkały tusetki ptaków.Wnęki wyczyszczono i umieszczono w nich świece w lichtarzach, książki iróżne drobiazgi.Stało tu niskie łóżko przykryte owczą skórą, proste biurko, krzesło i duży skórzanyfotel.Naprzeciw wejścia znajdował się kominek, w którym przygotowano drwa dorozpalenia.Koło paleniska stała skrzynia pełna szczap drewna i pogrzebacz.Wyjątkowo zaciszna samotnia, skąpana w magicznym wielobarwnym świetlewpadającym przez okna.Odwróciła się, by spojrzeć na księcia.Stał przy drzwiach z kapeluszem w ręce iprzyglądał się jej żarliwie.Okropna chwila prawdy.Wolałaby jej uniknąć.Teraz nie miała jużwątpliwości, że darzy księcia Bewcastle'a głębokim uczuciem.Było już za pózno, by zapanować nad tym uczuciem.Podszedł do niej, zanim zdołała wykrztusić choćby słowo.Minął ją i przykucnął przykominku, by podłożyć ogień pod przygotowane drewno.Płomień buchnął niemalnatychmiast.Christine zdjęła kapturek i rękawiczki, mimo że w gołębniku było zimno.Wątpiła zresztą, czy ogrzanie tak wysokiego pomieszczenia jest w ogóle możliwe.- Po co? - spytała.- Lindsey Hall jest pana domem, ma pan też wiele posiadłości wcałej Anglii.Po co to miejsce?Znała odpowiedz.Miała wrażenie, że przeżyła tę chwilę już wcześniej, i wiedziała, coon za chwilę powie.Ogarnął ją dziwny lęk, jakby lada moment miała spaść na nią lawina alboporwać wiatr.- W przestrzeni można się zagubić - rzekł.- Czasem zapominam, że nie jestem tylkoksięciem Bewcastle'em.Christine przełknęła z wysiłkiem.- Tutaj pamiętam - ciągnął.-A jednak nie byłem tu przez cały rok.Dziwne.Dopiero wzeszłym tygodniu, gdy przyszło mi do głowy, że powinienem panią tu przyprowadzić.Zrozumiała, że właśnie o to od początku zabiegał.O spotkanie w tej małej samotni nauboczu jego wielkiego majątku.Wnętrze było czyste i wygodne, a jednak nikt poza nim tu nieprzychodził.Sam tu posprzątał i przygotował drewno na rozpałkę.Rozejrzała się i wybrała drewniane krzesło przy biurku.Usiadła, przytrzymując połypelisy.- O czym pan pamięta w tym miejscu? - spytała.-%7łe jestem też Wulfrikiem Bedwynem - odparł.Miała wrażenie, że zwaliła się na nią lawina.Tak, oczywiście.W ciągu tych kilku dni w Lindsey Hall Christine odkryła, że zagrozną maską księcia Bewcastle'a kryje się żywy człowiek.Mężczyzna.Ten mężczyzna iksiążę byli jedną i tą samą osobą.Ani przez chwilę nie myślała, że udaje i odgrywa dwieróżne role.Nie była jednak pewna, czy chce poznać tego mężczyznę bliżej.Jej życie odniemal trzech lat znów toczyło się spokojnym torem.Ale przecież dzięki niemu odzyskałaHermione i Basila.Poczuła ból, gdy usłyszała jego słowa: Jestem też Wulfrikiem Bedwynem".- Niech mi pan opowie o sobie - poprosiła.Omal nie powiedziała o nim", jakbyWulfric Bedwyn był rzeczywiście kimś innym niż stojący przy kominku książę, władczy,surowy i powściągliwy.- Nie, zle sformułowałam pytanie.Przy odpowiedzi na nie od razuzawiązuje się język.Niech mi pan opowie o swoim dzieciństwie.Jeśli miała go poznać, choć nadal się przed tym broniła, powinna zacząć od jegodzieciństwa.Wprost niemożliwa wydawała się myśl, że był kiedyś dzieckiem, małymchłopcem.A przecież musiał nim być.- Proszę się przesiąść na fotel - powiedział i przykrył jej kolana owczą skórąściągniętą z łóżka.Sam przycupnął na brzegu biurka, opierając się jedną nogą o ziemię, adrugą kołysząc swobodnie.Zdjął płaszcz i przerzucił go przez krzesło przy biurku.Niebieskiei różowe światło kładło się na nim kolorowymi plamami.- Jaki pan był? - spytała.- Niespokojny i pełen energii - odparł.- Chciałem podróżować po świecie.Dotrzeć do granicy Stanów Zjednoczonych i po-żeglować Pacyfikiem do Chin.Zbadaćtajemnice Afryki i poznać urok Dalekiego Wschodu.Zostać piratem albo Robin Hoodem.Albo walczyć z piratami.Gdy trochę podrosłem, to znaczy w wieku lat dziewięciu czydziesięciu, chciałem zostać kapitanem okrętu, a potem admirałem całej floty.Albo oficerem, apotem wodzem brytyjskich armii i prowadzić je do spektakularnych zwycięstw.Czekając, ażdorosnę do tego wspaniałego życia, wyprawiałem najdziksze swawole w domu i w parku.Stałem się postrachem ogrodników, stajennych i służących.Wielkim wyzwaniem dla ojca iutrapieniem dla matki.Wstał i podszedł do kominka.Czubkiem buta poprawił polano, żeby się lepiej paliło.- Aidan i ja uknuliśmy kiedyś spisek - ciągnął.- Byliśmy wtedy jeszcze bardzo mali.Uzgodniliśmy, że zamienimy się ubraniami i imionami.Nasz ojciec nigdy się nie zorientuje.Aidan zostanie w domu i któregoś dnia odziedziczy tytuł księcia, a ja popłynę przez siedemmórz, chwytając w żagle każdą przygodę.Christine milczała, zdumiona i zafascynowana.Wpatrywał się w ogień i we własnąprzeszłość.Po minucie czy dwóch spojrzał na nią przez ramię i wrócił do rzeczywistości.- Niestety, od chwili, gdy się urodziłem, byłem skazany na tytuł księcia i wszystkieobowiązki i ciężary, które się z nim wiążą - powiedział.-Aidan od chwili swoich narodzin byłprzeznaczony do wojska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]