[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy w życiu nie patrzyłaś w lustro? Za takie włosy nie-jedna dałaby się sprzedać w niewolę.Posadziła Jagodę na twardej ławce, a sama siadła obok i otarła dziewczynierozmazany tusz spod oczu. Aadna figura, długa szyja, duże oczy.czego ty jeszcze chcesz? Ale czerwone.W ogóle, gdybym się nie farbowała, byłabym cała biała,jak.jak kluska. Jagoda siąknęła nosem z rozpaczą. Gdybym ja miała białe włosy, to bym je ufarbowała na purpurowo i nosiłado tego czerwoną suknię.Wszystko pod kolor.Nie byłoby mężczyzny, który bysię za mną nie obejrzał. I tak się za tobą oglądają. A czy to nie wszystko jedno? I tak najważniejszy jest ten jeden.Jagodapocieszyła się troszeczkę. Pewnie tak.Ale to jest ciężka praca  zdobyć tego jednego.A utrzymaćjeszcze ciężej.Popatrz na Zpiewaka  jest żonaty, a przewraca ślepiami do ciebie. Zpiewak całe życie marzył, żebym go wpuściła do łóżka, a ja całe życieodmawiałam.Patrzyłam, jak rośnie i jest dla mnie jak młodszy brat.Teraz lgnie domnie tylko z przyzwyczajenia.Na tyłach domu jest pralnia i studnia.Tam będzieszmogła się umyć.A potem przyjdz do mnie, to pogadamy o fatałaszkach i pokażęci, jak teraz malują oczy damy z lepszego towarzystwa.* * *Promień przypatrywał się delikatnym mereżkom na sutych falbankach wy-kańczających jego mankiety.Opuściwszy głowę, wbijał wzrok w jedno miejsce,starając się ignorować jękliwy głos matki, dobiegający z prawej strony. Zaszło drobne nieporozumienie.Nic, czym powinieneś się denerwować,drogi mężu. Tak, rzeczywiście!  sarknął stary książę ze strony lewej. Chłopakpodpalił włosy kolejnemu gryzipiórkowi, a ja mam być całkiem spokojny!87  To był wulgarny człowiek, a Promyczek taki wrażliwy. Chłopak jest rozpuszczony, a nie wrażliwy, głupia kobieto! Który to jużz kolei guwerner? Co rusz muszę opłacać pokrzywdzonych i najmować nowych,którzy są zresztą coraz gorsi.Wkrótce nawet kulawy żebrak nie zechce zająć siętym bachorem.Promień przeniósł uwagę na stojącą przed nim czarkę z herbatą.Ciemny płynzaczął parować intensywniej.Po chwili przy krawędzi naczynia pojawiły się drob-ne banieczki, zwiastujące, że napar zaraz zawrze.Matka wciąż zawodziła, ojciecrzucał kąśliwe uwagi, stukając w brzeg stołu zwiniętym w rulon listem.Promieńczuł, jak coś wewnątrz niego puchnie i kipi, grożąc przelaniem. Nie mam czasu ani ochoty, żeby zajmować się jeszcze i tym szczeniakiem,więc lepiej niech nie wchodzi mi w drogę! W tym domu wciąż coś płonie! To przecież twój syn!  Chlipanie. Mam taką nadzieję, moja droga!Pach, pach, pach  pergaminu o kant herbacianego stolika.Promień mini-malnie poruszył głową, złowił w pole widzenia kryształową karafkę.Lekkie mu-śnięcie talentem Iskry.Tyle, by wyczuć delikatną siateczkę struktury szkła.Niecomocniej  naczynie zaczyna nagrzewać się w jednym tylko punkcie. Cesarz! Sam Ogniwo wyraża chęć, by rozpatrzyć kandydaturę tego tutaj ja-ko przyszłego zięcia i co? Ja mam to stworzenie posłać na dwór? Może w klatce.Jaką mogę mieć pewność, że on nie zechce dla zabawy podpalić fryzury cesarzo-wej!? Potwór! Wyrodek!Karafka z wolna osiągała stan nierównowagi termicznej i zbliżała się do chwi-li, w której rozsypie się w drobny mak.Promień z przewrotną, bliską samoudrę-czeniu przyjemnością czekał, aż okruchy szkła rozprysną się po stole, a czerwonewino chluśnie gorącą falą na mlecznobiały obrus i ojcowskie kolana.Książę rzu-cił niedbale pergamin na podłogę.Sięgnął ku karafce.W zrenicy chłopca zastygłna moment układ trzech kontrastowych plam  krucza czerń koronek na ręka-wie ojca, dłoń o skórze jasnej, suchej i zmarszczonej jak zwiędłe jabłko, jaskrawakolumna wina, które tymczasowo przybrało kształt naczynia.Palce mężczyznydotykające szklanej zatyczki i nagle.Uderzenie z krótkiego zamachu trafiłoPromienia w nos i górną wargę.Zachwiał się, zaskoczony, przechylił ku tyłowi,lecz ręka księcia chwyciła go za loki i nie pozwoliła upaść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl