[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rick przystanął z głębokim westchnieniem.Nie był zadowolony, że ktośmu będzie teraz przeszkadzał w tym, co sobie zaplanował.- Powinienem pamiętać i wyłączać komórkę, kiedy przychodzę do domu- burknął.- Jest jeszcze telefon stacjonarny - przypomniała mu Joanna.- No i faks, ipoczta elektroniczna.Dopadną cię, jeśli tylko zechcą.Miała rację.Nie sposób uciec przed odpowiedzialnością.Rick miałnadzieję, że tę sprawę będzie mógł szybko załatwić.Kiedy wyjął z kieszenitelefon i zobaczył, że Joanna chce się oddalić, aby mu nie przeszkadzać,podniósł rękę, prosząc, żeby została.- Masters przy telefonie - rzucił.Joanna obserwowała jego twarz podczas rozmowy i spostrzegła, jakściągnęły mu się brwi.- Sam sobie nie poradzisz, Pierce? Odpowiedz Pierce'a, kimkolwiek onbył, brzmiała wyraznie negatywnie.- Więc dobrze, będę za dwadzieścia minut - burknął Rick i rozłączył się.- Przepraszam cię - powiedział, z łagodniejszym już wyrazem twarzy -będę musiał na trochę cię opuścić.Joanna nie była zdziwiona.W ciągu tych kilku tygodni, kiedy tumieszkała, zorientowała się, że Rick nie tylko jest prawą ręką swego ojca,lecz samodzielnie kieruje firmą.Nic dziwnego, że praca pochłaniaławiększość jego czasu.Mimo to często udawało mu się dość wcześniewracać do domu.- Rozumiem, męskie sprawy to męskie sprawy -kiwnęła głową zezrozumieniem.- A ja tak bardzo chciałem spędzić ten wieczór z tobą - powiedział Rick,ujmując jej dłonie.- Chciałem zabrać cię na miasto, żebyśmy mogli uczcićtwoje ponowne przyjęcie do pracy.Przecież nie byłaś w żadnym lokalu odurodzenia Rachel.%7łeby tylko wiedział, jak dawno.- O wiele dawniej - zaśmiała się.Słysząc to, zapragnął zadać jej kilka pytań, dowiedzieć się, jak wyglądałojej życie w ciągu tych lat, kiedy się nie widywali.Czy miała po nim jakiegośmężczyznę? Kogoś, kto zdobył jej serce? Czy jacyś inni mężczyzni trzymaliją w objęciach? Kochali się z nią?RS 66A może Joanna żyła tak jak on, może w jej sercu nie było nikogo, choćnie zawsze była sama?Wiedział, że nie ma prawa o to pytać, ale mimo to bardzo go tonurtowało.Spojrzał jej głęboko w oczy i obiecał:- Nie zabawię długo.Kiedy wrócę, wybierzemy się do miasta.Co sądziszo kolacji i o tańcach?- W tej chwili nawet hamburger by mnie zadowolił - uśmiechnęła sięJoanna.Gdziekolwiek, cokolwiek, byle z tobą, pomyślała.- Mam nadzieję, że uda się nam znalezć coś fajniejszego.A tymczasempotraktuj to jako zaliczkę - powiedział, zamierzając tylko musnąć ustami jejwargi.Na więcej nie miał czasu.W głosie Pierce'a, jego głównego asystenta, którego przywiózł tu zGeorgii, wyczuł zaniepokojenie.Wyglądało na to, że w jednym z oddziałówMasters Enterprises może wybuchnąć strajk.Ale gdy tylko ich usta się zetknęły, Rick nie mógł się powstrzymać izaczął ją całować tak, jakby już nigdy nie miał wrócić.Jakby jej nie miałotu być po jego powrocie.Jakby świat miał się skończyć w ciągu następnychpięciu sekund i pozostała im tylko ta mała, bezcenna chwilka.Kiedy się cofnął, Joanna musiała przytrzymać go za ramiona, żeby nieupaść.Zakręciło jej się w głowie.- No, jeśli tak wygląda zaliczka, to nie będę się mogła doczekać całości -szepnęła, gdy Rick znikał w drzwiach.Bardzo była ciekawa, czy on zapomniał o tym tajemniczym  czymś", októrym wcześniej mówił.Przechodząc koło lustra, uśmiechnęła się do swego odbicia.Rick wciążpotrafił sprawić, że czuła się jak pensjonarka.Podświadomie zacisnął ręce na kierownicy, ale po chwili powiedziałsobie, że musi się uspokoić, i rozluznił palce.Zegar na tablicy rozdzielczejwskazywał dwie minuty po jedenastej.A niech to diabli.Zebranie przedłużało się w nieskończoność.Nic nie poszło zgodnie zplanem.Po pięciu godzinach postanowił je wreszcie zakończyć, obiecując,że ciąg dalszy odbędzie się nazajutrz.Najwyrazniej nie tak dobrze panował nad sytuacją, jak to sobiewyobrażał, inaczej robotnicy w fabryce w Pasadenie nie groziliby strajkiem,jeśli pewne ich postulaty nie zostaną spełnione.Jak kłopoty, to na całej linii,jakby nie dość miał problemów z przeniesieniem zarządu firmy.Ale w tej chwili to wszystko wydawało się nieważne.Rick zastanawiałsię, co tu zrobić, żeby wynagrodzić Joannie zawód.Nie chciał dopuścić,RS 67żeby sobie pomyślała, iż on ją lekko traktuje i spodziewa się, że będziepotulnie czekała, aż znajdzie dla niej wolną chwilkę.Dzwonił do niej dwa razy z pracy i przekładał czas powrotu do domu, ażw końcu zrobiło się naprawdę pózno.Czuł się okropnie.Bardzo pragnął znalezć na wszystko czas.Chciał byćsumiennym biznesmenem, a zarazem mieć chociaż trochę życiaprywatnego.Dotychczas nie zależało mu na tym, ale ostatnio wszystko sięzmieniło, pomyślał, zatrzymując w garażu samochód.Było już po jedenastej.Za pózno, żeby wybrać się gdzieś na kolację.Ipewnie za pózno, żeby wynagrodzić zawód Joannie.Jaka szkoda, tenwieczór miał wyglądać zupełnie inaczej.Rick wszedł do domu przez drzwi od garażu.- Jak ci poszło?Zaskoczony, spojrzał w głąb salonu i zobaczył Joannę, wstającą zkanapy.Miała troszkę zmierzwione włosy.Bez makijażu wyglądaławyjątkowo świeżo i ponętnie.Rick zamknął za sobą drzwi i zapytał:- Czekałaś na mnie?- Jak widzisz - powiedziała, poprawiając poły podomki, które odsłaniałyjej nogi.Zdejmując marynarkę, Rick uśmiechnął się do niej przepraszająco.Tymrazem pamiętał, żeby wyjąć z kieszeni i wyłączyć komórkę.- Bardzo cię przepraszam za dzisiejszy wieczór.- Miałeś jakieś problemy?- Tak, ale to nieważne, przykro mi, że nie mogłem cię zabrać na kolację.- Nie ma sprawy, jeszcze to sobie odbijemy - powiedziała łagodnie,podeszła do niego bliżej i lekko przesunęła palcem po jego zmarszczonychbrwiach.C/y dali ci tam coś do jedzenia?Rick skinął głową i zdjął krawat, który rzucił na marynarkę.- Tak, kanapki.A ty jadłaś?- Ja miałam więcej szczęścia, pani Rudedge uparła się, żeby miprzygotować pełną kolację.Jeśli masz ochotę, to w lodówce jest pysznawołowina a la Wellington.- Naprawdę? - ucieszył się Rick.Zapiekana w cieście wołowina zpasztetem z gęsich wątróbek była specjalnością pani Rutledge.- No, torzeczywiście miałaś więcej szczęścia.Cały wieczór upłynął jej bardzo spokojnie.Rachel była znakomitymkompanem, większość czasu po prostu przespała.- No to jak, jesteś głodny?RS 68- Tak - odparł, ale kiedy odwróciła się, żeby pójść do kuchni i podgrzaćdla niego kolację, złapał ją za rękę i patrząc w oczy, powiedział: - Jestemgłodny, ale ten głód nie ma nic wspólnego z jedzeniem.- A więc z czym? - zdziwiła się, spoglądając na niego spod rzęs.On jednak, zamiast odpowiedzieć, przyciągnął ją mocno do siebie izaczął namiętnie całować w usta.Kiedy wreszcie odchylił głowę, oboje niemogli przez chwilę złapać tchu.- Z tym - oznajmił zduszonym głosem.Objął ją w talii i zapytał:- Czy odniosłaś wrażenie, że jestem zmęczony?- Odniosłam wrażenie, że jestem w raju - westchnęła marząc, żeby tachwila trwała całe wieki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl