[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewidziała już żadnego sposobu ocalenia ich związku.Jej smutek byłbezdenny.Nie sypiała po nocach, w dzień nie mogła zwlec się złóżka.Straciła apetyt, praktycznie przestała jadać.Często płakała i niezwracała uwagi na zatroskane spojrzenia Hanny.W liliowym peniuarze usiadła przed lustrem.Zmusiła się dowstania, bo wiedziała, że Devlin wkrótce opuści Anglię.Za mniej588anulaouslaandcs więcej godzinę rozpoczynał się odpływ; Hanna na jej prośbęsprawdziła wczoraj tę informację.Ponieważ Devlin nocował na Defiance", Wirginia przypuszczała, że nie przyjdzie pożegnać sięprzed wypłynięciem na wojnę.Nie mogę tak żyć, pomyślała, wpatrując się w odbicie swojejprzerazliwie bladej twarzy.Rozległo się pukanie.Zdumiona Wirginia odwróciła się w stronędrzwi.Czego mogła chcieć pokojówka o tak wczesnej godzinie?W progu stanął Devlin.Miał na sobie mundur i czarny filcowypieróg w dłoni.- Widzę, że cię nie obudziłem.Za niecałą godzinę podnosimyżagle.Przyszedłem się pożegnać.Chciała błagać go, żeby znów ją pokochał.Powiedzieć, że onasię zgadza, by nadal toczył morderczą rozgrywkę z Eastleighem, jeżelito dla niego takie ważne.Jednak nie była w stanie wydobyć z siebiegłosu.Oczy mu pociemniały.- Jak się miewasz?Zapragnęła wykrzyknąć na całe gardło: coś we mnie umiera!Jednak wpatrywała się w niego w milczeniu i dopiero po dłuższejchwili zdołała wy dukać:- Dobrze, wziąwszy pod uwagę okoliczności.- A dziecko?- Również dobrze.589anulaouslaandcs Skinął głową i także zamilkł na dłużej.Zacisnął usta, spuściłpowieki, jakby toczył ze sobą wewnętrzną walkę.W Wirginii zaczęła budzić się nadzieja, która jednak zgasła, gdyusłyszała kolejne słowa Devlina.- Wrócę za sześć miesięcy.Niech Bóg ma cię w swojej opiece,Wirginio - powiedział, po czym skłonił się i wyszedł.Chciała za nim biec, prosić, żeby na siebie uważał.Nie była w stanie.A jeżeli go już nigdy nie zobaczy? JeżeliDevlin zginie na tej przeklętej wojnie?Strach dodał jej sił.Podskoczyła do okna i zaczęła zmagać się zzasuwką.Kiedy uniosła w końcu ciężką szybę, Devlin już siedział wpowozie.Wystawiła głowę za okno.- Devlin! Niech cię Bóg prowadzi! - wykrzyknęła najgłośniej,jak zdołała.Nie wiedziała jednak, czy usłyszał jej słowa.Pózniej tego samego dnia, nerwowo splatając dłonie, stała wsalonie Harmon House.Po wyjezdzie Devlina długo rozmyślała i terazjuż wiedziała, jak powinna postąpić.Cliff wszedł do salonu długim, leniwym krokiem.- Wirginio? Podobno chciałaś się ze mną zobaczyć? -W jegogłosie pobrzmiewało lekkie zaskoczenie.Skinęła głową.- Czy mógłbyś zamknąć drzwi? Spełnił jej prośbę, wyrazniezdumiony.590anulaouslaandcs - To wszystko zdaje mi się bardzo dziwne - stwierdził, po czymodstawił dla niej krzesło.- Usiądz, proszę.- Wolałabym porozmawiać na stojąco - szepnęła.- Co się dzieje? - Bacznie spojrzał jej w oczy.- Jestem przy nadziei - wyznała - i muszę jechać do domu, do Słodkiego Derenia", gdzie przyszłam na świat i gdzie chcę urodzićmoje dziecko.Cliff wpatrywał się w nią oniemiały.- Dysponujesz własną flotyllą! - wykrzyknęła Wirginia.- Zpewnością któryś z twoich statków zawija do jednego zamerykańskich portów.Błagam cię, zapłacę za przeprawę, proszętylko, żebyś znalazł dla mnie kajutę na tym statku.Był głęboko wstrząśnięty jej słowami.- Czy porzucasz mojego brata?Tak by tego nie określiła, ale nie zamierzała się łudzić.Niewierzyła, że kiedykolwiek jeszcze odzyskają z Devlinem, jakżekrótkotrwałe, utracone szczęście.Niemniej jej celem nie byłoporzucenie męża.Poczuła potrzebę powrotu do domu.Jej ojczyznaznajdowała się w stanie wojny,  Słodki Dereń" był zagrożony, a pozatym chciała urodzić dziecko wśród bliskich sobie ludzi.- Wirginio - odezwał się serdecznym tonem - nie mogę cięwspomagać w podobnym przedsięwzięciu.Najwyrazniej wziął jej milczenie za odpowiedz twierdzącą.Wirginia westchnęła, opadła na krzesło i schowała twarz wdłoniach.591anulaouslaandcs - Kocham twojego brata - wyszeptała - i będę kochać do końcamoich dni.Chociaż nie było to proste, udawało mi się jakoś znosić tęjego obsesję na punkcie Eastleigha.- Spojrzała Cliffowi prosto woczy.- Błagałam, żeby przez wzgląd na nasze dziecko zaniechałzemsty.Nie chciał.Muszę myśleć przede wszystkim o maleństwie.Ono jest najważniejsze.Cliff spochmurniał.- W tym względzie w pełni się z tobą zgadzam.Też uważam, żeDevlin powinien uwolnić się od swojej obsesji.Wątpię jednak, czypotrafi.- Nie potrafi.Dał mi to jasno do zrozumienia.A teraz udał się nawojnę przeciwko mojemu krajowi.Będzie walczył na mojej ziemi.Nie zostanę tu, Cliff.Jeżeli mi nie pomożesz, poszukam innego statku.Chcę urodzić dziecko w rodzinnym domu, a jeżeli wojna dotrze do Słodkiego Derenia", będę bronić plantacji, nawet jeżeli przyjdzie mijej bronić przed Devlinem.Nie mam wyboru.Cliff zamyślił się na dłuższą chwilę.W końcu westchnął głębokoi powiedział:- Wiem, że bez względu na to, co powiem, i tak wyruszysz doAmeryki.Wolę więc odwiezć cię osobiście do  Słodkiego Derenia",niż skazywać na niepewny los na nieznanym statku.W przyszłymtygodniu wypływam na Martynikę, gdzie mam plantację trzcinycukrowej.Zboczę z kursu i najpierw odstawię cię do domu.Wirginia odetchnęła z ulgą.592anulaouslaandcs - Ale nie zachowam tego w tajemnicy - ostrzegł.Zaczęła gorącoprotestować.- Nie! - W niebieskich oczach błysnął gniew.-Jesteś żonąmojego brata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl