[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brat William wykonał ręką gest protestu, niemniej jednak jego protestująca rękawzięła monetę, a po chwili ostemplowane pokwitowanie spoczęło w jej pugilaresie.Wstała.- Trzeba przyprowadzić chłopca! - zawołał i znów nacisnął dzwonek.Następnieodwrócił się i taktownie patrzył przez okno.Aucja, ściskając oburącz torebkę, stała pośrodkupokoju, ze spojrzeniem skierowanym ku drzwiom.Otworzyły się i wszedł Piotruś, wciążjeszcze podniecony nowym przeżyciem.Spotkał się widocznie z innymi chłopcami, z którymirozstał się niechętnie i co prędzej pragnął do nich wrócić.Ze względu na siebie powstrzymała się od uściskania go i poprzestała na lekkimpocałunku przez welon.- Będzie ci tu dobrze, prawda? - spytała.- O tak, naturalnie - zapewnił gorąco.- Z pewnością, mamusiu.Pożegnała brata Williama, który odwrócił się w odpowiedniej chwili i położył rękę naramieniu Piotrusia, zanim Aucja skierowała się ku drzwiom i ze spuszczoną głową wyszła zpokoju.W powrotnej drodze do domu przesuwał się przed nią szereg następujących po sobiewspomnień: na tle przemykającego, ciemniejącego krajobrazu dziecinna twarzyczka synajawiła się raz po raz z coraz to innym wyrazem twarzy.Rozstanie bez gorzkich łez i protestówodbyło się tak szybko, że pozostawiło po sobie uczucie pustki, czegoś niedokonanego, brakumomentu kulminacyjnego, który powinien jeszcze nastąpić.196Po przyjezdzie zastała dom zimny i pusty.Smutna sprawa zwolnienia Netty odbyła sięspokojnie, z żalem, lecz bez wzajemnych wyrzutów: Netta przyjęła to jako cośnieuniknionego - a oto po przyjściu do domu Aucja nie miała ani ognia na kominku, anipożywienia.Ale nie miała ochoty na jedzenie ani siły do ugotowania sobie czegoś.Zaparzyłatylko trochę herbaty i wypiła ją.Znowu herbata, pomyślała niechętnie.W ostatnich dniachwypiła jej za dużo.Mimo to gorący napój wprawił ją w lepszy nastrój, a pocieszając sięmyślą, że synowi jest dobrze, zaczęła się zastanawiać nad ważną sprawą swojej przyszłejpracy.Miała objąć obowiązki w poniedziałek rano.Chwilami myśl, że całkiem sama, bezdoświadczenia i zdolności, ma wtargnąć do tego świata interesów, przerażała ją swoimnieprawdopodobieństwem; chwilami wydawała się jej nawet śmieszna.%7łe też właśnie onamiała porwać się na coś takiego! Myśl ta ustawicznie prześladowała Aucję, ale dzisiejszegowieczoru, mimo że czuła się nieswojo, przenikało ją gwałtowne pragnienie zdobyciapowodzenia.Położyła się do łóżka w samotnym domu pełna otuchy, z wiarą w przyszłość.1974- Czy pani wie, co ma teraz robić? - spytał Andrews patrząc na nią podejrzliwie.- Tak, wiem - odparła z możliwie największą pewnością siebie.Mina jego wyrażała powątpiewanie.Był przysadzisty, w średnim wieku, z sumiastym,lecz melancholijnie obwisłym wąsem.Lewym okiem zezował lekko, co nadawało mu wyglądjeszcze bardziej patetyczny.- Zaznajomiła się pani z nazwiskami klientów?- Tak.- A z listą cen?- Umiem na pamięć.- Zapamięta pani wszystko, co powiedziałem?Skinęła potakująco, próbując dodać sobie odwagi myślą: Jeśli ten przysadzistyosobnik potrafi spełniać swoją pracę, to ja z pewnością dam sobie radę ze swoją.Nie byłajednak tak pełna otuchy, jak można by sądzić z jej miny.Był to ów fatalny ranek poniedziałkowy.Aucja stała w biurze, ubrana w skromnyszary kostium - niechętnie odłożyła czarny jako sentymentalny i nieodpowiedni - czekając naprzyjście Lennoxa.Przyszła tu wcześnie, bardzo wcześnie, ale on się spóznił.TymczasemAndrews tłumaczył, na czym polegają jej proste obowiązki.Jego zainteresowanie było całkowicie i wyłącznie egoistyczne.Nie miał żadnychwzględów dla Aucji ani też altruistycznego pragnienia, by się jej powiodło; kierował sięwłasnym interesem i gorącym życzeniem zatrzymania dotychczasowego stanowiska.Swegoczasu on również zaznał losów "podróżującego agenta", a Lennox napomknął, że jeśli Aucjanie podoła temu zadaniu, to on obejmie pracę Moore'a.Dla Andrewsa była to perspektywa198niezbyt pożądana, gdyż używając jego własnego określenia, "wyjazdy te wychodziły mu jużgardłem".Tak, z rozmaitych powodów lubił swoje obecne zajęcie, w znacznej mierze takżedlatego, że mieszkał przy Gallowgate, w pobliżu biura, i że nade wszystko lubił jadaćregularnie w domu.Miał jednak słabą nadzieję, by Aucji się powiodło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]