[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.155natychmiast do dzieła. Ale nie myślisz chyba, nieszczęsny.Pan Lecoeur przerwał nagle.Genialna myśl, olśniewająca i szybka jak błyskawica,zrodziła się w jego mózgu.Kilka sekund wystarczyło wielkiemu wodzowi bitew pie-niężnych, by zbadać dobre i złe strony zagadnienia. W istocie. szepnął.Powtórny wysiłek myślowy utwierdził go w przekonaniu, że projekt jest doskonały.Zwrócił się więc do Zefiryna Xirdala i rzekł bez ogródek, jak człowiek spieszący się, dlaktórego minuty mają wartość godzin. Nie będę ci się dłużej sprzeciwiał.Chcesz wrzucić bolid do morza? Proszę bardzo!Ale czy nie mógłbyś mi udzielić kilku dni , zwłoki? Muszę nawet! zawołał Xirdal. Muszę przerobić maszynę tak, żeby była zdol-na do nowej pracy, której od niej żądam.Te przeróbki wymagają pięciu lub sześciudni. A więc wypadłoby to trzeciego września? Tak. Doskonale rzekł pan Lecoeur, po czym wyszedł i skierował się szybko w stro-nę osady, gdy tymczasem jego chrzestniak zabrał się do dzieła.Nie tracąc czasu pan Lecoeur kazał się zawiezć na pokład Atlantyku , którego kominnatychmiast zaczął wyrzucać kłęby czarnego dymu.W dwie godziny pózniej właścicielstatku wrócił na brzeg, a Atlantyk odpłynął pełną parą i znikł na horyzoncie.Jak wszystko, co genialne, plan pana Lecoeur odznaczał się wspaniałą prostotą.Były dwa rozwiązania.Albo zdradzić oddziałom międzynarodowym plan chrzest-niaka i uniemożliwić mu w ten sposób działanie, albo pozwolić, by sprawy potoczyły sięswoją koleją.Pan Lecoeur zdecydował się na to drugie rozwiązanie.W pierwszym wypadku mógł słusznie liczyć na wdzięczność zainteresowanych rzą-dów.Bez wątpienia przyznano by mu część skarbu ocalonego dzięki jego interwencji.Ale jaką część? Zapewne śmieszny ułamek.Przy tym złoto utraci wartość wobec takie-go dopływu tego metalu.Jeśli, przeciwnie, zachowa milczenie, zapobiegnie wszystkim klęskom, których za-rodek nosi w sobie złowroga bryła złota, a których niszczycielska fala rozlałaby się popowierzchni kuli ziemskiej.Poza tym w ten sposób nie tylko uniknie nieprzyjemnościosobistych, ale zapewni sobie wielkie zyski.Jako jedyny w ciągu pięciu dni posiadacztajemnicy z łatwością wyciągnie z niej korzyści.Wystarczy za pośrednictwem Atlanty-ku wysłać na ulicę Drouot nowy telegram takiej treści: Zbliża się sensacyjne wydarze-nie.Kupujcie nieograniczoną ilość kopalni.Rozkaz ten mógł być wykonany bez trudu.Ponieważ upadek bolidu był już na pew-no znany, akcje kopalni złota musiały spaść niemal do zera.Bez wątpienia oferowano156je po cenach najniższych, nie znajdując przy tym nabywców.Przeciwnie, cena ich doj-dzie do maksimum, gdy przyjdzie wiadomość o zakończeniu całej przygody! Z jakąższybkością akcje skoczą znów do wysokości pierwotnego kursu z wielkim zyskiem ichszczęśliwego nabywcy!Powiedzmy od razu, że pan Lecoeur trafnie ocenił sytuację.Depeszę doręczonow banku przy ulicy Drouot i tego samego dnia skrupulatnie wypełniono na giełdzie za-warte w niej polecenie.Bank Lecoeura nabył za gotówkę i na kredyt wszystkie akcje ko-palni złota, które zaoferowano, a nazajutrz powtórzyło się to samo.Jakiż obfity plon zebrano w ciągu dwu dni! Akcje kopalni niezbyt zasobnych sprze-dawano po kilka centymów, kopalnie niegdyś kwitnące spadły do dwu lub trzech fran-ków, a złoża pierwszej jakości do dziesięciu lub dwunastu.Wszystko to skupywał bezwyboru bank Lecoeura.Po upływie czterdziestu ośmiu godzin wiadomość o tym zaczęła krążyć po różnychgiełdach świata wywołując tam duże wrażenie.Bank Lecoeura, firma poważna, którejdobry węch finansowy był powszechnie znany, nie mógł rzucać się na ślepo na specjal-ny rodzaj papierów wartościowych.Coś się w tym kryło! Takie było ogólne przekona-nie i kurs akcji kopalni złota wyraznie podskoczył.Ale było już za pózno; spekulacja została przeprowadzona.Pan Robert Lecoeur po-siadał przeszło połowę złotodajnych obszarów na kuli ziemskiej.Podczas gdy w Paryżu rozgrywały się wyżej opisane wypadki, Zefiryn Xirdal prze-rabiał swą maszynę używając do tego celu części, w które zaopatrzył się przed odjaz-dem.Wewnątrz umieścił rozgałęzione druty, krzyżujące się w zawiłe obwody.Na ze-wnątrz dodał żarówki szczególnego kształtu, umieszczając je w ognisku dwóch nowychreflektorów.W oznaczonym dniu, trzeciego września, wszystko było ukończone i Zefi-ryn Xirdal oświadczył, że jest gotów do czynu.Obecność ojca chrzestnego zapewniała mu tym razem prawdziwe audytorium.Byłato jedyna okazja do wykorzystania talentów oratorskich i Xirdal jej nie przeoczył. Maszyna moja rzekł zamykając obwód elektryczny nie ma w sobie nic ta-jemniczego ani szatańskiego.Jest to tylko narzędzie transformacji.Odbiera elektrycz-ność w jej zwykłej formie i zwraca ją w formie wyższej, odkrytej przeze mnie.%7łarów-ka, którą widzimy, a która zaczyna się kręcić jak szalona, to ta sama, która mi posłuży-ła do ściągnięcia na ziemię bolidu.Z pomocą reflektora, w którego ognisku jest umiesz-czona, wysyła ona w przestrzeń prąd szczególnego rodzaju, nazwany przeze mnie prą-dem neutralno-spiralnym.Jak sama nazwa wskazuje, ruch tego prądu przypomina ruchśruby.Z drugiej strony, ma on tę właściwość, że odrzuca gwałtownie wszelkie ciało,które wchodzi z nim w kontakt.Wszystkie jego spirale razem wzięte tworzą wydrążo-ny walec, z.którego usunięte jest zarówno powietrze, jak i wszelka inna materia, tak żewewnątrz walca nie ma nic.Czy rozumie wuj dobrze sens tego słowa: nic? Niech wuj157uprzytomni sobie, że wszędzie w nieskończonej przestrzeni jest coś i że mój niewidzial-ny walec, który wśrubowuje się w atmosferę, jest przez chwilę jedynym punktem świa-ta, gdzie nie ma nic.Jest to chwila bardzo krótka, krótsza niż trwanie błyskawicy.To je-dyne miejsce, gdzie panuje absolutna próżnia, jest ośrodkiem, z którego wydobywa sięw zwartych falach niezniszczalna energia, więziona przez kulę ziemską, skondensowa-na w materii.Moja rola ograniczyła się zatem do usunięcia przeszkody.Pan Lecoeur, bardzo zainteresowany, skupiał całą uwagę, aby nic nie uronić z cieka-wego wykładu. Jedyny trudniejszy problem podjął Xirdal to uregulowanie długości fal neu-tralnego prądu spiralnego.Gdy prąd ten dociera do przedmiotu, na który pragniemywpłynąć, odpycha go zamiast przyciągać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]