[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.UczÄ…c tych synów potężnych rodzin, utwierdzaÅ‚em siÄ™ w prze-konaniu, że nie tylko tworzÄ… siÄ™ definitywnie dwie Hiszpanie,których nie można już ze sobÄ… pogodzić, ale również uksztaÅ‚towa-Å‚y siÄ™ trzy czy cztery Barcelony.Moje miasto byÅ‚o straszliwie375skomplikowane: nacjonalistyczne i centralistyczne, internacjona-listyczne i lokalistyczne, klerykalne i anarchistyczne, przeÅ‚ado-wane koÅ›cioÅ‚ami i peÅ‚ne lupanarów, bogate, a jednoczeÅ›nie prze-peÅ‚nione nÄ™dzÄ….Kiedy dojdzie do nieuniknionej pożogi, nikt niebÄ™dzie w stanie w nim rzÄ…dzić.Czasami czuÅ‚em potrzebÄ™ opowie-dzenia moim uczniom o wszystkich tych mężczyznach i kobie-tach, których widziaÅ‚em, jak umierajÄ…, na ogół za nic - albo tylkopo to, żeby ocalić swojÄ… ludzkÄ… godność - ale ci mÅ‚odzi ludzie niezrozumieliby ani jednego sÅ‚owa.Chociaż Barcelona rozrastaÅ‚a siÄ™ tak, jak nigdy nie potrafiÅ‚bymsobie wyobrazić, stare miasto niemal siÄ™ nie zmieniÅ‚o i mogÅ‚emÅ›ledzić wszystkie jego ulice, wszystkie jego domy, kierujÄ…c siÄ™tylko niciÄ… wspomnieÅ„.ZnaÅ‚em rozkÅ‚ad mieszkaÅ„, w których kie-dyÅ› byÅ‚em, choć ich obecni lokatorzy tego nie podejrzewali, liczy-Å‚em bramy, sklepy, które widziaÅ‚em, jak przechodzÄ… z ojców nasynów, lupanary, które widziaÅ‚em, jak przechodzÄ… z matek nacórki.MogÅ‚em opisać siedziby wszystkich partii politycznych,mogÅ‚em też wymienić nazwiska ich mÄ™czenników.WidziaÅ‚em, jakgubi siÄ™ spojrzenie kobiet, których peÅ‚en nadziei wyraz oglÄ…da-Å‚em, kiedy byÅ‚y dziećmi.Do miasta przyjeżdżaÅ‚y pociÄ…gi emigrantów poszukujÄ…cychlepszego życia, bo w Barcelonie byÅ‚a praca, a nie byÅ‚o jej w Å›rod-kowej Hiszpanii, w jej martwych prowincjach.CaÅ‚a nÄ™dza Arago-nii, Murcji i Almerii wysypywaÅ‚a siÄ™ na budowÄ™ Wystawy 1929roku i czytywaÅ‚em pewnego mÅ‚odego dziennikarza, Cariosa Senti-sa, który litoÅ›ciwie nazywaÅ‚ przepeÅ‚nione robotnikami pociÄ…giprzybywajÄ…ce z Murcji transmiserianos*.* Miseria (hiszp.) - bieda, nÄ™-dza.Wraz z tym wszystkim rosÅ‚o wzburzenie spoÅ‚eczne, mężczyzni376i kobiety szukali swojej ostatniej szansy i barceloÅ„skie wzgórzazaczynaÅ‚y pokrywać siÄ™ barykadami.Nikt by mi nie uwierzyÅ‚, gdybym opowiadaÅ‚, że wiele wiekówtemu to Francuzi przybywali do Barcelony, poszukujÄ…c pracy iuciekajÄ…c przed nÄ™dzÄ….W moich oczach Å›wiat ciÄ…gle byÅ‚ inny iciÄ…gle siÄ™ powtarzaÅ‚, pokazujÄ…c, że jest na nim jeszcze wiele dozrobienia.Czy byÅ‚y to osiÄ…gniÄ™cia wyznaczone już w chwili Stworzenia?Czy też my je tworzyliÅ›my?Chociaż zdawaÅ‚em sobie sprawÄ™, że kraj zbliża siÄ™ do samoza-gÅ‚ady, byÅ‚y to lata spokojne dla mnie - widma, które pojawiÅ‚o siÄ™ zotchÅ‚ani czasu.Nikt mnie nie znaÅ‚ ani nie przeÅ›ladowaÅ‚, co ranowspinaÅ‚em siÄ™ na szlachetne wysokoÅ›ci miasta, widziaÅ‚em szla-chetne budynki w Sarria, przemierzaÅ‚em ogrody i place i rozma-wiaÅ‚em z ptakami.Moje życie byÅ‚o cnotliwe.ZabiÅ‚em tylko jednego czÅ‚owieka.I nie znalazÅ‚em ani Å›ladu Tego Drugiego.Masdéu wyszeptaÅ‚:- Dlaczego pani sÄ…dzi, że Stworzenie jeszcze siÄ™ nie zakoÅ„czy-Å‚o?- Bo trwa dotÄ…d walka miÄ™dzy dwiema mocami i ten Stwórca,o którym mówiliÅ›my tyle razy, nie zdoÅ‚aÅ‚ ukoÅ„czyć swojego dzie-Å‚a.W rzeczywistoÅ›ci siÄ™ uczy, żeby móc je ukoÅ„czyć.- A od kogo siÄ™ uczy?- Od nas.Masdéu wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™, jakby usÅ‚yszaÅ‚ bluznierstwo.- Ależ co pani mówi?!- Czy pan, czÅ‚owiek nieskazitelnej wiary, wierzy w demony? -spytaÅ‚a Marta, nie zmieniajÄ…c wyrazu twarzy.- Co?377- Czy pan wierzy w anioÅ‚y?- OczywiÅ›cie, że tak.- WiÄ™c musi też pan wierzyć w demony.SpróbujÄ™ to wyjaÅ›nićpo tylu rozmyÅ›laniach, które za sobÄ… zostawiÅ‚am.Stwórca - niechgo pan nazywa, jak chce - zostaÅ‚ pokonany.Jego zwyciÄ™zca -niech go pan nazywa, jak chce - uczestniczyÅ‚ w tym dziele iuczestniczyÅ‚ w Stworzeniu, którego żaden z nich nie zdoÅ‚aÅ‚ ukoÅ„-czyć tak, jak chciaÅ‚.Od tego czasu przybywajÄ… posÅ‚aÅ„cy, z jednej idrugiej strony, żeby je ukoÅ„czyć.- Jacy posÅ‚aÅ„cy?- Jedni sÄ… anioÅ‚ami, inni sÄ… demonami.PrzybywajÄ… na naszÅ›wiat i wszyscy poznaliÅ›my niektórych.InformujÄ… nas i częściowonami kierujÄ….Ale to my koÅ„czymy dzieÅ‚o Stworzenia.Marta mówiÅ‚a z pewnoÅ›ciÄ… siebie, ale Masdéu sÅ‚uchaÅ‚ jej z za-mkniÄ™tymi oczami i co pewien czas krÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…, jakby jej nierozumiaÅ‚.ZapytaÅ‚ kpiÄ…co:- Czy jesteÅ›my tak ważni?- JesteÅ›my najważniejszÄ… rzeczÄ…, jaka zostaÅ‚a stworzona.Nieznam niczego wyższego.- I co.?- Podczas stuleci opanowujemy stopniowo prawa kosmosu ipodczas stuleci, które nadejdÄ…, posuniemy siÄ™ w naszych zdoby-czach.A nawet zmodyfikujemy te prawa.Nadejdzie dzieÅ„, kiedyStworzenie stanie siÄ™ również naszym dzieÅ‚em.- W aspekcie materialnym?- W aspekcie materialnym.To już siÄ™ dzieje.To proces, które-go my nie zaczÄ™liÅ›my, ale który zakoÅ„czymy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]