[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatem do zobaczenia jużwkrótce, Moja Kochana.Nie zwlekając, Anna przeczytała ostatni z listów, choć sprawiało jej to trudność, bołzy zasłaniały oczy.Po tej lekturze nic nie miało być już jak dawniej.Nie trzeba było mówić tego wszystkiego.Opętał Cię.To Zły przemawiał przez Twojeusta, raniąc mnie dotkliwie.Ale potem zobaczyłem, jak uciekał w popłochu, kiedy Tyrozwinęłaś skrzydła i poszybowałaś przed siebie.Byłem pewien, że Zły już Cię nie dotknie.Kiedy patrzyłem, jak rozpościerasz ramiona i lecisz, w dłoni zaciskałem symbol naszejwiecznej miłości.Nie wiem, dlaczego mi go oddałaś, przecież obiecałaś, że nigdy go niezdejmiesz.Dziś jest u mnie, ale wiem, że któregoś dnia przyjdziesz i założysz go na nowo.Tak jak wtedy poszybowałaś w dół, tak teraz wzniesiesz się ponad ziemię.Wciąż czekam naCiebie.Tu na ziemi był nasz dom, a raj będzie tam, gdzie teraz jesteś.- Kim ty jesteś, Michał? - wyszeptała Anna, patrząc na zdjęcie partnera.Przerażała jątreść listów, zwłaszcza ten ostatni budził lęk i podawał pod wątpliwość jej dotychczasowezdanie na temat Michała.Mając w głowie wszystko, co usłyszała od Martyny Bulewicz i odAgaty, zaczynała myśleć, że po raz kolejny ktoś nie jest z nią szczery. Ale czy to możliwe,żeby ten czuły i opiekuńczy mężczyzna był odpowiedzialny za śmierć Nasturcji? Co miał namyśli, pisząc o Złym? Czy naprawdę widział jej śmierć? Tylko tak mogła sobiewytłumaczyć słowa o szybowaniu. Z kim ja, do cholery, się zadałam? O rany.on maodebrać moje dzieci z przedszkola. - ta nagła myśl poderwała Annę z podłogi, gdzieprzeglądała zawartość tajemniczego pudełka.Szybko pochowała rozrzucone listy i zdjęcia,wkładając ostatnią przeczytaną kartkę do kieszeni.Zamknęła szczelnie pojemnik i wsunęła gopod łóżko.Jeśli się pośpieszy, zdąży jeszcze do przedszkola przed Michałem.Nie miałapodstaw, by przypuszczać, że zrobiłby coś dzieciom, przecież do tej pory zachowywał sięidealnie.Dopóki nie znała jego mrocznych tajemnic, nic nie wzbudzało jej wątpliwości.Dlaczego teraz miałaby się denerwować? A jednak przerażała ją myśl, że dzieci będą z nimsame.To, czego dowiedziała się w ostatnich dniach, nakazywało jej spojrzeć na ich wspólneżycie z innej perspektywy.Wielokrotnie w przeszłości działała impulsywnie i nie zawszewychodziło jej to na dobre, ale tym razem musiała wszystko dokładnie przemyśleć.A możeto ona zle zinterpretowała te wyrwane z kontekstu listy i rzuca cień na Bogu ducha winnegoczłowieka.Postanowiła tym razem działać z rozwagą.Przecież kochała Michała.Doszła downiosku, że powinna dać mu szansę i przekonać się, jaka jest prawda, natomiast odrobinaostrożności i ograniczonego zaufania nie zaszkodzi.Ubrała się szybko i pobiegła w kierunkuprzedszkola.Tuż przy wejściu natknęła się na partnera.- Ania? Co tu robisz? Myślałem, że odpoczywasz w domu - Michał był zaskoczony.- Ja.Nie mogłam zasnąć, pomyślałam, że chłopcy będą smutni, że nie przyszłam.Więc jestem.- To nawet dobrze, patrz, jak jest pięknie.Chodzmy z dziećmi do parku.I nam tenspacer dobrze zrobi.- Mężczyzna wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie.- A tak w ogóle, towitaj.- Uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.Początkowo zesztywniała ichciała się odsunąć, ale patrząc w jego uśmiechnięte oczy, poddała się pieszczocie.Odebrali blizniaki z przedszkola i ruszyli w kierunku parku.Trzymali się za ręce, byłpogodny dzień.Sporo ludzi wpadło na podobny pomysł jak oni i wylegli z domów, by zażyćpromieni słońca.Spacer był bardzo przyjemny.Anna walczyła z myślami.Nie potrafiła sobiewyobrazić, by ten delikatny człowiek, który tak czule ją obejmował, mógł być brutalnymprzestępcą.Rozmawiali o galerii i o planach na nadchodzące dni, nic nie powinno zakłócaćtej przyjaznej rodzinnej atmosfery.Jednak paliła ją kartka, którą miała w kieszeni.W głowiewciąż słyszała słowa Martyny Bulewicz.Miała milion pytań do Michała, które obawiała sięzadać.Mężczyzna zauważył jej nieobecny wzrok.Miał też wrażenie, że nie do końca słuchatego, co on do niej mówi.- Co się dzieje? yle się czujesz?- Trochę boli mnie głowa.Od rana jestem jakaś niewyrazna.Chyba jednak powinnambyła zostać w domu i odpocząć.A może wyjadę gdzieś na parę dni, wezmę chłopców ze sobą.O, zadzwonię do ciotki Teresy, oni tak lubią tam przebywać, może zgodzi się, żebymprzyjechała na kilka dni.- To dobry pomysł, jedz do niej.Posiedzisz w ogrodzie, poczytasz książkę, ja się tuwszystkim zajmę.Kiedy wrócili do domu, Anna zadzwoniła do ciotki, jednak jak się okazało, ta miałajuż gości.- Aniu kochana, będę bardzo szczęśliwa, jak przyjedziecie na kilka dni, jednak dopierow przyszłym tygodniu.Wiesz, przyjechała znajoma z Białegostoku z mężem, będzie wamniewygodnie wszystkim na kupie.Nawet nie miałabym osobnego pokoju dla ciebie.- Dobrze, ciociu, to jeszcze się odezwę.Pa! - Anna nie była zadowolona, alerozumiała, że ciotka może mieć własne plany.Trudno, jakoś da sobie radę.Przede wszystkimmusi przemyśleć całą sprawę.Powinna też porozmawiać z adwokatką, nie obrażać się na nią inie rezygnować z niej w trakcie procesu rozwodowego.Z pewnością nie miała złychzamiarów, dzieląc się z Anną swoimi wątpliwościami.Należało jej wysłuchać, a być możenawet wspólnie spróbować wyjaśnić sprawę.Przez następne dni nie udało się Annie umówić na spotkanie z adwokatką, bowyjechała gdzieś za granicę, a jej sekretarka poinformowała, że pani mecenas wróci dopierona dzień przed jej rozprawą rozwodową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]