[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego czarny garnitur wyglądał jak szyty na miarę.Marynarka układała się idealnie na silnych ramionach ipodkreślała wąską talię.Wykrochmalona biała koszulakontrastowała z ciemną, cienko tkaną wełną.Na widokdziewczyny uśmiechnął się z uznaniem i Violet poczuła, jakoddech więznie jej w gardle - tak nienagannie się prezentował.- Jesteś.taka piękna - szepnął z uczuciem, podchodząc izajmując miejsce ojca u jej boku.Uśmiechnęła się onieśmielona.- Ty też.Mama uparła się, by zrobić co najmniej setkę zdjęć obojgu- razem i osobno - aż Violet miała wrażenie, że odnieustannych oślepiających błysków flesza doznała trwałegouszkodzenia wzroku.W końcu ojciec zawołał mamę izaciągnął ją do kuchni, dzięki czemu Violet i Jay moglispędzić chwilę sami.- Nie żartowałem - powtórzył chłopak.- Wyglądaszniesamowicie.Pokręciła głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć, trochęzawstydzona komplementem.- Coś ci przyniosłem - powiedział, sięgając do kieszenimarynarki.- Chyba się nie obrazisz, że to nie bukiecik.Violet nie mogłaby mniej dbać o to, czy będzie miałakwiaty przypięte do sukni, lecz była zaciekawiona.Obserwowała, jak Jay celowo przeciąga moment pokazanianiespodzianki.- Zamiast niego dostaniesz to.Wyjął pudełeczko z czarnego aksamitu, w jakichprzechowuje się drogą biżuterię.Było długie i wąskie.Wstrzymała oddech, kiedy podnosił pokrywkę.W środkuznajdował się delikatny srebrny łańcuszek z zawieszonym nanim lśniącym, srebrnym konturem serca.Violet dotknęła goczubkiem palca.- Jest piękny.- Dziewczyna westchnęła.Jay wyjął naszyjnik z pudełka i wyciągnął w jej stronę.- Mogę? - spytał.Skinęła głową z oczami błyszczącymi z przejęcia, kiedyzapinał biżuterię na jej odsłoniętej szyi.- Dziękuję - szepnęła, splatając dłoń z jego ręką iściskając znacząco.Z ociąganiem sięgnęła po kule i ruszyła do samochodu -nie było poręczy, której mogłaby się złapać.Czuła, jakby kulezniszczyły cały efekt, na którym tak jej zależało.Samochód Jaya okazał się równie imponujący w środkujak na zewnątrz.Kiedy chłopak pomógł jej wsiąść, Violetprzekonała się, że tapicerka jest z wytwornej, ciemnoszarejskóry, gładkiej i miękkiej.Pomijając parę drobnychszczegółów, wóz mógłby uchodzić za fabrycznie nowy.Silnikzamruczał i obudził się do życia, gdy tylko kluczyk obrócił sięw stacyjce - w niczym nie przypominało to auta Violet.Doryków przywykła, pomruku nie słyszała nigdy.Cieszyła się, że stryj nie zafundował im eskorty policyjnejna bal.Niemal spodziewała się zobaczyć procesję radiowozówz błyskającymi kogutami i na sygnale, podążających zasmukłą czarną acurą Jaya.Mimo że siedział za kierownicą lśniącej nowej maszyny,chłopak nie mógł oderwać wzroku do Violet.Wciąż rzucał nanią pełne podziwu spojrzenia i z trudem koncentrował się nadrodze.Na szczęście nie musieli jechać daleko.Nawet szkolny parking wydawał się odmieniony: noczapadła nad nim niczym nieprzenikniona czarna kurtyna,pozwalając odległym, migocącym gwiazdom zabłysnąć namrocznym niebie.Violet słyszała muzykę dolatującą przezotwarte drzwi sali gimnastycznej, kiedy kolejne paryprzybywały na bal.Jay cierpliwie podprowadził ją do wejścia,pokazał dwóm nauczycielom sprawdzającym dokumentyswoją legitymację i pomógł dziewczynie odszukać dowódtożsamości.Kiedy Violet znalazła się w środku, byłazaskoczona własną reakcją.Spodziewała się, że jej krytycznespojrzenie wyłowi każdy szczegół i bezlitośnie wydrwiwystrój, począwszy od kiczowatych dekoracji pogłupkowatego DJ - a starającego się skumać, jaka muzyka jestna topie.Nie wspominając o okropnej i niemiłej królowejLissie.Stało się jednak inaczej.Właściwie nawet jej się topodobało: cały ten tandetny splendor.Pozwoliła Jayowi poprowadzić się w stronę fotografa,mężczyzny w tanim garniturze i z przetłuszczonymi włosamizaczesanymi tak, by ukryć łysinę.Zrobili sobie zdjęcie na tletiulowej draperii w odcieniach różu i czerwieni oraz dwóchbiałych - zapewne styropianowych - kolumn, mających sięprezentować antycznie, tragicznie i romantycznie.Zamiasttego wyglądały na tragicznie zużyte, jakby miały się ladachwila rozsypać po latach wiernej służby.Violet jednakzupełnie to nie przeszkadzało; zapierało jej dech za każdymrazem, kiedy zerkała w stronę swego niesamowicieprzystojnego partnera.Kiedy skończyli pozować, zauważyliChelsea i Claire.Czy też, prawdę mówiąc, obie przejętedziewczyny rzuciły się na Violet, piszcząc z podniecenia najej widok.Jakby nie oglądały koleżanki codziennie.- O.mój.Boże, Violet! Wyglądasz fantastycznie! -emocjonowała się Claire.Violet starała się nie czuć obrażona sugestią, że to takniezwykłe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]