[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Babcia jest w pracy.Wraca o siódmej.Sykes spojrzał na ekran telewizora.Na trawniku z widokiem naszmaragdowy ocean Tom Magnum właśnie pojedynkował się zszefem. Mówi pan Higgins z kościoła.Chciałem spytać babcięo te datki na żywność.Masz tam jej numer?Chłopiec wyrecytował go z pamięci. Dzięki powiedział Sykes.Wykręcił uzyskany numer.Czekając, aż odbierze, próbował sobie wyobrazić, jak kobieta wy-gląda po tych wszystkich latach. Salon mody Carmela's odezwała się.Jej głos był trochę głębszy, nieco bardziej chropawy niż ten,który pamiętał Sykes.Ale tylko trochę. Witam powiedział ochrypłym głosem.Jego dłońpowędrowała na kark, w brzuchu czuł coś bolesnego, cośznajomego z dawnych lat.Przypominał sobie jej mokre włosyna swej piersi.Zapach szamponu truskawkowego.Przy niejwszystko było zawsze truskawkowe: truskawkowe lody, tru-skawkowa szminka, truskawkowa guma do żucia to byłata jedyna dziecięca przyjemność, której nigdy sobie nie odmawiała.Czy pozwoliła włosom osiwieć, czy też je ufarbowała? za-stanawiał się. Chciałbym się dowiedzieć, jak dojechać do państwasklepu.6Piątek, 6 majaFiladelfia w stanie PensylwaniaSusan Markey Paxton przeliczała właśnie utarg, gdy po raztrzeci zadzwonił jej mąż. Dzieci zamiast hot dogów chcą żarcie z KFC.Kupiłabyś? Ile one jeszcze z nami zostaną? udała zniecierpliwienie. Przecież to ty wymyśliłaś, żeby się nimi zaopiekować.Pozatym jeszcze w zeszłym roku mówiłaś, że chciałabyś mieć własne. Zbliżam się do menopauzy odrzekła oschle. Kobietyprzed menopauzą mówią różne rzeczy.Kupię jedzenie w drodzedo domu, a ty nie pozwól im wcześniej nic jeść.Wczoraj napchałysię herbatników za cały tydzień, a potem nie zjadły kolacji.Niechcę, aby Lindsay myślała, że cały tydzień karmiliśmy je świń-stwami. Kiedy oni wracają? Za dwa dni odparła zirytowana. Dwa dni.William, czyty niczego nie potrafisz zapamiętać? Zadzwoń do Grega i poproś,żeby odłożył jakieś steki. W weekend ma padać. No to założysz czapkę rzekła wesoło. Mam ochotę nasteki, i to z grilla, takie po twojemu. Ty mi się nie podlizuj. I pamiętaj, trzymaj dzieci z dala od słodyczy.Niedługo będę.Pa, kochanie. Pa.Susan spojrzała w głąb sklepu na nową pracownicę.Miała sie-demnaście lat, ale robiła wrażenie, jakby zbliżała się do pięćdzie-siątki.Shakra.Kto, u diabła, daje dziecku na imię Shakra? Dziew-czyna miała po pięć kolczyków w każdym uchu, jeden w łukubrwiowym i jeden w języku.Kiedy przyszła na rozmowę kwalifikacyjną, na dzień dobryspytała, ile będzie miała rabatu.Gdyby to rzeczywiście zależało od Susan, po takim początkunatychmiast by jej podziękowała.Jednak Shakra była córką sę-dziego, który romansował z szefową, więc tak naprawdę rozmowamniej służyła podjęciu przez Susan decyzji, a bardziej poznaniunowej pracownicy. Ta dziewczyna kradnie. Niby jak? spytała jej koleżanka, z pochodzenia Irlandka. Wszystkie artykuły są zabezpieczone, kasy pod obserwacjąkamer, nie jest w stanie oszukiwać na cenie ani anulować parago-nów bez upoważnienia.Słuchaj, Susan, ja też za nią nie przepa-dam, ale skoro Carmela chciała ją zatrudnić, to nic na to nie pora-dzimy.Susan pokręciła głową. Aleja wiem, że ona kradnie.Dałabym sobie głowę uciąć. No to powiedz mi jak westchnęła starsza z kobiet.Zdjęłaz wieszaka chustkę i zawiązała ją na siwych włosach. Jeszcze nie wiem, ale jestem tego pewna odparła Susan. Znam takie jak ona.Czytam w niej jak w otwartej księdze.Dla efektu wydęła wargi i zmrużyła oczy.Starsza kobieta się roześmiała. Czyżby? I skąd ty niby wiesz o takich rzeczach? Bo byłam taka jak ona. Susan przyłożyła dłonie do ust.A nawet gorsza.Zapamiętaj moje słowa, Ellen: ona kradnie. Byłaś gorsza niż nasza kochana Shakra? Miałam nawet przezwisko, ale nie pytaj jakie.Nie mam sięczym chwalić. No dobra, to złap ją na kradzieży, ale może już jutro.Terazczas się zbierać i iść się gdzieś ogrzać.Jeszcze jeden dzień i wolne powiedziała radośnie, chwytając płaszcz. Do jutra.Wszystkie sprzedawczynie, z wyjątkiem Melissy, wychodziłyprzed piątą.Susan zamknęła drzwi wejściowe, klucz z długim,drewnianym breloczkiem zostawiając w zamku.Odłączyła zasila-nie oświetlenia witryny i wyjrzała przez okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]