[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lattimer nie jestprzecież krewnym.chociaż.- Chociaż? - nalegała Judith.- No cóż, to jak się do niej odnosił.- powiedział Marcus po-woli, przypominając sobie, jak Hugo wyprostował Chloe kapeluszi wytarł kurz z jej policzka.- Dość szczególna intymność.- O.Coś podejrzewasz? - spytała Judith.jan+ponausoladnacs - Nic.-Wzruszył ramionami.-Lattimer ma jakieś trzydzieścicztery lata, a dziewczyna dopiero skończyła szkołę.- Pewnie trak-tuje ją po ojcowsku.To jak, odwiedzisz ją?- Wprost nie mogę się doczekać.Dwa dni pózniej lady Carrington podjechała swoim powozemna Mount Street.Drzwi otworzył jej krzepki mężczyzna w skórzanych spodniachi kamizelce, miał dwa złote kolczyki wuszach.Od razu wiedziała,że nie wchodzi do zwyczajnego domu.- Czy zastałam pannę Gresham? - Zdjęła rękawiczki i rozej-rzała się po kwadratowym holu.W powietrzu unosił się zapachświeżej farby.- Tak, chyba tak- odparł niezwykły lokaj.- Kiedy ją widzia-łemostatni raz, męczyła Alphonse'a w kuchni.Nie wiem, co moż-na chcieć od kucharza, zwłaszcza takiego, który ma jakieś dziwnefrancuskie imię, chociaż taki samz niego Francuz jak ze mnie.Cojest dobre w Lancashire, powinno być dobre i tutaj.Judith zastanawiała się, jak odpowiedzieć na taką poufałość,gdy nagle wahadłowe drzwi na końcu korytarza otworzyły sięz impetemi do holu wypadła najpierwbrązowa kulka, a tuż za niąogromny pies.- Dante! Do mnie! - Drobna postać przemknęła przez drzwizaraz za zwierzętami, wymachując drewnianą chochlą.-Jesteś naj-gorzej wychowanym psem! Zostaw Demostenesa w spokoju.Judith uskoczyła na bok, a brązowa kulka przetoczyła się kołoniej ze zdumiewającą szybkością, za nią zaś śmignął ujadający pies.- Panna Gresham? - zapytała Judith.- Tak - odparła Chloe z roztargnieniem.- Pani wybaczy, alemuszę złapać Demostenesa.Jeśli Hugo zobaczy go w domu, bę-dzie bieda.- Demostenes? - zapytała słabo Judith.Nieczęsto odczuwałasłabość.jan+ponausoladnacs - Bruin to raczej nieciekawe imię, prawda? - powiedziałaChloe, rzucając się w pogoń za niedzwiadkiem.- Samuelu, czymógłbyś przytrzymać Dantego?Samuel mruknął i schwycił Dantego za obrożę.Zziajany piesusiadł.Niedzwiadek schował się pod inkrustowany stolik przyścianie, a z ciemności połyskiwały tylko jego oczy.Judithusiadła na krześle i wybuchnęła śmiechem.- Marcus mówił, że jest pani niezwykła - stwierdziła, z tru-dem łapiąc oddech.- Ale to naprawdę mało powiedziane.- Marcus? - Chloe, która klęczała przed stolikiem, spojrzałaprzez ramię.- Mój mąż, lord Carrington.Podobno poznaliście się dwa dnitemu.- O tak, był tak miły, że pożyczył mi swój bat.- Chloe, terazna czworakach, zerkała pod stół.- No chodz, ty głuptasie.Chcę citylko opatrzyć zadrapanie.W tym momencie Hugo wkroczył do domu przez frontowedrzwi, które nadal stały otworem.Dante powitał go wylewnie.Hugo nie dostrzegł wpierwszej chwili gościa siedzącego na krześleprzy ścianie, za to od razu zwrócił uwagę na Chloe, która nurko-wała pod stolikiem.- Co ty robisz? - Trzepnął ją lekko batem po zapraszającychpośladkach.- Au! - Chloe uskoczyła szybko.- Miałam nadzieję, że zdążęzłapać Demostenesa, zanimwrócisz.Dante napadł na niego, kiedyszykowałamwkuchni okład z papki, i zrobiło się piekło.- Cotakiego?- Och, wiesz, co mamna myśli.Poznaj lady Carrington.Przy-szła z wizytą.- Wskazała Judith.- Zdaje się, że wybrałam raczej nieodpowiedni moment - po-wiedziała Judith, ocierając z oczu łzy, które ciekły jej ze śmiechu.-Panie Lattimer.- Lady Carrington.- Pochylił się oficjalnie nad jej ręką, alespojrzenie miał wesołe, bo widział gotowość do śmiechu w piwnychjan+ponausoladnacs oczach gościa.- Czasami sobie myślę, że wtymnaszymcyrku ża-den moment nie jest odpowiedni.Pozwoli pani, że zaproponujękieliszek sherry dla ukojenia starganych nerwów.- Wskazał drogędo biblioteki i powiedział przez ramię: - Chloe, masz niezwłocznieusunąć z domu to dzikie zwierzę, a jeśli jeszcze raz je tu zobaczę, tooboje będziecie mieć kłopoty.Chloe patrzyła, jak znikają w bibliotece, i rzuciła pod nosemjedno z bardziej wyszukanych powiedzonek Falstaffa.Dwadzieścia minut pózniej mogła już dołączyć do swojegoopiekuna i jego gościa.Lady Carrington i Hugo śmiali się, kiedyweszła do biblioteki, i wyglądało na to, że doskonale się rozumieją.Nie wiedzieć czemu, poczuła się odtrącona.Przyjrzała się gościowiz większą uwagą i zobaczyła przed sobą energiczną, piękną kobie-tę w wieku około dwudziestu pięciu lat, od której promieniowałapewność siebie.Rozmawiała z jej opiekunem tak, jakby znali sięprzez całe życie.Chloe zabolało, że Hugo napomniał ją przy gościu, a teraz po-czuła się bardzo młoda i niezręczna.Miała wrażenie, że wkroczyłanieproszona na teren zarezerwowany dla dorosłych.- Czymogę prosić osherry?- Oczywiście, dziewczyno.- Hugo nalał jej kieliszek i dolałteż sherry lady Carrington.- Gdzie jest bestia?- Wstajni.- Wzięła kieliszek i wypiła łyczek.- Muszę prze-prosić, lady Carrington, że nie przywitałamsię z panią, jak należy.- Och, proszę nie przepraszać - zaśmiała się Judith.- Niesfor-ny niedzwiadek to nader dobre wytłumaczenie.- Gdzie jest twoja opiekunka? - zapytał Hugo podopiecznąi wyjaśnił Judith: - Mieszka z nami kuzynka mojej zmarłej matki,lady Smallwood, która sprawuje opiekę nad Chloe.- Leży na górze w łóżku i wącha swoje sole trzezwiące - od-parła Chloe, a wjej oczach pojawił się nagle figlarny wyraz.- Zdajesię, że Falstaff znowu ją zasmucił.Judith chciała się dowiedzieć, kimjest Falstaff, a wchwilę póz-niej wyszła, śmiejąc się głośno.jan+ponausoladnacs - We czwartek wieczorem wydaję przyjęcie - powiedziała.-Przyjdzcie, proszę, oboje.i lady Smallwood, rzecz jasna.Gdy tego wieczoru Judith przebierała się do kolacji, zauważy-ła:- Miałeś rację co do Harriet, Marcusie.Nie będzie umiała zna-lezć wspólnego języka z Chloe Gresham.Ale Sebastian na pewnoją polubi.Jest istotnie niezwykle piękna, ale najbardziej pociągającawydaje się jej łobuzerska osobowość.Ani trochę się nie kryguje.Nie wiem, czy wogóle zdaje sobie sprawę, jaka jest piękna.Zamie-rzamzrobić z niej atrakcję sezonu.Co o tymmyślisz?- Jak już ty coś postanowisz, to nie może się nie udać.- Mar-cus wziął od służącej naszyjnik ze szmaragdów i samzapiął go naszczupłej i zgrabnej szyi żony.-Jeśli ktoś ma osiemdziesiąt tysięcyfuntów, a do tego twarz i figurę Heleny Trojańskiej, to wystarczytylko odpowiedni patronat.- No to go ma.Ktoś będzie musiał wprowadzić ją do klubuAlmack's, więc we czwartek przedstawię ją Sally Jersey.Jest takdobroduszna, że na pewno zaaprobuje sposób bycia Chloe, a jużksiężnej Esterhazy mogłoby się to nie spodobać.- Chciałbym wiedzieć, dlaczego jej opiekunem jest Hugo Lat-timer, a nie Jasper Gresham.- Marcus wzruszył ramionami.- Za-uważyłaś między nimi coś szczególnego?- Tylko tyle, że potrafi go sobie owinąć wokół palca - powie-działa Judith.- Aon z kolei od czasu do czasu odgrywa rolę poiry-towanego opiekuna.- Intrygujące.- Bardzo.Mieszka tam jakaś lady Smallwood jako przyzwoit-ka.Kuzynka jego zmarłej matki.Marcus skinął głową.- Matka Lattimera była z domu Beauchamps.Nienaganne po-chodzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl