[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więcej warci ode mnie.Nadaljestem zielony jak letnia trawa.Jestemranny i wisi nade mną oskarżenie odezercję.W ustach miałsucho jak na pustyni. Tak jest  zdołał wykrztusić.Potem Jonowi Snow wydawało się, żecała ta noc była tylko snem.Jegostojący w jednym szeregu ze słomianymi kukłami łucznicywypuszczali ze ściskanych w na wpółodmrożonych dłoniach łuków i kuszsetki salw wymierzonych w ludzi,których w ogóle nie widzieli.Od czasudo czasu docierała do nich wodpowiedzi jakaś wystrzelona przezdzikich strzała.Jon obsadził ludzmimniejsze katapulty i wypełnił powietrzekamieniami wielkości pięści olbrzyma,ciemność połknęła jednak je wszystkie,tak jak człowiek mógłby połknąć garśćorzeszków.W mroku słychać byłotrąbienie mamutów, dziwne głosynawołujące w jeszcze dziwniejszychjęzykach oraz pijanego septonaCelladora, który modlił się o nadejścieświtu tak głośno, że Jon również miał ochotę zrzucić go na dół.Słyszeli głoskonającego mamuta i ujrzeli drugiego,którego futro ogarnęły płomienie.Bestiawlokła się przez las, tratując po drodzeludzi i drzewa.Wiatr był corazzimniejszy.Hobb wjechał na górę zzupą cebulową, a Owen i Clydaszanieśli czarki łucznikom, by mogliwypić ciepły płyn w przerwach międzysalwami.Była wśród nich również Zeize swą kuszą.Długie godzinynieustannych wstrząsów poluzowały cośw prawym trebuszu.Jego przeciwwagazerwała się raptownie i ramię runęło nabok z głośnym trzaskiem.Lewy trebusznie przestawał miotać pocisków, leczdzicy szybko nauczyli się omijaćmiejsce, w które uderzały. Powinniśmy mieć dwadzieściatrebuszy, nie dwa, i to zamontowanychna saniach i na obrotowychpodstawach, żebyśmy mogli jeprzemieszczać.To była bezużytecznamyśl.Równie dobrze mógłby sobie zażyczyćtysiąca ludzi i być może także smoka,albo nawet trzech.Donal Noye nie wrócił  ani on, aniżaden z ludzi, którzy zeszli z nim doczarnego, zimnego tunelu.Mur należydo mnie  powtarzał sobie Jon, gdytylko czuł, że opuszczają go siły.Onrównież wziął w ręce łuk, choć palcemiał sztywne i obolałe, prawie odmrożone.Powróciła też gorączka, a od czasu doczasu noga drżała muniepowstrzymanie, przeszywając ciałoprzypominającym rozgrzany do białościnóż bólem.Jeszcze tylko jedna strzała iodpocznę  powtarzał sobie zpięćdziesiąt razy.Jeszcze tylko jedna.Gdy kołczan robił się pusty, któraś zsierot z Mole s Town przynosiła munastępny.Jeszcze tylko jeden kołczan ikoniec.Zwit z pewnością był jużblisko.Gdy ranek wreszcie nastał, z początkunikt z nich nawet tego nie zauważył.Naświecie nadal było ciemno, lecz czerń przeszła w szarość, a z mroku zaczęłysię wyłaniać niewyrazne kształty.Jonopuścił łuk i wpatrzył się w ciemnechmury zasłaniające niebo nawschodzie.Dostrzegał za nimi łunę jutrzenki, byćmoże jednak był to jedynie sen.Nałożyłna cięciwę kolejną strzałę.Gdy wschodzące słońce rzuciło na polebitwy blade snopy światła, Jonwstrzymał oddech z wrażenia.Na doleciągnął się szeroki na pół mili pas ziemidzielący Mur od skraju lasu.Wystarczyła połowa nocy, by obróciligo w pustkowie pełne spalonej trawy, gotującej się smoły, odłamkówkamienia i trupów.Do padlinyspalonego mamuta zlatywały się jużwrony.Na ziemi leżały też martwe olbrzymy,lecz za nimi.Po jego lewej stronie ktoś jęknął.Usłyszał też głos septona Celladora. Matko, zmiłuj się.Och, och, och,Matko zmiłuj się.Pod drzewami czekali wszyscy dzicy naświecie.Aupieżcy i olbrzymy,wargowie i zmiennoskórzy, górale,słonowodni żeglarze, kanibale znad zamarzniętych rzek, jaskiniowcy opomalowanych twarzach, psie rydwanyznad Lodowego Brzegu, Rogostopi opodeszwach stóp twardych niczymwygarbowana skóra, wszystkieniezwykłe plemiona, które Mancezebrał razem, by przedrzeć się przezMur.To nie jest wasza ziemia  chciałdo nich krzyknąć Jon.Nie ma tu dla wasmiejsca.Odejdzcie.Potrafił sobiewyobrazić, jak Tormund ZabójcaOlbrzyma zaśmiałby się na te słowa.Ygritte zaś powiedziałaby mu:  Nic niewiesz, Jonie Snow.Poruszył dłonią, w której zwykł trzymaćmiecz, zginając i prostując palce, choćprzecież dobrze wiedział, że na szczycie Muru nie dojdzie do walki nabiałą broń.Przemarzł i dręczyła go gorączka.Nagleciężar łuku wydał mu się zbyt wielki.Zdał sobie sprawę, że bitwa zmagnarem była niczym, a nocna walkaczymś jeszcze mniej ważnym, zaledwiepróbnym atakiem, sztyletem wciemności, który miał ich zaskoczyć nieprzygotowanych.Prawdziwy bójdopiero się zaczynał. Nie wiedziałem, że będzie ich takwielu  odezwał się Atłas.Jon wiedział.Widział ich już przedtem,aczkolwiek nie ustawionych w bojowym szyku.Podczas marszu kolumna dzikichciągnęła się długimi milami niczymjakiś ogromny robak.Nigdy nie widziało się wszystkichnaraz.Teraz jednak. Nadchodzą  zabrzmiał czyjś ochrypłygłos.Centrum formacji dzikich tworzyłymamuty.Była ich z górą setka, adosiadające ich olbrzymy ściskały wdłoniach drewniane młoty i wielkiekamienne topory.Za nimi biegły dalszeolbrzymy, pchające osadzony na wielkich drewnianych kołach pieńdrzewa o zaostrzonym w szpic końcu.Taran  pomyślał zrozpaczony Jon.Jeśli brama na dole nadal się trzymała,wystarczy kilka pocałunków tegomonstrum, by zamieniła się w drzazgi.Po obu stronach grupy olbrzymówmknęła fala jezdzców w strojach zutwardzanej skóry, którzy trzymali wrękach opalane nad ogniskiem piki,masa biegnących łuczników, setkipieszych wojowników z włóczniami,procami, maczugami i skórzanymitarczami.Na flankach widać byłokościane rydwany znad LodowegoBrzegu, które podskakiwały z klekotemna głazach i korzeniach, ciągnięte przezzaprzęgi wielkich, białych psów. Wściekłość głuszy  pomyślałJon, słuchając pisku dud, szczekaniapsów, trąbienia mamutów, gwizdów iwrzasków wolnych ludzi, rykówkrzyczących w starym językuolbrzymów.Aoskot ich bębnów odbijałsię echem od lodu niby huk gromu.Jon wyczuwał otaczającą go zewsządrozpacz. Jest ich chyba ze sto tysięcy zawodził Atłas. Jak zdołamypowstrzymać taką masę? Mur ich powstrzyma  usłyszał własny głos Jon.Odwrócił się ipowtórzył głośniej te same słowa.Mur ich powstrzyma.Mur broni sięsam. To zapewnienie byłopozbawione znaczenia, musiał jednak jewygłosić.Potrzebował go niemalrównie mocno jak jego bracia.Mance chce nas pozbawić odwagiliczebnością swych zastępów.Czy manas za głupich? krzyczał, zapomniawszy o nodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl